Nie ma Go tu

Andrzej Kerner, GN 14/2012 Opole

publikacja 07.04.2012 23:00

Stąd trzeba zabrać tylko jedną wiadomość: że On zmartwychwstał. Byłoby nieszczęściem, gdybyśmy nie przekazali tego innym. Wszystko inne w porównaniu ze zmartwychwstaniem jest wtórne. Franciszkanin opowiada o życiu w Bazylice Grobu Pańskiego.

Nie ma Go tu Józef Wolny/ GN Franciszkanie u Grobu Pańskiego w Jerozolimie.

Ojciec Antoni K. Dudek, franciszkanin, który przez kilka lat był gwardianem klasztoru i kustoszem Sanktuarium św. Józefa w Prudniku-Lesie niecały rok temu wylądował w końcu w upragnionej Ziemi Świętej. Nieraz mi opowiadał o swoim marzeniu, by zamieszkać w klasztorze przy Bazylice Bożego Grobu w Jerozolimie. Jeździł tam i do innych świętych miejsc jako przewodnik pielgrzymek, organizowanych przez franciszkański Komisariat Ziemi Świętej w Krakowie. Wcześniej spędził 7 lat na wyspie Rodos i w Sanktuarium Mojżesza Proroka na górze Nebo, które należą do Kustodii Ziemi Świętej. Teraz trafił tam, gdzie zdarzyła się sprawa najważniejsza.

Pod jednym dachem

– W grobie jest jednak inaczej niż w całej Ziemi Świętej – mówi o. Antoni, którego spotkałem podczas jego kilkudniowego pobytu w Polsce. – Stąd trzeba zabrać tylko jedną wiadomość: że On zmartwychwstał. Byłoby nieszczęściem, gdybyśmy nie przekazali tego innym. Wszystko inne w porównaniu ze zmartwychwstaniem jest wtórne. Codziennie wielokrotnie jestem w grobie lub przechodzę obok niego i doświadczam tego, że jest on pusty! Widzę, że kontakt z tą rzeczywistością jest dla wielu ludzi z całego świata spotkaniem z Jezusem. Że musiało się tu stać coś takiego, co zmieniło świat – opowiada franciszkanin. To jednak nie piękno bazyliki czy długa i burzliwa jej historia przemawiają do pielgrzymów. – Wręcz przeciwnie: ile razy z klasztoru przy Bożym Grobie wchodzę do bazyliki, zawsze jestem zdziwiony, jak tam brzydko, brudno, jakoś nieprzyjemnie. Myślę czasami, że wygląd Bazyliki Grobu Pańskiego jest dość wiernym odbiciem stanu Kościoła. Podzielony na strefy wpływów, zaniedbany, ciemny, czasem pachnący bynajmniej nie kadzidłami. To jest obraz Kościoła malowany po ludzku, brudnymi barwami grzechu i niewierności – snuje refleksję o. Antoni.

Bazylika i prawo jej użytkowania podzielone są między grecki Kościół prawosławny, Ormiański Kościół Apostolski oraz Kościół katolicki reprezentowany przez franciszkanów. W bazylice mają swoje, ale znacznie mniejsze miejsce i uprawnienia także chrześcijanie syryjsko-ortodoksyjni, Kościół koptyjski oraz Kościół Etiopski (Abisyńczycy). Zdarzają się zatargi na tle prawa do miejsca, użytkowania, czasu etc. – Strasznie się wkurzam, jak przewodnicy na tym się skupiają. Nie to jest najważniejsze tutaj! Żyją trzy wspólnoty pod jednym dachem. Jak wygląda takie życie a co dzień, wyobrazić sobie może każdy, kto mieszka w jednym domu z teściową, która ma inne poglądy, z dziadkiem, który jest chory, i babcią, która jeździ na wózku. W dodatku, kiedy ostatnio była ta bitwa na szmaty i miotły między Grekami a Ormianami, w polskiej telewizji powiedzieli, że uczestniczyli w niej też franciszkanie. To nieprawda, ale nikt tego nie sprostował – żali się o. Antoni Dudek.

Cela przy Grobie Pańskim

– Kontakt ze światem i światłem mam przez lufcik w suficie nad łóżkiem – śmieje się abuna (ojciec) Antoni. W klasztorze franciszkanów przy bazylice mieszka obecnie 10 zakonników: trzech z USA, Chorwat, Koreańczyk, Mozambijczyk, Irlandczyk, Włoch i dwóch Polaków. Skład personalny tego klasztoru dość często się zmienia. – Można odejść w każdej chwili. Nikt z nas w bazylice być nie musi, a zanim się tu trafia, jest rozmowa z ojcem kustoszem Ziemi Świętej [Włoch, o. Pierbattista Pizzaballa – przyp. A.K.] – tłumaczy franciszkanin. Cela o. Dudka ma rozmiar 3 na 4 m, a wysokość 3,5 m. Zakratowane okno celi wychodzi na…korytarz. Dopiero przez okna korytarza widać taras z figurą Matki Bożej i trzy wielkie dzwony, a za nimi mury Bazyliki Grobu Pańskiego, przez prawosławnych nazywanej bazyliką Zmartwychwstania (Anastasis). Przeciwległa ściana celi sąsiaduje z arabską szkołą. – W klasztorze jest strasznie ciemno. Niektóre mury są z X wieku, więc od tej wilgoci i chłodu bolą mnie kolana, mam już swoje lata! Po 19.00 z klasztoru już wyjść nie można, bo bazylika jest zamknięta – mówi franciszkanin.

Zamykanie bramy bazyliki to ściśle określony rytuał. Muszą być obecni przedstawiciele wszystkich trzech Kościołów. – Zamykamy na zmianę, ale klucz do okienka w drzwiach, przez który podaje się drabinkę zamykającemu od zewnątrz, mają prawosławni – mówi o. Antoni. Drugi klucz – od kłódki bramy jest w posiadaniu muzułmańskiej rodziny Nuseibeh od XIII wieku. Otwieranie i zamykanie drzwi bazyliki jest jednym z elementów status quo, które reguluje uprawnienia poszczególnych wspólnot chrześcijańskich w Bazylice Grobu Pańskiego.

Dobowy tryb życia klasztornego jest wymagający. Pierwszą Mszę św. w grobie odprawia już o godz. 4.30 dyżurujący kapłan zakonnik. Codzienna pobudka o 5.10. O 6.10 pierwsze modlitwy, potem Msza św. i zajęcia w bazylice lub w klasztorze, obiad. Już o 15.50 nieszpory i kompleta, o 16.00 codzienna procesja w bazylice. Nocne modlitwy zaczynają się kwadrans przed północą i trwają do wpół do pierwszej. Abisyńczycy biją pokłony – Raz po raz dopada mnie zmęczenie okrutne i bezlitosne. To jest jednak mocny tryb życia zakonnego, wiele pacierzy, dyscyplina codzienna (wszyscy tam chodzimy w habitach!). Ale widok ludzi nawiedzających Boży Grób jakoś nas unosi, nie pozwala myśleć o zmęczeniu – przyznaje o. Dudek. Jakie zajęcia ma podczas dyżuru w bazylice? – Siedzę, stoję, chodzę przy zakrystii i kaplicy Najświętszego Sakramentu, udzielam informacji, proszę ubranych niewłaściwie o nałożenie czegoś na ramiona, o zdjęcie czapek. Wytłumaczę, kiedy są Msze św., udostępnię konfesjonał, by matka mogła nakarmić dziecko, uciszę zbyt głośnego przewodnika. Niektórzy mnie pytają złośliwie, czy trzeba mieć doktorat, żeby wskazywać drogę do toalety – opowiada franciszkanin. W bazylice wierni mogą czuwać w nocy, ale taką chęć trzeba zgłosić wcześniej. – Jestem zbudowany pobożnością Koreańczyków – na Mszy św. wszyscy ze złożonymi rękami. Zdziwiłem się, jak pobożne są niektóre amerykańskie grupy!

Naprawdę buduję się autentycznymi przeżyciami ludzi. U wielu łzy się leją. Widać głębokie przeżycie w czasie modlitwy po Komunii. Niezwykły jest też widok Abisyńczyków, jak pokłony biją. Najważniejsze jest, że tu On zmartwychwstał i że grób jest pusty. Jeżeli tego stąd się nie wywiezie, to po co tu być? – pyta. – Zdarzają się polskie grupy z Sharm El Sheikh, przychodzą w obcisłych getrach, w koszulkach, w których, no, pomylony jest przód z tyłem. Do grobu Grek nie wpuści źle ubranego, my do naszej kaplicy też nie, ale na zewnątrz nie ma żadnej straży, która by tego pilnowała. Napisz też, żeby ludzie przywozili Biblię ze sobą. I żeby czytali programy wycieczek do Ziemi Świętej, bo jadą na wycieczkę bez księdza, a potem do nas przychodzą i pytają, czy nie mamy księdza, bo chcą mieć Mszę – prosi franciszkanin i chce rozwiać obawy wybierających się na pielgrzymkę o bezpieczeństwo. – Nie prowadzimy pielgrzymów w niebezpieczne miejsca. A wokół nas chodzi dużo cywilów z Mossadu, jest pełno policji. I Żydom, i Arabom zależy na tym, żeby ludzie tu przyjeżdżali, bo inaczej będzie gospodarczy krach. Dlatego mówię: nie ma problemu. Ale i tak widzimy, że jak w telewizji pokażą jakąś zawieruchę na terenach palestyńskich, to grupy odwołują przyjazdy – mówi franciszkanin.

Nie ma Go, ale przyjdzie

– Wyruszając, usłyszałem wiele komentarzy, niektórzy wyrażali ubolewanie, że będę żebrakiem, że jestem niespokojnym włóczęgą – mówi o. Antoni. Może mieli trochę racji, bo od 20 kwietnia zmienia miejsce zamieszkania. Będzie gwardianem klasztoru na górze Tabor, korzystając z okazji, zaprasza serdecznie księży z pielgrzymami diecezji opolskiej. – Zawsze możemy razem coś wymyślić – zachęca. Pobyt w klasztorze i w Bazylice Grobu Świętego podsumowuje tak: – Ziemia Obiecana jest we mnie. Ja sam nią jestem. To przerasta moje rozumienie, ale jest dla mnie dotykalne, fizycznie tego doświadczam. Jak odsunę firanki, podniosę zasłonę, widzę przez okno w korytarzu ścianę Bazyliki Grobu Pańskiego. Coś przeczuwam. Kiedy się dowiem? Wiem, że nie ma Go tu i że po mnie przyjdzie. I tyle, więcej nie powiem…. – uśmiecha się o. Antoni.