Rozkaz tajemny

Agata Combik; GN 48/2011 Wrocław

publikacja 08.12.2011 07:00

Zdumiony archanioł, Jan pląsający w łonie Elżbiety, biegnący pasterze – ich radosne okrzyki zawarte w starodawnym hymnie od miesięcy rozbrzmiewają w różnych miejscach naszej archidiecezji. Wrocławianie, których zjednoczył śpiew dla Maryi i pomoc dzieciom z Betlejem, właśnie nagrali swoją płytę.

Rozkaz tajemny Agata Combik/ GN Scena Zwiastowania na Carskich Wrotach w greckokatolickiej katedrze we Wrocławiu

Rozkaz tajemny   Agata Combik/ GN Fragment ikonostasu autorstwa Jerzego Nowosielskiego w greckokatolickiej katedrze Począwszy od maja, raz po raz wysławiają Matkę Bożą w kolejnych parafiach – wrocławskich i nie tylko, podczas Nocy Kościołów i... wśród bezdomnych. Również mieszkańcy noclegowni i schroniska usłyszeć mogli o Bożych tajemnicach, przez które „z ziemią śpiewają radosne niebiosa” i „z niebem pląsa szczęśliwa ziemia”, o Tej, która jest drabiną i bramą do nieba, kwiatem, gwiazdą i twierdzą. A wszystko zaczęło się w sali wykładowej Papieskiego Wydziału Teologicznego, gdzie pewnego zimowego dnia ks. dr Ryszard Zawadzki po przyjściu na wykład zamiast siedzących w ławkach studentów ujrzał ustawionych do śpiewu chórzystów.  – Chciałem się wycofać, ale zatrzymali mnie – wspomina. To byli ci sami co zawsze studenci, tylko tym razem uprawiający teologię na śpiewająco.

Tkanie pajęczynki

Ks. dr Ryszard Zawadzki od dawna okiem biblisty zgłębia Akatyst ku czci Bogurodzicy i przygotowuje poświęconą mu publikację. Swoją fascynacją hymnem starożytnego Wschodu podzielił się kiedyś ze słuchaczami podyplomowych studiów teologicznych na PWT. Okazało się, że i oni dali się porwać Akatystowi. Wśród studentów znalazła się Aleksandra Kołkowska – organistka i dyrygentka, prowadząca chór przy wrocławskiej parafii pw. Opieki św. Józefa – która namówiła kolegów z roku do wspólnego wykonania maryjnego hymnu. Ostatecznie wykładowca i studenci pasjonaci postanowili zorganizować koncert we wrocławskiej katedrze i połączyć go ze zbiórką pieniędzy na rzecz sierocińca w Betlejem.

– Dysponowałam wtedy powszechnie znanym muzycznym opracowaniem Akatystu z dominikańskiego śpiewnika „Niepojęta Trójco” – wspomina Ola. – Widziałam jednak, że to opracowanie nie jest zbyt „przyjazne” dla śpiewających, postanowiłam więc szukać pierwowzorów. Trafi łam do greckokatolickiej parafii we Wrocławiu. Spotkała tu ks. Bogdana Drozda – greckokatolickiego kapłana i kompozytora, zajmującego się także poezją, który fachowym okiem spojrzał na przyniesione przez nią nuty. – To opracowanie nie spodobało mi się – przyznaje. – Wymuszało na wykonawcach nietypowe dla języka polskiego akcentowanie słów; sztucznie oddzielało powtarzające się pozdrowienie „witaj” od reszty tekstu; muzyka brzmiała „szorstko”… Akatyst znałem od czasu studiów na KUL-u, gdzie zarówno poznawałem bogactwo chrześcijaństwa wschodniego, jak i zetknąłem się z kulturą łacińską. W seminarium wykonywaliśmy go zwykle co niedzielę. W Kościele greckokatolickim można go usłyszeć bardzo często. Był mi bliski. Duże wrażenie zrobiła na mnie ponadto pasja, z jaką Ola podchodziła do sprawy. Postanowiłem więc przygotować nowe opracowanie muzyczne do polskich słów Akatystu.

Ks. Bogdan podkreśla, że nie tworzył kopii utworu muzyki cerkiewnej, ale nowe autorskie opracowanie. – Starałem się zaznaczyć w nim wschodnie korzenie hymnu, ale zawarłem tu także nawiązania do tradycji zachodniej. Jak dla muzyki łacińskiej charakterystyczna jest polifonia, tak dla cerkiewnej – homofonia. Ułatwia ona skoncentrowanie się na tekście. Dla mnie był on najważniejszy. Nie chciałem słowom przeszkadzać. Dla takiego tekstu nawet i cztery symfonie to byłoby mało... Zresztą w mojej ocenie tłumaczenie hymnu na język polski autorstwa o. M. Bednarza jest znakomite; poetyckie i piękne. Wiem, że muzyka jest nie w nutach, ale między nimi. Starałem się, by była starannie dopracowana kompozytorsko, ale zarazem prosta, nieprzeszkadzająca w kontemplacji. Akatyst ma do niej prowadzić. Nie jestem zwolennikiem zwalniania jego tempa w celu dokładnego rozważania pozdrowień Maryi – i tak nie jesteśmy w stanie do końca ich pojąć. Akatyst powinien być wykonywany lekko, nie za wolno. Ma tworzyć jakby delikatną pajęczynkę, która wprowadzi nas w tajemnicę Wcielenia. A Wcielenie to majstersztyk Stwórcy. Gdyby człowiek sam miał sobie stworzyć Boga, wymyśliłby Go w złocie i z pistoletem, żeby zabijał naszych wrogów. Ale On jest inny…

Proemionowy wątek

W majowym wykonaniu Akatystu w katedrze, nad którym patronat objął bp Andrzej Siemieniewski, uczestniczyli głównie studenci i członkowie prowadzonego przez Olę parafialnego chóru. Jako solista, baryton, wystąpił ks. Bogdan. – Ciepło mi się zrobiło na sercu, gdy usłyszałem, jak ludzie w katedrze włączają się w śpiew – wspomina. Chórzyści zrobili na słuchaczach spore wrażenie, zaczęto ich zapraszać do kolejnych kościołów. Tymczasem w całej historii pojawił  się nowy wątek. – Powszechnie znana jest wersja pieśni rozpoczynająca się od słów: „Waleczna Hetmanko”. Od ks. Ryszarda dowiedzieliśmy się jednak, że pierwotnie było inaczej – mówi Ola. – Otwierał go tzw. proemion zaczynający się od słów: „Rozkaz tajemny odebrawszy, archanioł Gabriel szybkim krokiem staje w domu józefowym...”.

Skąd różne wersje? – Przyjmuje się obecnie, że autorem Akatystu ku czci Bogurodzicy jest pochodzący z Syrii Roman Melodos (Pieśniarz), który przybył do Konstantynopola za panowania cesarza Anastazjusza (491–518) – tłumaczy ks. Ryszard Zawadzki. – Losy maryjnego hymnu splotły się jednak z burzliwymi dziejami Konstantynopola. 7 sierpnia 626 r. jego mieszkańcy skutecznie odparli atak Awarów. Zwycięstwo przypisywano wsparciu Maryi. Dzień po bitwie na polecenie patriarchy Sergiusza odśpiewano Akatyst ze stworzoną naprędce dedykacją: „Waleczna Hetmanko…”. Z czasem właśnie taka wersja się upowszechniła. Ks. R. Zawadzki wyszukał jednak pierwotny proemion, czyli rodzaj prologu, przetłumaczony na język polski w 1792 r. przez greckokatolickiego kapłana, ks. Tymoteusza Szczurowskiego.

Obecnie „nasi” chórzyści – i prawdopodobnie tylko oni – wykonują wersję właśnie z pierwotnym wstępem (pozostała część tekstu Akatystu zaczerpnięta jest z tłumaczenia o. Mieczysława Bednarza). Muzykę do owego pierwszego proemionu skomponował ks. B.M. Drozd, który podkreśla, że oryginalny fragment wierniej oddaje ducha hymnu. – Wprowadza nas w niego nie z szablą – jak ten o Hetmance, ale z sercem,  z tajemnicą – mówi.

Nuty, przyjaźń i sernik

Dzisiejsza sytuacja ludzi żyjących tam, gdzie rozegrała się część wydarzeń ukazanych w Akatyście, oddzielonych od reszty świata murem otaczającym Autonomię Palestyńską, nie jest łatwa. Prezentowanie hymnu od początku było splecione ze wspieraniem znajdującego się w Betlejem sierocińca prowadzonego przez polskie elżbietanki o nazwie Home of Peace (Dom Pokoju). Akatyst buduje wspólnotę z mieszkańcami Ziemi Świętej, ale także z ludźmi tu, na miejscu. W naturalny sposób nawiązała się współpraca greckokatolicko-rzymskokatolicka; w dzieło wspierania sprawy Akatystu i nagrywanej płyty włączyło się na różne sposoby wiele osób – w tym wrocławscy karmelici, z o. Szczepanem Maciaszkiem na czele, oraz kapłani z domu księży emerytów. Płyta nagrywana była w październiku w katedrze greckokatolickiej, wyróżniającej się bardzo dobrą akustyką. Na jakość nagrania niewątpliwie miał wpływ także... pyszny sernik przygotowany na tę okazję przez Olę.

– Bardzo polubiłem tych ludzi, dobrze nam się razem śpiewało – mówi ks. Bogdan, również prowadzący własny chór, o nazwie „Synthagma”. – Muszę też dodać, że nad płytą pracowali prawdziwi fachowcy i wielcy pasjonaci – jak realizator dźwięku Roman Zieliński czy producent Zbigniew Szubiński. I tak wśród ikon Jerzego Nowosielskiego zabrzmiała opowieść o archaniele, który otrzymał tajemny rozkaz „o pannie napełnionej Bogiem” biegnącej odwiedzić Elżbietę, św. Józefie „falami sprzecznych myśli szarpanym jak burzą”, mędrcach, którzy szli, „trzymając się mocno niebieskiej latarni”... Pieśń w sam raz na adwentowe dni.

Hymn, który przemienia

Ks. dr Ryszard Zawadzki

– Akatyst ku czci Bogurodzicy, najprawdopodobniej autorstwa Romana Melodosa, czerpie z Pisma Świętego, ale jest też syntezą mariologiczną Soboru Efeskiego – przekazuje jego naukę w arcydziele o niesłychanej głębi, w formie poetyckiej, która harmonizuje z piękną muzyką. Mówi o Zwiastowaniu i późniejszych wydarzeniach, o tajemnicy Wcielenia. ukazuje piękno Niepokalanej, kieruje do Maryi w sumie 144 pozdrowienia. O znaczeniu akatystu mówili Jan Paweł II – poświęcił mu dwie homilie, dwukrotnie brał udział w nabożeństwie Akatystu – a także Benedykt XVI w adhortacji „Verbum Domini”. Obecnie rozważa się możliwy wpływ hymnu na powstanie naszej najstarszej pieśni religijnej – „Bogurodzicy”.

Aleksandra Kołkowska

– Kiedy wykonujemy Akatyst, nie jest to nigdy tylko koncert, ale zawsze nabożeństwo, modlitwa. Pamiętam szczególnie nasz pobyt w Piotrowicach 13 października br. tam po raz pierwszy prezentowaliśmy pierwotny proemion. Parafianie włączali się w śpiew, potem zaprosili nas na poczęstunek. To było niezwykle serdeczne spotkanie. Chór parafii pw. opieki św. Józefa tuż przed wydaniem płyty obrał nazwę „Anaklesis”. Wykonywanie Akatystu nas także przemienia, wprowadza w osobistą relację z bogiem i wyraża to nasza nazwa. Greckie anaklesis można tłumaczyć jako „przywoływanie”, także wzywanie do powstania z upadku. Rozumiemy je jako wezwanie kierowane do nas przez boga i jako ludzkie przywoływanie go modlitwą.

Pomysł na Adwent

Akatyst ku czci Bogurodzicy zostanie uroczyście zaprezentowany 8 grudnia w katedrze wrocławskiej po mszy św. o 18.30 – czyli ok. 19.15. Wtedy też będzie można nabyć płytę, będącą zarazem cegiełką na rzecz sierocińca w Betlejem. oprócz Akatystu – wraz z pierwotnym proemionem, modlitwą do Ducha Świętego „Królu Niebios” i modlitwą kończącą – znajdzie się na niej także nagrany komentarz ks. dr. Ryszarda Zawadzkiego. Płycie towarzyszy książeczka ze słowami hymnu, zawierająca krótkie wprowadzenie do jego tekstu i muzyki.