Nawracanie w pocie czoła

GN 9/2012 Lublin

publikacja 04.05.2012 06:28

O kondycji alumnów, ich sportowych sukcesach i o tym, że gimnastyka nie jest stratą czasu, ze Stanisławem Lisem, starszym wykładowcą wychowania fizycznego na KUL, rozmawia ks. Rafał Olchawski.

Nawracanie w pocie czoła Ks. Rafał Olchawski/ GN – Najważniejsze, by zajęcia dawały alumnom radość i odpoczynek w czasie intensywnej seminaryjnej formacji – mówi pan Stanisław.

Ks. Rafał Olchawski: Jak Pan ocenia przygotowania sportowe kleryków, szczególnie tych z pierwszego roku?

Stanisław Lis: – Większość prezentuje zadowalający stopień kultury fizycznej. Panowie pochodzą z różnych stron naszego regionu. Mają inne nawyki i zamiłowania W dużej mierze zależy to od rodziny, środowiska, z jakiego się wywodzą, ale przede wszystkim od szkół i nauczycieli wychowania fizycznego. Jeżeli we wcześniejszej edukacji trafili na nauczycieli z pasją, którzy zaszczepili w nich zamiłowanie do sportu, zwrócili uwagę na potrzebę wysiłku fizycznego, czerpania z tego radości i relaksu, to od razu widać. Takich alumnów nie trzeba namawiać ani szczególnie motywować do zajęć.

Dlaczego w seminarium warto prowadzić regularne zajęcia z wychowania fizycznego?

– Przez wiele lat byłem wicedyrektorem i dyrektorem szkół na Zamojszczyźnie. Współpracowałem z księżmi, katechetami. To doświadczenie jasno pokazuje, że w oczach uczniów większy autorytet zyskuje ten duchowny, który oprócz modlitwy, kształtowania duchowości, przekazywania prawd wiary proponuje pozalekcyjne zajęcia rekreacyjno-sportowe, np. rajdy rowerowe, rozgrywki w piłkę nożną, koszykową, wspólne spacery. Szeroko rozumiany sport staje się nicią porozumienia nawet z młodzieżą spoza kościoła. Nieraz byłem świadkiem, jak księża promujący sport przyciągali, a następnie prostowali ścieżki młodzieży, która pogubiła się w swoim życiu.

Kiedy kończyłem seminarium, zajęcia sportowe organizowaliśmy spontanicznie we własnym zakresie. Jak doszło do tego, że teraz są one prowadzone w ramach studiów?

– Gdy w 2005 roku rozpocząłem pracę jako kierownik Studium Wychowania Fizycznego i Sportu KUL, zauważyłem, że seminarzyści – studenci naszej uczelni – nie mają obowiązkowych zajęć WF-u. Bardzo chciałem coś dla nich w tej kwestii zrobić. Zwróciłem się z propozycją do ks. prof. Stanisława Wilka, rektora KUL, który ją poparł. Senat uczelni zatwierdził obowiązkowe zajęcia wychowania fizycznego w seminariach duchownych. Dziś są one prowadzone w WSD Lublin, WSD Zamość-Lubaczów, WSD Ojców Kapucynów, WSD Ojców Białych, WSD Ojców Marianów. Naszemu studium podlegają również seminaria w Kielcach i Sandomierzu. Na początku przeprowadziłem ankietę wśród alumnów na temat, czy warto wprowadzić te zajęcia bez względu na ich zaangażowanie w sport. Wszyscy potwierdzili wielką ich potrzebę, gdyż będą dobrą formą odpoczynku psychicznego pośród wielu zajęć związanych z formacją seminaryjną. Jeśli tylko czas pozwalał, na zajęcia obowiązkowe dla pierwszego i drugiego roku studiów przychodzili alumni z wyższych lat.

Praca z alumnami przynosi również sukcesy sportowe…

– Tak, to prawda. W grach zespołowych udało się nam zdobyć dwa złote medale i dwa brązowe. W 2009 roku w X Edycji Mistrzostw Polski Seminariów Duchownych i Zakonnych w piłce nożnej seminarzyści z Lublina zajęli pierwsze miejsce, a w 2011 roku z II Mistrzostw Polski  Wyższych Seminariów Duchownych w koszykówce przywieźli brąz. W 2011 r. alumni diecezji zamojsko-lubaczowskiej zdobyli w Radomiu Mistrzostwo Polski w Piłce Nożnej Halowej i trzecie miejsce w XI Edycji Mistrzostw Polski Seminariów Duchownych i Zakonnych w piłce nożnej. Wszystkie te osiągnięcia dają mnie i wychowankom dużą satysfakcję. Nasze starania zostały docenione również przez władze państwowe i uczelni. Lubelscy i zamojscy seminarzyści byli przyjmowani przez wojewodę lubelskiego i marszałka województwa lubelskiego. Studenci dostali dyplomy. Spotkali się też z rektorem KUL, a najbardziej zaangażowani otrzymali stypendia.