Dziadek Kościoła

Apostolica Sedes vacans. Od wczoraj od godziny 20:00 Stolica Apostolska jest pusta. To ważny temat w dzisiejszej prasie.

Dziadek Kościoła

Sedes vacans. Od wczoraj od godziny 20:00 Stolica Apostolska jest pusta. Dzisiejsza prasa poświęca tej sytuacji wiele miejsca, podsumowując, komentując i prognozując.

Nie jestem Duchem Świętym – kończy swój felieton w Gazecie Wyborczej Jarosław Mikołajewski. Duchem Świętym, w którego działanie podczas konklawe – jak wynika z innego tekstu - nikt nie wierzy. Można więc snuć przypuszczenia co do przyszłego papieża z wyłącznie świeckiego punktu widzenia.

Trzeba pochwalić: nie ma w tym tekście absurdów. Wszystkie wymienione warianty są potencjalnie możliwe. Papieżem nie musi zostać wybrany kardynał. Może nim – teoretycznie – zostać każdy ochrzczony mężczyzna. Także świecki. Punkt za wiedzę. Nawet jeśli wydaje się, że prawdopodobieństwo takiego rozwoju sytuacji jest minimalne.

Oceniany jest pontyfikat i samo odejście. W Dzienniku Zachodnim Marek Twaróg pisze, że odchodzi papież, który umiał zadziwić świat. Benedykt XVI okazał się inny, niż kard. Ratzinger. Jacek Hołówka, etyk i ateista (również Dziennik Zachodni), docenia papieską wolność rezygnacji z władzy „która mu się trafiła”. Jego zdaniem papież-senior ma szansę pokazać Kościołowi, któremu „zawsze groziło zaplątanie się w doczesność i sprawy przyziemne”, że są rzeczy nie mniej ważne. Może nawet ważniejsze. Są nimi wzniosłość i duchowość. W Rzeczpospolitej w podsumowującym tekście zwraca się uwagę na komentarze negatywne ze strony dostojników kościelnych. Australijski arcybiskup George Pell otwarcie krytykuje papieską decyzję. Jego zdaniem będzie ona miała „destabilizujący wpływ na Kościół” Jarosław Mikołajewski (Gazeta Wyborcza) ma do papieża żal, że swoją decyzją odarł święte miejsce i nas z religii. Papiestwo to nie sakrament, ale tak było odbierane, przez to że nie można zrezygnować – cytuje wypowiedź pewnego włoskiego księdza. Pomyłka interpretacyjna, którą trzeba skorygować. W sobie samym.

To moje podstawowe wrażenie przy lekturze wszystkich tych komentarzy. Pomyłka interpretacyjna. Pomyłka co do tego, jaki był kard. Ratzinger i pomyłka co do znaczenia papieża. Kościół nie jest oparty na tym czy innym papieżu, ale na Chrystusie. To w Nim, nie w papieżu, pokładamy nadzieję. Jeśli Benedykt XVI przypomina, że Chrystus Kościoła nie opuści, to nie znaczy że spycha z siebie odpowiedzialność. Nigdy nie był właścicielem Kościoła. Nigdy nie miał władzy absolutnej.

Czy ta decyzja zdestabilizuje Kościół? To prawda, może wzmocnić naciski na papieża, by odszedł. Tyle że… nikt i nic nie może papieża do takiej decyzji zmusić. Co więcej: decyzja wymuszona byłaby nieważna. Najważniejsze jest jednak co innego: stabilność Łodzi Piotrowej zależy od Chrystusa, który potrafi uciszyć burzę. Gdy przerażeni uczniowie obudzili Go na środku jeziora, pytał: Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary? To pytanie zadane zostało także nam.

Najtrudniej chyba polemizować z prof. Hołówką. Najtrudniej, bo zdanie, które wypowiedział, można różnie rozumieć. To prawda, Kościołowi i katolikom grozi aktywizm. Grozi niedostrzeganie znaczenia modlitwy. Jeśli tak rozumieć stwierdzenie o ryzyku „zaplątania się w doczesność i sprawy przyziemne”, to zgoda. Boję się jednak, że jest w tym też drugie dno: sprowadzenia Kościoła tylko do sacrum, oddzielonego przepaścią od profanum czyli codzienności. Boję się, że jest w tym postulat pozostawienia doczesności poza Bogiem. Jeśli Kościół ma być wierny Bogu musi łączyć i splatać sferę ducha i ciała, sacrum i profanum, duchowość i aktywizm. Musi miłować Boga i człowieka.

Na koniec kilka słów z bloga s. Małgorzaty Chmielewskiej. Benedykt XVI odchodzi z pola widzenia, ale, jak sam mówi, będzie z nami mocniej. Już nie Ojciec, a ... Dziadek. Papież-emeryt- Benedykt XVI. Niech Pan mu błogosławi i go strzeże.

Nie widziałam lepszego podsumowania. Pozwalam sobie zapożyczyć :-)