Pobudka o świcie

Anna Kwaśnicka; GN 17/2012 Opole

publikacja 30.04.2012 07:00

Każdy dzień rozpoczyna się ciszą i ciszą się kończy, a pomiędzy toczy się zwyczajne życie wypełnione modlitwą, rozwojem duchowym, studiami teologicznymi i przygotowaniem do pracy pastoralnej.

Pobudka o świcie Anna Kwaśnicka/ GN Klerycy zapraszają, by w dzień otwarty przejść się seminaryjnymi korytarzami.

Znają cel

Inaczej wygląda plan dnia tzw. zwykłego, inaczej świątecznego. Ten zwykły rozpoczynają o 5.30, by o 6.00 być już w kościele na modlitwach porannych i Eucharystii. Potem mają wykłady. Te z teologii ogólnej odbywają się w gmachu wydziału, te specyficzne dla kierunku kapłańskiego – w salach wykładowych w seminarium. W ciągu dnia mają czas wyznaczony zarówno na indywidualną naukę, wspólną modlitwę, czytanie duchowe, gdy sięgają po Pismo Święte lub dzieła świętych, jak i czas wolny, kiedy mogą wyjść z seminarium. Dzień kończą o 22.00. Ale już wcześniej, gdy o 20.00 ponownie zbierają się w kościele, na modlitwach wieczornych, obowiązuje ich silentium. – Być może z zewnątrz dla niektórych osób styl seminaryjnego życia nie wygląda zachęcająco, ale gdy się tutaj przyjdzie, to okazuje się, że plan dnia czy regulamin służą dobremu wykorzystaniu czasu. Chcąc się jak najlepiej przygotować do kapłaństwa, trzeba zaakceptować stawiane tutaj warunki – podkreśla Łukasz Libowski z raciborskiej parafii w Studziennej.

Nad rozwojem duchowym kleryków i zachowaniem dyscypliny czuwają moderatorzy. Wśród nich ważną rolę spełniają ojcowie duchowni. – Przychodząc do seminarium, wybieramy kapłana, który staje się naszym spowiednikiem i kierownikiem duchowym na czas formacji – opowiada Robert Józef, kleryk z V roku, podkreślając, że gdy pojawiały się rozmaite trudności, to właśnie ojciec duchowny pomagał mu je rozwiązać.

Dbają o swój dom

Podczas kleryckich lat zawiązują się silne przyjaźnie, które są tak cenione w późniejszym kapłańskim życiu. – Seminarium jest dla mnie domem – mówi Łukasz Libowski. – Więc obojętne, czy jestem w domu rodzinnym, czy seminaryjnym, czuję się jak u siebie – dodaje. To duży dom, o który na co dzień trzeba dbać, dlatego niemal każdy z alumnów pełni jakąś funkcję. Jest ich łącznie 80, a przydzielane są na początku roku akademickiego. Klerycy podejmują posługę przy stole, zajmują się kolportażem książek i gazet, ogrodem, pomagają konserwatorowi, obsługują punkt ksero. Na starszych latach otrzymują poważniejsze zadania, m.in. zakrystiana w kościele. Są również alumni dbający o życie kulturalne. Działa zespół muzyczny, a także wewnętrzna liga, której rozgrywki odbywają się w sali gimnastycznej. Dodajmy, że klerycy dysponują kawiarenką, w której podejmują gości w niedzielne popołudnie, mają siłownię, czytelnię czasopism, gdzie znajdują się komputery z dostępem do internetu. – To z myślą o młodszych klerykach. Starsi, którzy przygotowują się do pisania pracy magisterskiej, mają dostęp do internetu w pokojach – wyjaśnia ks. rektor Grzegorz Kadzioch. A pokoje mają dwu- i trzyosobowe, natomiast alumni ze starszych lat mają przywilej mieszkania w pojedynkę. Obecnie rodzina seminaryjna liczy 90 kleryków, w tym 53 z diecezji opolskiej. Najstarszy rocznik – czyli diakoni, którzy w maju przyjmą święcenia kapłańskie, od lutego są na praktykach pastoralnych w parafiach; do seminarium wrócą już tylko na obronę prac magisterskich. Ich miejsca czekają na nowych kandydatów, którzy już we wrześniu rozpoczną drogę Jezusowego apostoła.

Zapraszają w gościnę

Zainteresowanych tym, jak wygląda seminarium od środka, klerycy zapraszają we wtorek 1 maja. W ramach Dnia Otwartych Drzwi, który rozpocznie się o 9.00, pokażą miejsca, gdzie się modlą, uczą, jedzą i spędzają czas wolny. O 11.00 odprawiona zostanie Eucharystia, a zwiedzanie zakończy nabożeństwo o 14.00.

Potrzebują odwagi

Anna Kwaśnicka: Jacy są młodzi ludzie przychodzący obecnie do seminarium?

Ks. dr Grzegorz Kadzioch: – Przychodzą z tego świata, żyli w konkretnych rodzinach oraz wzrastali we wspólnotach parafialnych. Do seminarium przynoszą zatem całe bogactwo postaw i doświadczeń, które udało im się wypracować, ale również trudności i problemów, z którymi zmagali się we współczesnym świecie. Czas pobytu w seminarium jest czasem integralnej formacji, a tym samym przepracowania tych trudnych spraw.

Dlaczego zmniejsza się liczba kandydatów do kapłaństwa? Czy to kryzys powołań?

– U Pana Boga nigdy nie ma kryzysu. Jeśli mówimy o kryzysie powołań, to jest on po stronie człowieka. Dziś młodemu człowiekowi brakuje chyba odwagi, by wiernie i do końca pójść raz obraną drogą, a Jezus chce mieć kogoś całego dla siebie. Młody człowiek ma wiele możliwości wyboru drogi. Jeśli mu w jednej sferze życia coś nie wychodzi, to próbuje w innej. Niestety, tak się nie da normalnie żyć, również w kapłaństwie. Brakuje odwagi także pod wpływem niektórych mediów, które próbują kreować negatywny obraz życia kapłańskiego, a głos Kościoła nie jest już tak społecznie ceniony, jak miało to miejsce jeszcze kilkanaście lat temu. W efekcie rodzą się obawy o to, czy podołam. Trzeba jednak podkreślić, że czasem obawy są nieuzasadnione, bo jeżeli Jezus chce kogoś dla siebie, to da także łaskę do rozwoju i wytrwania w powołaniu. Jest to przecież relacja miłości, zaufania i zawierzania Bogu, który prowadzi. A nie tylko trud i wysiłek oparty na własnych, ludzkich siłach.

Z wielu rzeczy trzeba zrezygnować. Trzeba poddać się regulaminowi i zewnętrznym ograniczeniom. Traci się wolność?

– Młody człowiek jest wrażliwy na punkcie wolności; jeżeli już chce się zobowiązać do czegoś, to szuka uzasadnienia, w imię czego. Tu racja jest jedna, z miłości do Jezusa i powierzonych pasterskiej pieczy ludzi, dla których z pewnych rzeczy rezygnuję, by być dla innych darem. Przyjście do seminarium wymaga decyzji i radykalizmu w życiu, co jednak nie ogranicza, ale służy intensywnemu rozwojowi na płaszczyźnie intelektualnej, osobowościowej i duchowej. Myślę, że potrzeba ciągle dorastać w kapłaństwie do tej najwyższej formy wolności, jaką jest posłuszeństwo, gdy ktoś się zgadza na to, co Chrystus powiedział Piotrowi: „inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz” (J 21,18).

Co powinien zrobić młody chłopak, któremu wydaje się, że ma powołanie do kapłaństwa?

– Samo zainteresowanie kapłaństwem jest już pewnym symptomem. Uczniowie Jezusa zaczęli od pytania: „Panie, gdzie mieszkasz” (J 1,38). Dlatego myślę, że warto, by przyjechał do seminarium, by zobaczył, jak życie tutaj wygląda i odpowiedział sobie na pytanie, czy ten styl przeżywania rzeczywistości mógłby stać się w przyszłości osobistą drogą życia. Można to zrobić w czasie Dnia Otwartych Drzwi. Życie księdza diecezjalnego jest przede wszystkim posługą wiernym na parafii, duszpasterskim towarzyszeniem współczesnemu człowiekowi; żyje się wtedy dla Jezusa i dla innych. Gdy rozeznaję, że jest we mnie zapał do głoszenia Ewangelii innym, to także jest to pewne kryterium powołania. Warto rozmawiać na te tematy z księdzem proboszczem i wikarymi, którzy się przecież sami formowali w seminarium. Warto przyjechać na rekolekcje dla maturzystów, które pozwalają poznać miejsce formacji i zweryfikować to Boże wezwanie.

Jak rodzice i parafianie mogą wspierać kleryka w jego przygotowaniu do kapłaństwa?

– Ze strony rodziny bardzo ważne jest wsparcie modlitewne, dziś także to emocjonalne czy materialne. Bowiem poprzez przyjście do seminarium nie zrywa się więzów rodzinnych, a w ciągu roku kleryk praktycznie 4 miesiące spędza w domu. Istotne jest także jego związanie z parafią, gdzie w czasie formacji nadal ma swojego przełożonego, którym jest ksiądz proboszcz. Ksiądz proboszcz i wierni nie tylko wspierają alumna modlitwą, ale posługi w niej spełniane przez nich, np. w kancelarii, przy przygotowaniu liturgii czy w grupach parafialnych inspirują i pozwalają im namacalnie dotknąć tego, że droga kapłańskiej posługi jest dziś potrzebna i wierni na nich czekają.