Dusza śpiewa w języku matki

Krzysztof Błażyca

publikacja 04.02.2012 09:21

Ludzie potrzebują korzeni, jakie daje język. A religia to mowa serca. Jeśli chrześcijaństwo ma się zakorzenić jako rodzime, musi być kształtowane w takiej atmosferze - mówi ks. Andrzej Halemba, współtłumacz i redaktor ksiąg liturgicznych na język mambwe.

Dusza śpiewa w języku matki   Arch.GN Ks. dr Andrzej Halemba, misjonarz archidiecezji katowickiej, tłumacz ksiąg liturgicznych na język mambwe, założyciel Muzeum Misyjnego w Mysłowicach-Brzęczkowicach Księgi liturgiczne w języku mambwe, które ksiądz opracował i zredagował, są właśnie w drodze do Zambii. Co charakteryzuje „Amapepo pa Wanda wakwe Leza na manda akulu”?

– Tytuł znaczy „Nabożeństwa niedzielne i świąteczne na każdy rok”. Księgi obejmują rok A, B, C cyklu liturgicznego. Zawierają też dodatki na specjalne okazje (zobacz dodatek na Wielki Tydzień), charakterystyczne dla społeczności Mambwe. Uważam, że księgi będą duszpasterskim vademecum, bodaj pierwszym tego typu na kontynencie afrykańskim, aby pomóc katechistom i liderom modlitewnym (prayer leaders), na których spoczywa spora część pracy ewangelizacyjnej. To katechiści prowadzą nabożeństwa niedzielno-świąteczne, oni przygotowują do sakramentów. Są desygnowani do pracy przez biskupa. Im podlegają pomocnicy lub wolontariusze. Do nich też adresowane są pomoce liturgiczne. Kapłan nierzadko pojawia się na stacji misyjnej tylko parę razy w roku. Mam nadzieję, że księgi będą służyły nie tylko w Zambii, ale staną się wzorcowym vademecum dla katechistów na całym kontynencie afrykańskim. Jest to zasługa o. Marcela Peticlaire’a, który je opracował, a ja wstawiłem moje tłumaczenie tekstów z Nowego Testamentu, uzupełniłem, zredagowałem, opatrzyłem ilustracjami, i wydałem.

Ilu ludzi posługuje się językiem mambwe?

– W Zambii są 72 grupy etniczne. Lud Mambwe to społeczność ok. 500 tys. osób. Zamieszkują północno-wschodnią Zambię, w rejonie jeziora Tanganika oraz Tanzanię. Kościół jest tu od ok. 120 lat. Pierwszymi misjonarzami byli tu Ojcowie Biali. Dziś nawet wielu zambijskich księży nie posługuje się językiem mambwe, lecz bemba. A ludzie są wrażliwi na język. Bo gdy pojawia się dominacja jednego języka nad innym, rodzi to niebezpieczne zjawiska: ksenofobię, poczucie wyższości jednej grupy nad drugą. Również wśród chrześcijan. Stąd ważne, by mieli swój język w Kościele.

Dusza śpiewa w języku matki   Krzysztof Błażyca W Zambii katechiści prowadzą cotygodniowe nabożeństwa i przygotowują do sakramentów Jak rozpoczęła się Księdza przygoda z językiem mambwe?

– To już 30 lat... Jako początkujący misjonarz sporządzałem wiele notatek. Dotarłem też do zapisków pierwszych misjonarzy. Nie było słownika. Nauka to był koszmar. Zwłaszcza gramatyka. A zdobytą wiedzę testowało się w terenie. Pomyślałem, że warto te notatki poskładać, aby na przyszłość inni mogli łatwiej uczyć się tegoż jęyzka a także zachować dla następnych pokoleń językowe bogactwo tegoż ciekawego ludu. Słyszałem: żółtodziób, a zabiera się do robienia słownika! Nie wiedziałem, co z tego wyniknie, ale determinacja była spora. Przez 10 lat zbierałem słowa.

W efekcie powstał słownik mambwe-angielski, liczący prawie 1000 stron i zawierający ponad 600 przysłów. Potem przyszła kolej na słownik angielsko-mambwe. To już był rodzaj półencyklopedii, wyjaśniającej znaczenia słów, podającej przykłady ich wykorzystania. Podstawą był tu słownik oksfordzki.

Największe wyzwanie językowe?

– Praca nad słownikami była najbardziej uciążliwa. Ale najpiękniejsze było tłumaczenie Nowego Testamentu z okazji 100-lecia Kościoła w Zambii. To był rok 1989. Mieliśmy zaczątki pracy poczynione przez o. Marcela Peticlaire’a, ale formalnego tłumaczenia nie było. Dostałem zielone światło od biskupa. W pracy pomagało mi sześć osób: dwie starsze, dwie w średnim wieku i dwie młode. Słowo Boże jest niezwykle cenne i nie można go zniekształcać przez nieporadność językową. To miało być nie tylko poprawne tłumaczenie, ale też piękne.

Dusza śpiewa w języku matki   Marek Piekara/GN Nad korektą ksiąg ze strony społeczności Mambwe czuwał Daniel Daudi Simungala. Jak się układała współpraca?

– Tak pracowitych Afrykanów wcześniej nie widziałem. Główny tłumacz codziennie przez dwa lata pokonywał pieszo 5 km, aby rano zaczynać pracę. Drugi przejeżdżał na rowerze 11 km. Nigdy się nie spóźnili. Byli tak zaangażowani, że ojciec jednego z nich powiedział: „Wszyscy umrzecie, bo niemożliwe, aby przeżyć przy tak ciężkiej pracy”. Przeżyliśmy! A Nowy Testament w języku mambwe ukazał się w 1991 r.

Ludzie potrzebują korzeni, jakie daje język. Dusza zawsze śpiewa i płacze w języku matki. A religia to mowa serca. Więc jeśli chrześcijaństwo ma się zakorzenić jako moje własne, intymne, rodzime, to musi być kształtowane w takiej atmosferze.

Księgi liturgiczne, które właśnie są w drodze do Zambii, są zatem kontynuacją biblijnej pracy...   

– Praca nad księgami to wspólne przedsięwzięcie, które przed laty rozpoczął o. Peticlaire (ze zgromadzenia Misjonarzy Afryki) przy pomocy katechistów. Przepisywał rękopisy na maszynie, powielał je na kalce. Całość była spinana plastikową okładką... Przygotowanie obecnego – pierwszego takiego – wydania zajęło nam kilka lat. Całość zawiera tłumaczenia z Nowego Testamentu z 1991 r. i piękne ilustracje z mszału. Są tu wzory homilii, nawiązania do przysłów czy historii ludu, przybliżające prawdy teologiczne.

Przysłowia pomagają przełożyć pochodzącą ze świata semickiego Ewangelię na kontekst kulturowy ludów Bantu. To teologia wyrażona w prosty sposób. Księgi zawierają też wzory modlitw,  a także nabożeństw z okazji różnych świąt, jak np. Niedzieli Misyjnej, Powołaniowej, Dnia Niepodległości itp.. Zambijczycy chętnie się modlą i dobrze improwizują.

Dusza śpiewa w języku matki   Franciszek Szczurek MAfr Rybacy na Tanganice Do ilu miejsc dotrą księgi?

– Łącznie jest 3 tys. książek roku A, B, C, plus 2 tys. Liturgii Wielkiego Tygodnia. W sumie ok. 4,5 tony. Płyną do RPA, stamtąd koleją do Lusaki, a potem samochodami nad Tanganikę. Będą w użyciu w ponad 250 miejscach, gdzie pracują katechiści lub ich pomocnicy. To dla mnie wielka radość, że ludzie otrzymają kolejne opracowania w swoim języku.

W ten sposób podkreślamy wartość ich kultury. I ludzie doskonale to odczytują. Nieraz słyszałem: szanujesz nas jako ludzi, możemy chodzić z podniesionymi głowami. Ale, jak powiedziałem, księgi są dla Zambii, ale posłużą jako wzorcowe vademecum całej Afryce. Chciałbym tu bardzo podziękować abp. Damianowi Zimoniowi, od którego otrzymywałem zachętę w mej pracy. Nasza diecezja wsparła finansowo transport ksiąg do Zambii. Dziękuję też mojemu bratu, ks. Bernardowi, proboszczowi z Mysłowic-Brzęczkowic, za jego pomoc oraz P. Piotrowi Kopeć za wstępne przygotowanie tekstów.