Ekipa od Dobrej Nowiny

Justyna Tylman; GN 29/2012 Koszalin

publikacja 11.08.2012 07:00

My nie przychodzimy nauczać, raczej posłuchać i nauczyć się czegoś od ludzi, których spotykamy – mówi Konstanty „Kostek” Fiedorowicz, młody ewangelizator z Białogardu.

Ekipa od Dobrej Nowiny Justyna Tylman/ GN Błogosławieństwo domów Najświętszym Sakramentem.

Po raz 6. akcja zainicjowana przez ks. Radka Siwińskiego przyciągnęła młodych z całej diecezji. Dla nich wyjazd na wieś to sposób na spędzenie wakacji.

Od drzwi do drzwi

Asia Grzywacz pochodzi z Trzcianki, ale studiuje w Krakowie. – Już prawie kończę, jeszcze tylko obrona we wrześniu – mówi pogodnie. Każdego roku czeka na wakacje, kiedy będzie mogła znowu iść z Dobrą Nowiną. – Żyje od ewangelizacji do ewangelizacji, bo doświadczenia, jakimi dzielą się ze mną ludzie, są dla mnie najlepszym świadectwem obecności Boga – mówi.

Ewangelizatorzy zaczynają dzień od adoracji, później jedzą śniadanie i zabierają się do pracy. Na początek trzeba zebrać dzieci z całej wioski, żeby wspólnie się pobawić, pośpiewać, a później w kościele, w czasie krótkiej katechezy, powiedzieć najmłodszym o Bogu. – Dla maluchów to ogromna frajda, bo zazwyczaj nikt nie organizuje im czasu, a my przez zabawę ewangelizujemy – mówi Asia.

Po południu przychodzi czas na trudniejszą część głoszenia Dobrej Nowiny. Teraz trzeba wyjść do ludzi, iść od drzwi do drzwi. – Jest to trochę trudne, ale osoby, które nas wpuszczają, podchodzą do nas z wielką życzliwością, otwierają przed nami swoje serca. Najczęściej czekają na nas, liczą, że przyjdziemy, że ich odwiedzimy. Czasami, gdy nie uda nam się dotrzeć do któregoś z domów, skarżą się, że do nich nie przyszliśmy – mówi. – Biorąc udział w tej ewangelizacji, wiedziałam, że idę mówić o Jezusie drugiemu człowiekowi i nie zastanawiałam się, jak to będzie z tym pukaniem do drzwi.

Każdego dnia są w innej miejscowości. W niektórych nie tylko nie ma kościoła, ale nawet kaplicy. – W jednej z takich wiosek ludzie bardzo się napracowali, żeby było gdzie odprawić Mszę św. W świetlicy stanął ołtarz, przyniesiono kwiaty. Wszystko to wywarło na mnie ogromne wrażenie – zaznacza dziewczyna.

Pukajcie, a...

– Postawa ewangelizatorów jest godna podziwu, zwłaszcza że niektórzy z nich nie kończą tylko na tej jednej akcji, ale już szykują się do dalszej drogi. Jest w nich ogromne pragnienie dawania świadectwa, mówienia o swojej przynależności do Chrystusa, a już sama forma zapukania do drzwi wymaga ogromnej odwagi – mówi ks. Piotr Skiba, który wraz z grupą młodych ewangelizował parafię w Sławsku.

Marta Wojtkowiak właśnie wróciła z pracy. Ma jeszcze trochę obowiązków, musi przecież posprzątać i ugotować obiad. Ale nie szczędzi czasu, żeby przyjąć gości głoszących Dobrą Nowinę. – Dla mnie to nie jest jakieś zaskoczenie, wiadomo, inaczej jest w wiosce, inaczej w mieście, tu nie zamyka się drzwi tak szybko. Chodzę do Kościoła, znam księdza i wiedziałam, że będą u nas ewangelizatorzy – mówi.

Pani Marta w Sławsku mieszka od 8 lat, ale po raz pierwszy spotyka się z taką inicjatywą. – Dobrze, że młodzi nie noszą ze sobą Pisma Świętego, nie każą dyskutować na odczytany wcześniej fragment. To, że przyszli i otwarcie ze mną porozmawiali, bardziej do mnie przemawia – dodaje. Ewangelizatorzy mają taką metodę, która świetnie się sprawdza. – Chcemy przede wszystkim podpytać o zdrowie, o to, jak się żyje, co sprawia radość, a co smutek. Podchodzimy do rozmówcy jak do brata, a nie obcego – mówi Aśka.

Bóg w dom

Kilka domów dalej drzwi otwiera młoda dziewczyna, Ilona Dąbrowska. Na rękach trzyma 2-letniego syna Adiego. – Czekaliśmy na was – mówi i zaprasza do środka. Prowadzi nas do pokoju, w którym jej mąż Marek właśnie siada do obiadu. – Może chcecie trochę spaghetti? – pyta. Kiedy odmawiamy, proponuje wodę, która w tak upalny dzień pomaga przetrwać. – Nareszcie coś się u nas dzieje, fajnie, że jesteście – mówi Marek. Młodej mamy nie trzeba zachęcać do rozmowy, wypytuje księdza, skąd jest, opowiada, że sama też chodziła na pielgrzymki. Mówi, że rok temu wrócili do Polski. – Może trochę biedniej się żyje, ale synek ma kontakt z dziadkami – wyjaśnia. Wcześniej mieszkali w Hiszpanii. Opowiadają, jaka jest tam sytuacja Kościoła. – Nie jest jak u nas, że ludzie tłumnie na Mszę świętą przychodzą, albo że na Pasterkę idą – pod tym względem u nas jest lepiej – mówi pan Marek. – Ale tam ludzie nie gonią tak za pieniądzem, nie ma takiej społecznej presji, że trzeba się dorobić. Zanim wyjdziemy, ksiądz błogosławi rodzinę i zaprasza na Mszę świętą. Ewangelizatorzy nie zostają długo, czas odwiedzić kolejny dom, a wioska liczy ponad sto numerów.

Do Sławska ewangelizatorów zaprosił proboszcz ks. Cezary Filimon. – Pomysł zrodził się, kiedy w czasie Adwentu gościliśmy z rekolekcjami ks. Rafała Jaroszewicza i taka odmiana spodobała się parafianom. Doświadczyli wspólnoty Kościoła, która nie zamyka się w schematycznej wierze – tłumaczy. Proboszcz ma nadzieję, że taka forma doświadczania Boga sprowokuje parafian, zwłaszcza tych młodych, do przemyśleń. – Dzisiaj prawie wszyscy siedzą z nosem w internecie, a to zamyka. Młodzi potrzebują takiej formy rekolekcji, żeby się odważyli pójść z wiarą poza swój dom, potrzebują autentyzmu – dodaje.

Kostek w ewangelizacji wiejskiej bierze udział pierwszy raz. – Jasne, mógłbym znaleźć sobie coś innego do roboty w czasie wakacji, ale mnie ciągnęło, żeby poznać tę inicjatywę od kuchni – mówi. – Jestem zaskoczony otwartością i szczerością tych, którym przyszedłem powiedzieć, że Kościół jest nie tylko dla ludzi starszych i że przede wszystkim jest ciągle żywy i prawdziwy – dodaje.

Po Mszy św. przychodzi ten najważniejszy moment, kiedy Jezus w Najświętszym Sakramencie „idzie” błogosławić domy mieszkańców. – Ludzie klękają przy swoich domach, wzruszają się, bo czują, że chociaż mieszkają na uboczu, to Bóg o nich pamięta – wyjaśnia Asia. Ewangelizacja nie kończy się jednak na  błogosławieństwie. Po pracowitym dniu czas rozpalić ognisko. – To moment, w którym można jeszcze bardziej się zintegrować. Ludzie widzą, że my nie przychodzimy wykładać o Bogu, my Bogiem żyjemy. Nawet wtedy, gdy siedzimy przy ognisku i pieczemy kiełbaski – dodaje dziewczyna.

Ewangelizatorów będzie można spotkać jeszcze w Świerznie od 11 do 19 sierpnia, w Dzierżążnie od 18 do 26 sierpnia oraz w okolicach Świdwina od 26 sierpnia do 2 września.