Uproszczenia ranią

GN 5/2013 Świdnica

publikacja 04.02.2013 09:28

O liturgii eksperymentów, postawie schizmatyckiej i nieposłuszeństwie wobec papieża mówi ks. Zbigniew Chromy.

Ks. Zbigniew Chromy podczas celebracji Mszy św. w nadzwyczajnej formie  rytu rzymskiego (trydenckiej) ks. Roman Tomaszczuk Ks. Zbigniew Chromy podczas celebracji Mszy św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego (trydenckiej)

Ks. Roman Tomaszczuk: Czasami ludzie słyszą „lefebryści”, a patrzą w kierunku tradycjonalistów… Jak rozróżnić jednych od drugich?

Ks. Zbigniew Chromy: – Odpowiadając na to pytanie, trzeba powiedzieć, że ogólnie ludzie w swoim życiu posługują się uproszczeniami i myśleniem stereotypowym. W tym wypadku, jeśli widzą, że ktoś chodzi na starą Mszę, to często określają go mianem „lefebrysty”, które to określenie stało się dla wielu synonimem zacietrzewionego typka spod ciemnej gwiazdy. Ten uproszczony i niesprawiedliwy schemat stosują też niestety księża… Odkąd zacząłem odprawiać Mszę trydencką, często byłem tak nazywany. Środowisko ludzi lubiących stary ryt jest bardzo zróżnicowane. Na starą liturgię chodzą, o ile wiem, były marszałek Sejmu M. Jurek, senator F. Libicki czy też red. T. Terlikowski oraz inni. Środowisko to różni się stosunkiem do papiestwa i nauczania posoborowego.

Członkowie Bractwa św. Piusa X (określenie lefebryści, choć krótkie, jest dla nich obraźliwe) szczególnie negatywnie oceniają soborową deklarację o wolności religijnej, ekumenizm oraz konstytucję „Gaudium et spes”.

We Wrocławiu tradycjonaliści w sporej liczbie przeszli do lefebrystów. Jak oceniasz takie fakty?

– Benedykt XVI w liście do biskupów z marca 2009 r. napisał, że „dopóki Bractwo nie ma statusu kanonicznego w Kościele, także jego szafarze (…) – nawet jeśli została z nich zdjęta kara kościelna – nie pełnią w sposób uprawniony żadnej posługi w Kościele”. Gdyby we Wrocławiu nie było Mszy trydenckiej w innym miejscu, to bym to może zrozumiał, ale od ponad 10 lat jest tam duszpasterstwo tradycyjne.

Co cię pociąga w liturgii nadzwyczajnego rytu rzymskiego?

– Kardynał Koch, watykański szef od ekumenizmu, uważa, że liturgia pojmowana jako ciągłe eksperymentowanie oddaliła się w wielu punktach od liturgicznej wizji soboru, której centrum jest tajemnica paschalna. Uważam podobnie. Potrzeba nowego ruchu liturgicznego. Odpowiadając, użyję argumentu o. Chalufour OSB: „Dawna liturgia to integralna część żywej Tradycji Kościoła, mogąca dostarczyć solidnego duchowego pokarmu katolikom XXI wieku”. Mnie dostarcza i pomaga mi lepiej odprawiać Mszę św. w zwyczajnej formie, tak więc polecam!

Wiele mówi się o dzisiejszych nadużyciach liturgicznych, ale kiedyś, gdy panowała liturgia trydencka, też były, więc czemu te współczesne są tak demonizowane przez tradycjonalistów?

– Jeżeli chodzi o nadużycia, to między współczesnymi nadużyciami a tymi przed soborem jest różnica nie tylko ilościowa, ale i jakościowa. Mimo wszystko dawniej nikt nie odprawiał z nosem klowna, nie czytano zamiast Ewangelii „Małego Księcia” – mógłbym tak wymieniać do znudzenia.

Mój internetowy felieton o lefebrystach wywołał wielkie oburzenie, fora były pełne zarzutów pod moim adresem; czemu to środowisko jest takie drażliwe?

– Jak się jest kopanym przez 50 lat, to można się nabawić mentalności sekciarskiej. To po pierwsze. Poza tym, zabierając się do dyskusji z tradycjonalistami, trzeba się liczyć z tym, że znają oni lepiej niż przeciętni katolicy zarówno doktrynę, jak i prawo kościelne, a tego, mówiąc delikatnie – trochę zabrakło w twoim tekście. Tytuł „Lefebryści – mylicie się” jest nie do końca prawdziwy – bo niestety nie mylą się we wszystkim. Rów- nie dobrze mogłeś napisać „Ekumeniści – mylicie się” – pewnie z jeszcze większym odzewem na forach internetowych. C

Czemu lefebrystom nie wystarcza to, co zrobił dla Mszy trydenckiej Benedykt XVI?

– Nie tylko oni nie słuchają papieża, a Msza św. to tylko jeden z elementów sporu. Trzeba wymienić jeszcze wspomnianą wyżej sprawę wolności religijnej oraz dialogu ekumenicznego czy międzyreligijnego, gdzie w przeszłości strona katolicka często zachowywała się jak „brzydka panna bez posagu”.

W naszej diecezji można modlić się na Mszy w rycie trydenckim, ale tłumów nie ma.

– Ta Msza św. nie jest dla tłumów i kryterium ilościowe nie jest najlepsze (w IV w. świat był w większości ariański!). Na Piasku we Wrocławiu na nowej Mszy św. jest mniej ludzi niż na starej. Kiedy taka Msza była sprawowana u św. Józefa w Świdnicy jako jedna z niedzielnego grafiku, ludzi nie było wcale tak mało.

Uważasz, że najlepiej byłoby, gdyby ryt zwyczajny został zastąpiony rytem nadzwyczajnym?

– Jestem realistą i nie sądzę, żeby Kościołowi dobrze zrobiła kolejna rewolucja, jak ta z roku 1970. Sama Msza trydencka niczego nie zmieni w Kościele. W XVIII wieku była tylko ona, a większość biskupów, np. we Francji i w Polsce, była masonami. Teraz jednak mamy szansę, by dwie formy liturgii rzymskiej, żyjące do tej pory z dala od siebie, mogły się nawzajem poznać, czemu z pewnością nie będą służyć uproszczenia i niechęć prezentowane zarówno przez zapiekłych obrońców „ducha soborowego”, jak i „obrońców Tradycji”.