Warmińskie non possumus

Ks. Piotr Sroga; GN 25/2012 Olsztyn

publikacja 03.08.2012 06:52

On szczególnie mógł czuć niebezpieczeństwo i gdyby wyjechał, byłoby to usprawiedliwione. Jednak został ze swoimi.

Warmińskie non possumus Reprodukcja: ks. Piotr Sroga/ GN Ks. Zink z kard. Wyszyńskim, którego nie zdradził.

Uczniowie z Gietrzwałdu mają nowego patrona szkoły. Silnego, nieugiętego i wyrazistego. Kapłana, który złu się nie kłaniał. W sobotę, 16 czerwca, odbyły się uroczystości z udziałem przedstawicieli Kościoła i władz świeckich. Dzięki temu mało znana postać  warmińskiego kapłana, ks. Wojciecha Zinka, została wydobyta z zapomnienia. – Przekonuje mnie odwaga ks. Zinka. Przeciwstawił się niesprawiedliwemu prawu i poniósł za to konsekwencje – mówi Mateusz Dominikowski, gimnazjalista. – Jako jedyny z episkopatu nie podpisał dokumentu przeciw kard. Wyszyńskiemu. Możemy brać z niego przykład, że nie musimy iść za tłumem. Nie upodabniał się do innych, ale miał swoje zdanie – dodaje jego kolega Jakub Kochanowski. – Do mnie przemawia uczciwość wobec przyjaciół – mówi Ola Borsuk. Uczniowie wiedzą, co mówią, gdyż w ramach przygotowania do uroczystości zapoznali się z historią życia nowego patrona.

Warmińskie non possumus   Ks. Piotr Sroga/ GN Miejsce spoczynku ks. Wojciecha na gietrzwałdzkim cmentarzu. Intrygujący grób

– Sprawa zaczęła się jakieś 10 lat temu. Byłem wtedy nauczycielem historii, odpowiedzialnym za prowadzenie ścieżki edukacji regionalnej. W szkole jest izba regionalna, do której uczniowie przynoszą różne stare rzeczy. Powstało takie małe muzeum. Postanowiliśmy wykorzystać to w konkursie „Cudze chwalicie, swego nie znacie” – mówi Leszek Orciuch, dyrektor szkoły. Na uroczystość przyszedł Jarosław Kurski, obecny zastępca redaktora „Gazety Wyborczej”. Było to zaskoczenie. W przerwie okazało się, że ściągnęła go do Gietrzwałdu jedna z mogił na tutejszym cmentarzu – właśnie ks. Wojciecha Zinka. Idąc główną alejką gietrzwałdzkiego cmentarza, po lewej stronie, pod jedynym w tym miejscu świerkiem, wśród pochylonych krzyży nagrobków rodziny Tyżak, można zobaczyć okazały granitowy blok. Inskrypcja po łacinie oraz nazwisko Adalbertus Zink. – Zaintrygowało mnie to. Okazało się, że jest to znany kapłan. Jego matka pochodziła z nieodległych Woryt. Poprosiłem po jakimś czasie jedną z uczennic, aby napisała pracę na temat ks. Zinka. Sam też zacząłem interesować się tą postacią. Doszedłem do wydarzeń związanych z aresztowaniem kard. Wyszyńskiego i odważnej postawy warmińskiego kapłana – wspomina Leszek Orciuch.

Szkoła nie miała patrona i rok temu nauczyciele zaproponowali znalezienie odpowiedniej postaci. Wtedy też przewodniczącym rady rodziców został Adam Kochanowski, miłośnik lokalnej historii. Zarówno on, jak i dyrektor pomyśleli o ks. Zinku. Odbył się plebiscyt i warmiński ksiądz zwyciężył. Oczywiście przy zachowaniu odpowiednich procedur. Rada gminy musiała zatwierdzić kandydata na patrona. Tak się też stało. – Musi być oczywiście przełożenie na wzorce wychowawcze. Przeciętny mieszkaniec gminy nie wiedział, kto to jest ks. Zink. W tym samym czasie powstał film „Róża”, który uświadomił mi położenie tutejszych mieszkańców w roku 1945, gdy wchodzili Rosjanie. Pomyślałem sobie, że on szczególnie mógł czuć niebezpieczeństwo i gdyby wyjechał, byłoby to usprawiedliwione. Jednak został ze swoimi. Poza tym w chwili próby okazał lojalność wobec polskiego prymasa, choć wydawało się, że jest on narzuconym po wojnie zwierzchnikiem – mówi dyrektor gimnazjum.

Zsyłka za pytanie

Faktycznie, historia ks. Wojciecha Zinka jest wyjątkowa. Urodzony w Bydgoszczy wędrował wraz z rodziną po świecie. Jego ojciec pracował na kolei, co tłumaczy częste przeprowadzki. Na Warmię rodzice Wojciecha przybyli około roku 1916, do Bisztynka. W życiorysie napisanym przed wstąpieniem do Wyższego Seminarium Duchownego „Hosianum” w Braniewie czytamy, że od najmłodszych lat czuł w sercu głos powołania kapłańskiego. W trakcie studiów seminaryjnych musiał odbyć praktykę duszpasterską w Gietrzwałdzie, gdyż był za młody na święcenia, nie miał wieku kanonicznego. Okazało się jednak, że był to czas błogosławiony, gdyż parafia ta była wówczas ośrodkiem polskości na Warmii. Dodatkowo pod opieką ks. Jana Hanowskiego uczył się języka polskiego. Kolejne placówki, powierzane zadania i nadane godności tworzą obraz niezwykłego człowieka i kapłana. Jest jednak kilka wydarzeń, który ukazują hart jego ducha i odwagę.

Pierwsza historia związana jest z wejściem armii czerwonej na Warmię. Mieszkał wtedy w Podklejkach u rodziny Orłowskich. Warunki były bardzo trudne, gdyż Sowieci zajęli wszystkie pomieszczenia, zostawiając do dyspozycji tylko kuchnię. Mieszkało w niej kilkanaście osób. Po kilku dniach czerwonoarmiści przyszli, by zabrać na dwa dni wszystkich mężczyzn do pracy. Ks. Zink podszedł wtedy do ściany, zdjął z niej krzyż i zapytał, czy mogą przysiąc, że po dwóch dniach wszyscy wrócą do domu. Wcześniej powiedział, iż jest katolickim księdzem. Zapadło milczenie i nie było odpowiedzi. Jeszcze tego samego dnia, wraz z grupą kilkudziesięciu mężczyzn, został przewieziony do Nidzicy. Tam załadowano wszystkich do wagonów kolejowych i wywieziono na Wschód. Ks. Wojciech trafił do Iławki Pruskiej (dziś Bagrationowsk). Przebywał tam do marca 1946 roku.

– Ryzykując życie, ks. Zink pozostał ze swoją owczarnią, wierny powołaniu i drodze życia, którą obrał. Nie dowiemy się nigdy, jak znosił przemiany, które niebawem miały nadejść. Był świadkiem upadku Niemiec, później narodzin nowej państwowości z ustrojem wrogim Kościołowi – mówi Leszek Orciuch.

Samotny prymas

Druga historia jest ogólnie znana i utrwalona nawet w jednym ze spektakli teatru telewizji. Aby ją jednak zrozumieć, należy rozpocząć od roku 1951. Rząd komunistyczny usunął wszystkich administratorów apostolskich na Ziemiach Odzyskanych, w tym bp Teodora Bunscha na Warmii. Musiał opuścić diecezję. Całą akcję poprzedziła nagonka na Kościół w „Trybunie Ludu”. Cztery dni później kard. Wyszyński zaakceptował wybór ks. Wojciecha Zinka i mianował go wikariuszem generalnym. Zarządzanie diecezją warmińską nie było wtedy łatwym zadaniem. Władze państwowe konfiskowały mienie kościelne, a wyzwaniem było także kierować kościołem, który stanowili autochtoni i przybyli ze Wschodu repatrianci. Historia pokazała, że ks. Zink przyczynił się do stabilizacji i rozwoju Kościoła na Warmii. Jednak jednocześnie zapamiętano go jako obrońcę Prymasa Tysiąclecia. Po jego aresztowaniu 25 września 1953 roku episkopat okazał słabość, podpisując trzy dni później „Deklarację o stworzeniu warunków do normalizacji stosunków między państwem a Kościołem”. 28 września wydano kolejny dokument „Wezwanie Episkopatu do wiernych o zachowanie spokoju w kraju”. Było to zabezpieczenie rządu przed próbami obrony kard. Wyszyńskiego. Obydwa dokumenty i dodatkowo komunikat władz na temat przetrzymywania prymasa miały być odczytane 4 października.

Nie podpiszę

Urzędnik Samodzielnego Referatu ds. Wyznań dostarczył te dokumenty ks. Zinkowi i zaproponował pomoc w dostarczeniu ich do poszczególnych parafii. Ten odmówił. Dwa dni później władze zorientowały się, że pisma nie zostały dostarczone do dziekanów. Zażądano wyjaśnień. Administrator warmiński stwierdził, że materiałów nie zamierza wysyłać, gdyż nie widzi takiej potrzeby. Został wezwany do gabinetu Prezydium WRN w Olsztynie. Znów próbowano go namówić do współpracy. Nic nie pomogło, ks. Zink został nieugięty. W rozmowie z bp. Choromańskim stwierdził: „jest już za późno na rozesłanie materiałów, i że doskonale zdaję sobie sprawę ze skutków, jakie mogą nastąpić, lecz swego zdania nie zmienię”. Odmówił także podpisania „Deklaracji”. Potem nastąpiło aresztowanie, które opisuje ks. Sławomir Brewczyński: „Około 20.00 wrócił do swojego mieszkania przy ulicy Staszica. Władze w tym czasie wydały już nakaz jego aresztowania. Oddział funkcjonariuszy UB otoczył budynek, a gdy odmówił otwarcia drzwi, wdarli się do środka wybijając szybę w oknie. W mieszkaniu przeprowadzono trwającą trzy godziny rewizję. Po jej zakończeniu ks. Wojciech Zink zapalił jeszcze papierosa i oznajmił, że jest gotów. Został aresztowany i wywieziony do Warszawy, do więzienia na Mokotowie, gdzie przebywał przez 16 miesięcy. Był więziony z bp. Czesławem Kaczmarkiem, oskarżonym o szpiegostwo, oraz z bp. Antonim Baraniakiem, który tak jak on odmówił podpisania »Deklaracji« i »Wezwania«”. Sam prymas Wyszyński z goryczą mówił o swoim aresztowaniu, że w obronie Prymasa Polski stanął tylko... pies i Niemiec (pies kardynała – Baca i warmiński autochton – ks. Zink).

Korzystałem z książki ks. Sławomira Brewczyńskiego „Ks. Albert (Wojciech) Zink. Rządca diecezji warmińskiej w latach 1951–1953”, Olsztyn 2006.