Skryci komentatorzy

Andrzej Grajewski

GN 42/2012 |

publikacja 18.10.2012 00:15

Sobór Watykański II był największą do czasu wyboru Jana Pawła II próbą infiltrowania Kościoła przez tajne służby obozu komunistycznego.

Skryci komentatorzy east news Inauguracja Soboru Watykańskiego II w Bazylice św. Piotra 11 października 1962 roku

Sobór budził zainteresowanie nie tylko jako miejsce dyskusji decydującej o przyszłości Kościoła, ale także jako ważne miejsce spotkania Wschodu z Zachodem. Dla świata podzielonego zimną wojną miało to kapitalne znaczenie. Komuniści zauważyli, że szukając dialogu ze światem, Kościół modyfikuje swoją twardą ocenę komunizmu, zawartą w dokumentach Piusa XI oraz Piusa XII. Pojawiła się więc pokusa, aby reformy soborowe wykorzystać dla legitymizacji własnego systemu oraz akceptacji pojałtańskiego status quo w Europie i na świecie.

Nie drażnić bestii

Zachód bał się konfrontacji ze Związkiem Sowieckim i pogląd ten był bliski także Janowi XXIII, który – zwłaszcza od czasu kryzysu karaibskiego w październiku 1962 r. – starał się zajmować stanowisko niezależnego autorytetu moralnego, ułatwiającego dialog między supermocarstwami. Również wzrost siły politycznej włoskiej partii komunistycznej nakazywał papieżowi szukanie porozumienia z systemem, który znajdował się wówczas u szczytu swej potęgi. Podczas spotkania z ambasadorem rządu RP na uchodźstwie Kazimierzem Papée Jan XXIII streścił sens wschodniej polityki Watykanu słowami: „Nie możemy drażnić bestii”. Nie wróżyło to nic dobrego blisko 50 mln katolików cierpiących prześladowania za wiarę. Papież czynił starania, aby w soborze uczestniczyła także delegacja rosyjskiej Cerkwi prawosławnej. Po wielu problemach zjawili się dwaj przedstawiciele Patriarchatu Moskiewskiego: Witalij Borowoj i Władimir Kotlarow. Obaj nie tylko reprezentowali Cerkiew, zależną w każdym calu od Kremla, ale byli wprost informatorami sowieckiego wywiadu. Ich przybycie poprzedziły tajne pertraktacje w Metzu z abp. Nikodemem, metropolitą leningradzkim oraz agentem KGB. Ze strony katolickiej w rozmowach brał udział kard. Eugène Tisserant, odpowiedzialny za Kongregację ds. Kościołów Wschodnich. Stronie sowieckiej miano zagwarantować, że nie dojdzie na soborze do potępienia systemu komunistycznego ani sowieckiej polityki wyznaniowej.

Warszawa wchodzi do gry

Przed rozpoczęciem soboru w Departamencie IV MSW powstał plan systematycznego pozyskiwania informacji o jego przebiegu, a także informowania o nim przez polskie media. Instrukcje w tej sprawie były jasne: wycinać wszystkie głosy krytyczne na temat sytuacji wyznaniowej w krajach socjalistycznych oraz wspierać tzw. reformatorskie skrzydło w Kościele, piętnując tradycjonalistów jako największe zagrożenie dla Kościoła, ale także międzynarodowego ładu. Informatorzy bezpieki wywodzili się z kilku kręgów: byli to przede wszystkim peerelowscy dyplomaci, którzy mieli swobodny dostęp do materiałów soborowych oraz często spotykali się z przedstawicielami Kurii Rzymskiej. Szczególnie użyteczni byli dyplomaci pod przykryciem, czyli w istocie funkcjonariusze wywiadu PRL, których w korpusie dyplomatycznym akredytowanym w Rzymie nigdy nie brakowało. To oni „obsługiwali” lokalne źródła, czyli spotykali się z tajnymi współpracownikami przebywającymi w Rzymie. Ważną rolę w zdobywaniu informacji odgrywali też korespondenci komunistycznej prasy, akredytowani w Rzymie. Jednym z najbardziej wpływowych był Ignacy Krasicki, wieloletni korespondent polskiej prasy i radia w Rzymie, którego analizy lądowały w kierownictwie państwa. Wiedział sporo, gdyż dysponował rozległą siatką kontaktów, zarówno wśród polskiego duchowieństwa przebywającego na soborze, jak i wśród emigracji.

Wiedeńskie rozmowy

Jednak najważniejszym źró- dłem informacji było kilku duchownych pracujących w Watykanie, którzy szczegółowo informowali o zakulisowych rozmowach toczonych na soborze. Dla uniknięcia dekonspiracji tych agentów, nie byli oni prowadzeni przez nikogo z rzymskiej rezydentury wywiadu PRL, ale na spotkania z nimi przyjeżdżał oficer bezpieki z Warszawy. Był nim mjr Konrad Straszewski, jeden z najlepszych specjalistów od spraw kościelnych, który zakończył karierę w stopniu generała. W tej akcji podejmowano nadzwyczajne środki ostrożności. Z najważniejszymi spośród swych informatorów Straszewski spotykał się nie w Rzymie, ale w Wiedniu, a jako że znał język włoski, nie można wykluczyć, że miał kontakty nie tylko z Polakami. Postacią kluczową w tej rozgrywce prowadzonej przez bezpiekę był prymas Polski kard. Stefan Wyszyński, którego każdy krok w Rzymie był uważnie śledzony i analizowany. Bezpiekę irytowało, że kard. Wyszyński zarówno w kraju, jak i w Rzymie zwracał uwagę na tymczasowość systemu komunistycznego i przekonywał, iż to właśnie w „katolickiej Polsce” będzie początek końca ustroju komunistycznego. Jeśli uwzględni się fakt, że słowa te zostały napisane w raporcie bezpieki z maja 1965 r., trudno przejść obojętnie obok dalekowzroczności prymasa Polski i trafności jego analiz. Bezpieka wiedziała także, że kard. Wyszyński starał się podczas soboru zabiegać o prawa Kościoła katolickiego w krajach socjalistycznych oraz upominał się o wsparcie dla chrześcijan w Związku Radzieckim.

Prowokacja

Znaczenie kard. Wyszyńskiego na soborze spowodowało, że bezpieka przygotowała przeciwko niemu szereg prowokacji. Każde jego wystąpienie było krytycznie komentowane w prasie polskiej i zachodniej. W relacjach polskich mediów przedstawiano kard. Wyszyńskiego jako skrajnego integrystę, przeciwnego wszelkiej reformie soborowej.

Kardynał był atakowany także w mediach na Zachodzie. Skrajnie prawicowe, ale wpływowe u części hierarchów włoskich pismo „Il Borghese” przekonywało, że kard. Wyszyński i pozostali polscy uczestnicy soboru są „szpiegami Gomułki” i wykonują zadanie powierzone im przez partyjne kierownictwo kraju. W tym samym czasie komunistyczna „L Unita” krytykowała Wyszyńskiego za rzekomy skrajny konserwatyzm, przejawiający się oporem wobec wszelkich prób zmian w Kościele. Trudno w tej chwili wykazać, czy publikacje te były wynikiem jedynie złego rozeznania piszących je dziennikarzy. Największą prowokacją było jednak dostarczenie w listopadzie 1963 r. ojcom soborowym tzw. „Memoriału” o niektórych przejawach kultu maryjnego w Polsce. Prymas był w nim przedstawiony nie tylko jako skrajny integrysta, ale i promotor fałszywej mariologii. Tekst stanowił zręczne pomieszanie faktów oraz kompletnie odbiegających od rzeczywistości interpretacji. Dokument, jak ustalił Sławomir Cenckiewicz, przygotował dla IV Departamentu SB zespół dziesięciu duchownych – tajnych współpracowników, nieźle orientujących się w problemach teologicznych.Treść paszkwilu przedostała się do włoskiej prasy, która zrobiła z niego sensację. Sprawa była na tyle poważna, że prymas zdecydował się zareagować, pisząc wyjaśnienia dla ojców soborowych. Równie szkodliwe były posunięcia części działaczy katolickich, którzy za plecami prymasa przygotowali dokument pt. „Opinia”, przekazany do sekretariatu stanu Stolicy Apostolskiej. „Opinię” przywiózł do Rzymu Stanisław Stomma, który mógł tam wyjechać tylko dlatego, że wstawił się za nim prymas. Dokument miał rzekomo przedstawiać poglądy środowisk katolickich zgrupowanych w klubach inteligencji katolickiej przy „Tygodniku Powszechnym” oraz miesięcznikach „Znak” i „Więź”. W fałszywym świetle przedstawiał stan stosunków Kościół–państwo w Polsce oraz wzywał do podjęcia szybkich rozmów o nawiązaniu stosunków dyplomatycznych miedzy Warszawą a Watykanem. Prymas był przeciwnikiem takiego rozwiązania. Sugerował, aby najpierw zagwarantowane były podstawowe prawa i wolności Kościoła w Polsce, a dopiero później nawiązane zostały stosunki dyplomatyczne. Stomma zabiegał, aby „Opinię” nagłośniła Wolna Europa. Tylko przytomna reakcja Jana Nowaka-Jeziorańskiego udaremniła także i tę prowokację.

Czy to było skuteczne?

Ocena skuteczności działań podejmowanych przez bezpiekę w czasie soboru jest trudna z powodu zniszczenia wielu materiałów. Sowieckich nie znamy zaś wcale. Z pewnością Stolica Apostolska wychodziła wówczas z założenia, że komunizm jest systemem trwałym, który przez długi czas będzie obecny w historii świata. Do tego dochodziło rozczarowanie zachodnią demokracją, przeżywającą fazę ostrej reakcji antyreligijnej. Z tej perspektywy realny socjalizm w Europie Wschodniej mógł się wydawać interesującym eksperymentem. Komunistyczne tajne służby swoimi kanałami starały się ten pogląd wzmacniać, wykorzystując w tym celu także ludzi, którzy z różnych powodów podzielali pogląd o nieuchronności długiego istnienia komunizmu i konieczności przystosowania się Kościoła do życia w takich warunkach. Miało to wpływ na przebieg soboru, jak i dalszą jego recepcję, a ponadto spowodowało podziały w obozie katolickim, w różnym stopniu zauważalne do dzisiaj.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.