110 tysięcy Józefów pod strzechy

Jędrzej Rams; GN 01/2012 Legnica

publikacja 04.01.2012 07:00

Ile daje się księdzu do koperty? To pytanie dręczy wielu katolików. Ale czy praktykujący katolik, znający swoją parafię, naprawdę nie wie, jakie są jej potrzeby?

110 tysięcy Józefów pod strzechy Jędrzej Rams/ GN Głównym elementem tegorocznej wizyty stała się popularyzacja postaci św. Józefa.

W Polsce wizytę duszpasterską określa się mianem „kolędy”. To jednak nazwa tradycyjna, która wywodzi się z okresu, w którym kolędowano jeszcze do 2 lutego, czyli święta Ofiarowania Pańskiego. Od Soboru Watykańskiego II okres Bożego Narodzenia kończy się na niedzieli Chrztu Pańskiego. Jest to więc druga bądź trzecia niedziela stycznia. Po niej rozpoczyna się w kalendarzu liturgicznym okres zwykły.
– W prawie kanonicznym jest zapis o obowiązku poznania parafii przez kapłanów w niej pracujących. Dobrą okazją jest właśnie spotkanie w ramach odwiedzin duszpasterskich. We Włoszech taką okazją jest chociażby błogosławieństwo domów w okresie wielkiego Postu – mówi ks. Tadeusz Dąbski, oficjał Sądu Diecezji Legnickiej i wykładowca Kodeksu Prawa Kanonicznego na Papieskim Wydziale Teologicznym.

Miliony, których brak
A jednak złośliwi oskarżają księży o to, że ich celem jest jedynie wzięcie słynnej „koperty”. Ci sami ludzie rzadko sięgają do swojej kieszeni, aby zamówić Mszę św. w intencji swojej rodziny czy po prostu wrzucić coś więcej niż 2 zł na niedzielną tacę. Warto poruszyć ten temat, ponieważ mity mitami, a fakty trzeba znać. Każdy ksiądz jest zobowiązany do odprowadzania na rzecz kurii lub seminarium konkretnie wyliczonej sumy z całej puli zebranych pieniędzy. Pieniądze trafiają w wielu parafiach do wspólnego koszyka i dopiero wówczas księża otrzymują, po równo, pewną część ofiar. Pewną, ponieważ sporo przeznacza się na potrzeby parafialne. A tych jest niemało. Ogólnie trudno oszacować średnie wydatki parafii na roczne utrzymanie. Każda wspólnota ma inną liczbę wiernych, kościołów, a nawet i inną majętność mieszkańców czy – co niebagatelne – inne potrzeby remontowe. Niedawno na przykład został wytyczony szlak zabytków diecezji legnickiej. W jego skład wchodzi kilkadziesiąt świątyń. – Część z nich to świątynie już zabezpieczone przed zniszczeniem, lecz wymagające jeszcze wkładu finansowego. Tak lekko licząc, w dużym przybliżeniu, chcąc przywrócić im jako taki wygląd, trzeba by wysupłać około 60–70 mln złotych – szacuje Roman Sakowski z biura ds. środków unijnych Legnickiej Kurii Biskupiej. Warto zaznaczyć, że mowa tu o 36 świątyniach z projektu „Głębiej przeniknij zabytki diecezji legnickiej”. A w naszej diecezji kościołów i kaplic jest prawie 700…

Przybywa, choć nie przybywa
Część ofiar przeznacza się na zapłatę zryczałtowanego podatku, jaki musi płacić każdy ksiądz. Jego wysokość jest uzależniona od ilości wiernych zameldowanych w danej parafii. I to nie jest pomyłka. Podatek jest wyliczany od osób, które oficjalnie mają zameldowanie. Problemem w tym wypadku jest chociażby wielka migracja zarobkowa, do której doszło przed kilkoma laty. W Polsce ubyło w ostatnim okresie ponad 1 mln osób. Wiele z nich wyjechało, jak tłumaczyły, „na chwilę”, więc i nie wymeldowywały się z rodzinnych domów. A podatek za nie trzeba też płacić. Poza tym wielu ochrzczonych katolików po prostu rezygnuje z życia religijnego, chociaż oficjalnie figurują jako praktykujący. Stąd ostatnie liczenia wiernych w październiku pokazują, że w niedzielę do kościoła chodzi tylko około 30 proc. wiernych. Są jednak i takie parafie, które ten wskaźnik maja na poziomie 15, a nawet 1 proc! Mimo wszystko za resztę „zameldowanych dusz” również trzeba zapłacić. Podobne problemy znają parafie, które znajdują się przy większych miastach. Od pewnego czasu ubywa mieszkańców metropolii, a przybywa ich w podmiejskich miejscowościach. Zyskują na tym gminy i wsie, gdzie w błyskawicznym tempie powstają dziesiątki nowych domów. Wraz z nimi rzadko jednak zwiększa się liczba wiernych na niedzielnej Eucharystii. Ale ilość zameldowanych zwiększa się w oficjalnych statystykach, i to często kilka razy.

Dają się zaprosić
Nie wszystko można jednak przeliczać na pieniądze. Powtarza to każdy ksiądz, z którym rozpoczyna się rozmowę na temat „kolędy”. – Ofiara wcale nie jest najważniejsza. Ja nigdy się nie obrażałem, kiedy nie otrzymałem koperty. Ważna jest moja obecność i możliwość spotkania z ludźmi – podkreśla ks. Bogusław Wolański z Wydziału Duszpasterskiego Legnickiej Kurii Biskupiej. To samo mówi ks. Marian Oleksy z par. pw. św. Jana Chrzciciela ze Zgorzelca. – Jeżeli ktoś nie ma pieniędzy, nie stać go na pomaganie parafii, my to rozumiemy. Jest jednak wiele rodzin, które nie angażują się w ciągu roku w finansowe sprawy parafii. Ofiara kolędowa jest więc ich sposobem wsparcia potrzeb wspólnoty. Ale i tak ciągle na pierwszym miejscu wizyty duszpasterskiej jest potrzeba poznania potrzeb każdej rodziny – mówi proboszcz ze Zgorzelca. We wspomnianym mieście przed 12 laty rozpoczął się pewien, wówczas kontrowersyjny, pomysł. Otóż postanowiono wówczas, że kapłani pójdą tylko do tych rodzin, które ich zaproszą… Było to pokłosie wspólnych rozmów między proboszczami zgorzeleckich parafii.

Postanowiono wówczas, że idąc tylko do zapraszających rodzin, łatwiej będzie zorganizować całą wizytę. – Do tamtej pory dzień przed wizytą na daną ulicę szli ministranci. Spisywali po kolei mieszkania, w których wyrażano chęć przyjęcia następnego dnia księdza. Ale jak już nazajutrz ruszaliśmy, okazywało się, że wiele rodzin jednak decydowało się nas przyjąć. I z 25 rodzin zaplanowanych na ten dzień robiło się ich nagle 35 do 40! A to bardzo dezorganizowało nasze wizyty – wspomina ks. Oleksy. Teraz jest inaczej. Już na dwa miesiące przed świętami Bożego Narodzenia można kupić wigilijne opłatki. Wraz z opłatkiem otrzymuje się karteczkę z zaproszeniem księdza. Jest więc dużo czasu, aby je wypełnić i oddać. Niemożliwe jest więc, aby normalnie praktykujący parafianin nie miał okazji zaprosić kapłana. – Na początku było wielkie zdziwienie i nawet oburzenie części parafian. Widzimy jednak, że ilość przyjmujących w ogólne się nie zmniejszyła. Po prostu usprawniliśmy kolędę. Każda rodzina wie, o której konkretnie godzinie u niej będziemy. Wiele osób zwalnia się z pracy na tę właśnie godzinę i cała rodzina czeka na kapłana – opowiada ks. Marian Oleksy.

Ofiara do wyboru
Zmiana organizacji odwiedzin duszpasterskich miała też wymiar formacyjny. Piękno kościoła zależy przecież również od stworzenia atmosfery współodpowiedzialności parafian za kościół. Jest to wielkie zadanie, zwłaszcza w roku duszpasterskim, którego hasłem jest „Kościół naszym domem”. Nie każdy ma czas i możliwość, aby uczestniczyć w życiu grup i stowarzyszeń religijnych. Dlatego zgorzeleccy proboszczowie zaczęli wskazywać konkretne zadania, w które wierni mogą się zaangażować. Wśród nich była np. możliwość pracy przy malowaniu czy budowie świątyń. Można też było oczywiście przekazać jakąś kwotę np. na zakup kwiatów do Bożego Grobu czy choinek na Boże Narodzenie. Ks. Jan Kułyna z par. pw. św. Jadwigi tłumaczył parafianom, że można zamówić Mszę święta również z okazji urodzin czy imienin, a nie tylko rocznicy śmierci. Pomocna w tym okazała się kartoteka parafialna, w której odnotowuje się urodziny poszczególnych osób.

Tuż przed wizytą duszpasterską kapłani podsumowują roczne zaangażowanie każdej rodziny. Taki „meldunek” wręczają poszczególnym rodzinom. Złośliwi nazwali to „wręczaniem pitów”. Okazuje się, że sumienne rozliczanie się z wydanych przez parafię pieniędzy na ambonie przynosi pożądane owoce. – Początkowo budziło to zdziwienie, lecz dzisiaj jest pewną normą. Ludzie traktują rozmowę o wydatkach i swoim zaangażowaniu jak każdą inną rozmowę. Zwłaszcza że ten temat absolutnie nie dominuje w czasie wizyty kapłana. A muszę powiedzieć, że część osób zaczęła się przez to interesować życiem parafii – zdradza Dorota Czajkowska ze Zgorzelca.

Święty gościem w domu
W parafii Świętej Trójcy w Legnicy księża podzielili parafię na cztery wspólnoty modlitewne. W czasie wizyty kapłani zanosili im specjalne obrazki z patronami wspólnot i z modlitwami. W zeszłym roku tematem wizyt w tej samej parafii było świętowanie niedzieli. W ten sposób wizyty miały konkretne cele i tematy. Podobną propozycję mają w tym roku księża w całej naszej diecezji. Będą mieli do dyspozycji 110 tys. obrazków przedstawiających postać św. Józefa. To jedna z form przygotowania do peregrynacji jego wizerunku, która rozpocznie się 1 maja. – Po raz pierwszy udaje się zaproponować naszym księżom takie dzieło. Licząc, że w diecezji żyje prawie 800 tys. osób, czyli plus minus 200 tys. rodzin, co najmniej do połowy z nich trafi nasza zapowiedź peregrynacji – mówi ks. Bogusław Wolański. Księża będą rozdawali obrazki, na których będzie jej hasło oraz modlitwa do św. Józefa.

Włączmy się
Bp dr Marek Mendyk, biskup pomocniczy diecezji legnickiej

– Wizyta duszpasterska musi być pojmowana wielowymiarowo. Jest to na pewno okazja, aby poprosić księdza o błogosławieństwo dla domu i rodziny. Jako osoby wierzące mamy bowiem to przekonanie, że osobie duchownej towarzyszy szczególna siła, moc błogosławieństwa. Kolęda jest na pewno dla samego duszpasterza okazją, by zobaczył, czym i jak żyją parafianie, jakie mają zapatrywanie na sprawy duchowe, ponadczasowe. Jest okazją, aby poznać świat, w którym żyją ci ludzie. Świat, w którym nieraz istnieje takie dziwne przyzwolenie na grzech – wtedy dla duszpasterza jest to też okazja, aby ten świat trochę zmieniać od środka. Jest sporo problemów w rodzinach, które później można pomóc rozwiązać. W czasie wizyty poznaje się też wielu pozytywnych, dobrych ludzi, z którymi w ciągu roku można zacząć współpracować w parafii.