Przypadkowe działanie Boga

Krzysztof Kozłowski; GN 27/2012 Olsztyn

publikacja 20.07.2012 06:37

– Na początku wszystko nie było unormowane, bez planu działania, ale było w nas wielkie pragnienie tworzenia wspólnoty w duchu Szkoły Nowej Ewangelizacji – mówi ks. Karol.

Przypadkowe działanie Boga Krzysztof Kozłowski/ GN Na adorację Najświętszego Sakramentu podczas wigilii Zesłania Ducha Świętego wspólnota przygotowała całonocne czuwanie. Oprócz tradycyjnych form modlitwy był również taniec uwielbienia.

Wspólnota modlitewno-ewangelizacyjna Uczniowie z Emaus, która działa przy parafii pw. Chrystusa Odkupiciela Człowieka w Olsztynie, skupia wiele osób. Są w niej uczniowie, studenci, osoby pracujące i starsze. Mimo że powstała zupełnie niedawno, bo we wrześniu 2011 r., palec Boży mocno pcha ją do przodu, podsuwając moderatorom kolejne wyzwania, które wydają się po ludzku wręcz niemożliwe do zrealizowania. Ale, jak mówią, po to jest modlitwa, by powierzać się Bogu, bo człowiek sam z siebie jest sługą bezużytecznym.

– Pragnienie powołania wspólnoty modlitewno-ewangelizacyjnej zrodziło się we mnie, kiedy pracowałem w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego na Nagórkach i poznałem wspólnotę „Ikona Trójcy Świętej” z Gdyni, która prowadziła rekolekcje ewangelizacyjne dla młodzieży w  szkołach i w parafii. Pomyślałem, że takie dzieło powinno powstać i w Olsztynie – mówi ks. Karol Krukowski, założyciel i duszpasterz Uczniów z Emaus.

Bez planu działania

Zalążek wspólnoty utworzyły osoby biorące udział w kursie „Filip” u saletynów w Olsztynie, a także młodzież skupiona w różnych parafialnych grupach. – Początkowo w gronie sześciu osób zaczęliśmy się spotykać, modlić, adorować Najświętszy Sakrament, uwielbiać Boga śpiewem i tańcem. W listopadzie ubiegłego roku nasza wspólnota oficjalnie otrzymała nazwę „Uczniowie z Emaus”. Dużo pomogła nam w zorganizowaniu się wspólnota „Ikona Trójcy Świętej” z Gdyni, wspierając nas swoją modlitwą i obecnością. Z biegiem czasu wspólnota stawała się coraz liczniejsza. W końcu mamy najlepszą orędowniczkę, bo naszą teraźniejszość i przyszłość oddajemy w ręce Maryi Gwiazdy Nowej Ewangelizacji – mówi nazaretanka s. Ewa Ginda CSFN, założycielka i opiekunka wspólnoty. – Byłam po rekolekcjach z o. Jamesem Manjackalem MSFS. Ksiądz Karol poszukiwał kontaktu do niego. Podczas spotkania zostałam zaproszona na kurs „Filip”. Potem ksiądz Karol powiedział, że modli się o to, bym pozostała we wspólnocie Uczniowie z Emaus. I zostałam. Odpowiedziałam na modlitwę – śmieje się Teresa Astramowicz-Leyk, która na co dzień pracuje na UWM w Olsztynie. I dodaje, że decyzja o tym nie była wcale prosta. Na spotkania musi dojeżdżać z drugiego końca miasta, więc droga przez remontowane ulice zajmuje jej sporo czasu. – Ale pomyślałam, że skoro jeździmy do hipermarketów na zakupy, to i do odległego kościoła możemy przyjechać. Zracjonalizowałam swoje obawy i jestem we wspólnocie, i jest mi dobrze – wyznaje.

Najważniejsze dzieło

Pierwszą inicjatywą wspólnoty była organizacja w parafii kursu „Filip”. Okazało się, że zapotrzebowanie wśród wiernych jest bardzo duże. Wzięło w nim udział 78 osób, z czego część zdecydowała się zostać uczniem z Emaus. – Oni utworzyli trzon wspólnoty. Od gimnazjalistów po osoby po sześćdziesiątce. Na spotkaniach zaczęła tworzyć się niesamowita rodzinna atmosfera. Każdy, kto przyjdzie, nie czuje się u nas obcy. Witamy się i żegnamy, błogosławiąc się nawzajem, stawiając krzyżyk na czole. Sam Jezus powiedział przecież, że mamy się błogosławić, a nie złorzeczyć sobie – mówi ks. Karol. Potem były kolejne kursy, a wspólnota postanowiła powołać Szkołę Nowej Ewangelizacji „Emaus” i włączyć się w organizację kursów Nowe Życie. – Widziałem, że przychodzą do nas osoby, które mają predyspozycje do ewangelizacji. Pomyślałem więc, że powinniśmy utworzyć taką szkołę. W sierpniu podpiszemy umowę wierności Szkole Świętego Andrzeja z Meksyku. Jej centrum w Polsce mieści się w Stryszawie – mówi s. Ewa Ginda CSFN.

– Szkoła Nowej Ewangelizacji jest odpowiedzią na wołanie bł. Jana Pawła II, który w 1983 r. na Haiti powiedział, że potrzebna jest w Kościele nowa ewangelizacja, która ma być „nowa w zapale, metodzie i środkach wyrazu”. Podejmujemy to wyzwanie. Przecież, jako uczniowie Chrystusa, jesteśmy zobowiązani do głoszenia Jego nauki, do przyprowadzania do Niego kolejnych osób – mówi Teresa Astramowicz-Leyk. Ale SNE to nie budynek, klasa, ławki i tablica na ścianie. To grupa ludzi, która zafascynowana jest niesieniem Chrystusa tam, gdzie Go nie ma, gdzie trzeba odnowić relacje międzyludzkie. – To miejsce, gdzie będziemy kształcić nowych ewangelizatorów. Ale bałem się. Myślałem: „Panie Jezu, ja… To nie ten adres”. Ale pragnienie było silniejsze ode mnie. Powierzyłem się Jezusowi – wyznaje ks. Karol. 13 maja br., w święto Matki Bożej Fatimskiej, proboszcz parafii ks. Andrzej Pluta zatwierdził dekretem istnienie Parafialnej Szkoły Nowej Ewangelizacji „Emaus”. – Moim wielkim pragnieniem jest, aby nasza szkoła została zatwierdzona również przez abp. Wojciecha Ziembę. Wtedy będziemy mogli rozszerzyć swoją działalność na całą archidiecezję – mówi ks. Karol.

Dyskoteki u Pana Boga

Uczniowie z Emaus to mieszkanka ludzi w różnym wieku, różnych upodobań i talentów. Jednak nikt w niej nie czuje się źle, a różnorodność diakonii – miejsc rozwijania swoich talentów – pozwala na realizację siebie i rozwój darów, które przecież każdy z nas otrzymał w dniu stworzenia. – Jak trafiłam do wspólnoty? Był to przypadek, czyli działanie Pana Boga – śmieje się Lidka Bielińska, animatorka i liderka diakonii uwielbienia. – Widząc potrzebę odnalezienia siebie przez ludzi,  postanowiliśmy utworzyć diakonie, aby każdy mógł się rozwijać – mówi. Tak powstała diakonia modlitwy, tańca, muzyczna, teatralna czy techniczna. – Ale naszym sercem jest diakonia modlitwy, bo całe życie powinno opierać się na modlitwie osobistej i wspólnotowej – mówi Lidka. Jak podkreśla, nowe osoby lub te uczestniczące podczas modlitwy charyzmatycznej w kościele, są nieco zaskoczone, kiedy nagle wszyscy wznoszą ręce ku Bogu i każdy modli się na głos swoimi słowami, wszystko jest niezwykle dynamiczne. Kiedy głosy przechodzą w śpiew, czasem modlitwę językami. Niektórzy zaczynają tańczyć, radość przeplata się ze łzami. – Pan Bóg przychodzi do nas podczas modlitwy z różnymi darami. Każdy otrzymuje to, co potrzebuje. Wtedy widać, jak wiele osób ma problemy, jak wielkie jest u nich pragnienie modlitwy wstawienniczej – dodaje Lidka.

– W diakonii teatralnej przygotowujemy pantomimy, które przedstawiają sceny z życia, nasze upadki, grzechy i to, jak nas Jezus podnosi. Jest to nietypowa forma ewangelizacji, ale przykuwa uwagę i jest dobrze odbierana – mówi animatorka Katarzyna Osowiecka. Jednak jej ulubioną diakonią jest diakonia tańca. – To nie jest zwykły taniec. Nie chodzimy na zwykłe dyskoteki, tylko na dyskoteki u Pana Boga – śmieje się. – To nietypowa forma modlitwy, w której osobiście najlepiej się odnajduję. To jest modlitwa całym ciałem i duszą. Przekładam słowa na gesty. To cudowne, kiedy staje się przed Najświętszym Sakramentem i ma się poczucie, że tańczy się dla samego Jezusa Chrystusa, wyrażając uwielbienie i dziękczynienie za Jego miłość. Imałam się wielu form tańca. Jednak nie mogłam się odnaleźć. Tu odnalazłam siebie. Zupełnie inny świat – wyznaje Katarzyna.

Wykluczyć pożegnania

Plany SNE „Emaus” są bardzo ambitne... – kolejne kursy Nowego Życia (pierwszy 26–28 października), koncerty, ewangelizacja na ulicach miast. – Wszystko ma służyć odnowieniu życia duchowego, nawróceniu. Mają to być spotkania z realnie działającym Bogiem. To spojrzenie na własne życie i na możliwości, które wynikają z faktu, że Bóg jest, prawdziwie, ze swoimi darami – mówi Eryk Sienkiewicz koordynator akcji ewangelizacyjnych. Jednak największym wyzwaniem, jakiego podjęła się SNE, jest realizacja kursu przygotowującego młodzież do sakramentu bierzmowania według scenariusza opracowanego przez gliwicką SNE. – Mówi się, że jest to sakrament oficjalnego pożegnania się z Kościołem. Mamy nadzieję, że po tych przygotowaniach będzie to moment otwarcia się na działanie Ducha Świętego, a młodzież, która początkowo będzie przychodzić z obowiązku, pod koniec kursu będzie to robić z pragnienia zbudowania bliższej relacji z Bogiem – mówi Eryk.

Więcej o SNE „Emaus” na: www.uczniowiezemaus.pl