Grali by pomóc braciom

Michał Bruszewski

publikacja 02.12.2011 22:14

Relacja z koncertu „Gramy dla Sudanu Południowego”

Grali by pomóc braciom Foto: Mateusz Stolarski Koncert "Gramy dla Sudanu"

W niedzielę 27 listopada odbył się koncert „Gramy dla Sudanu Południowego”. W północnej części Syreniego Grodu w Dobrym Miejscu można było usłyszeć ekstraklasę hip-hopowej muzyki z chrześcijańskim przesłaniem. A wszystko w jednym celu: aby pomóc braciom chrześcijanom w Sudanie Południowym, a także tym, którzy chcą z północy wrócić do swojej ojczyzny.

Ta impreza to absolutne przecieranie szlaków. Pierwszy raz zagrano dla Sudanu Południowego w Polsce. Tym bardziej to pierwsza taka impreza hip-hopowa – może nawet w całej Europie. Dla organizatora, czyli Dobrego Miejsca był to pierwszy rapowy koncert. Dla samych artystów to również był debiut w takim składzie, Frenchman nie grał nigdy z Full Power Spirit, a także z Darkiem Malejonkiem na jednej scenie. Miło było patrzeć jak rodzi się coś nowego. A tym cieplej robi się na sercu, gdy człowiek sobie uświadamia, iż to wszystko powstało w szczytnym celu – aby wspomóc cierpiących w Sudanie. Zanim zapłonęły mikrofony i z głośników uderzyła charakterystyczna stopa i werbel, wyruszyliśmy na Mszę Świętą w intencji prześladowanych braci i sióstr w Afryce...

Koncert poprzedzała Msza Święta prowadzona przez o. Lazarre-a Sowah ze Zgromadzenia Ojców Kombonianów – misjonarzy obecnych w Afryce od samego początku. Była to wspaniała, ujmująca i chwytająca za serce Eucharystia, w każdym języku świata zabrakłoby słów, na określenie wspaniałość tej chwili. Liturgia była rozśpiewana i prowadzona z wielkim namaszczeniem. Ojciec Lazarre choć ubolewał nad poziomem swojej polszczyzny to wygłosił płomienne kazanie o tym, że za tych biednych i potrzebujących w Afryce Chrystus również umarł na krzyżu – i aby o nich nie zapominać. Podał przykłady misjonarzy i wszystkich odważnych ludzi, którzy wyruszyli do Afryki nieść pomoc bliźnim. Podkreślił, że są najlepszym dowodem na to, iż w życiu nie chodzi oto by myśleć tylko o sobie. Jego słowom towarzyszyła projekcja filmu dokumentalnego stworzonego właśnie przez obecnych na miejscu Ojców Kombonianów – filmu ukazującego prawdziwe oblicze afrykańskiej nędzy. Na słowa „przekażcie sobie znak pokoju” - cały kościół złapał się za ręce. Ujmujące, zważywszy, iż w tym momencie wiele osób podczas Mszy potrafi nawet nie odwrócić się do innych osób, o podawaniu ręki nie ma nawet mowy. A przecież nie oto w tym chodzi!... Wracając, do liturgii. Niezapomniane chwile. Jak na Mszę poprzedzającą koncert nie zabrakło rozśpiewanej scholi. Pokrzepieni modlitwą mogliśmy z natchnionymi sercami udać się na koncert dla Sudanu Południowego...

Wszystkich gości na wejściu witały zestawy inicjatywy „Modlitwa za Sudanu”. Każdy dostawał paczkę z różańcem, opaską z nazwą inicjatywy, a także spisaną modlitwę i informację o akcji Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie – jak przekornie pytano, oczywiście na zawsze i za free. Obecna również była „pucha” do której zbierano środki finansowe na pomoc misji s. Teresy Roszkowskiej, dla uchodźców, którzy wracają do swojego domu, do ojczyzny - do Sudanu Południowego.

Można wbijać na koncert. Miras z Full Power Spirit chwyta za mikrofon i rozpoczyna imprezę. Na deski sceny wchodzi o. Lazarre – w swoim stylu, by wygłosić kolejną płomienną mowę. Jego słowa bezsprzecznie trafiają do publiki. Jeśli jesteś z ludźmi, wiesz, że to co robisz ma sens. Nasze serce nie jest bierne. Przejmujemy się losem cierpiących. Jeśli oni tam umierają, to we mnie również coś umiera. Kombonianie zostali od początku do końca w Afryce i dalej tam są. I dalej tam będziemy, gdyż jest dużo do zrobienia. Każdy z nas tutaj ma prawo działać jako misjonarz, jako misjonarka – przyjęliśmy chrzest, jesteśmy chrześcijanami, zatem działajmy i pomagajmy – kropkę postawili ludzie, nagradzając przemówienie owacjami. Myślę, że jakby o. Lazarre krzyknął, że w tej chwili możemy się zebrać i lecieć do Afryki z pomocą, to cała sala by wstała i ruszała na lotnisko. No ale wtedy koncert by się nie odbył – to raz, a dwa – właśnie poprzez takie akcje jesteśmy tam obecni, nasza – może skromna, ale jednak pomoc, jest tam obecna. I oto w tym chodzi.

Tego wieczoru, wszyscy jesteśmy w Sudanie Południowym i wspieramy naszych braci i siostry. A pomagają nam w tym szczególni artyści. Na scenę wbija Frenchman – dla mnie autor z absolutnej czołówki, jeśli chodzi o albumy hip-hopowe z chrześcijańskim przesłaniem. Na płycie to buja, świetnie brzmi i porusza, a jak jest na samym koncercie? Mistrzostwo! Mr. Frenchman chwyta za przysłowiowego majka i zaczyna się szaleństwo. To co łączy mnie z Afryką to fakt, że się tam urodziłem. Zdecydowałem się na to, żeby wspomóc Sudan, bo mieszkając w Afryce widziałem, że nędza jest tam faktycznym problemem . Prześladowania religijne to jest po prostu masakra. Pamiętajcie, że wolność jest bardzo ważnie – nie wolno prześladować żadnej religii. I dlatego właśnie poparłem całą inicjatywę. Bądź dumny bracie i siostro, z tego, że jesteś chrześcijaninem! - padają zdania najlepiej opisujące całą sytuację. Cóż więcej dodawać? Zatem z głośników płyną bity, a na bitach flow artysty – Frenchman w formie. Boski gen, O sielance, Zoom, Będzie lepiej... no i rarytas dla pamiętających artystę jeszcze z czasów Jamala - Trippin. Najbardziej poruszył publikę Daj mi bit, gdzie to sala tak naprawdę (nomen omen) dawała refren. Frenchman chodził między ludźmi i przybijał piony – a na koniec dał popis scratchów. Pewnie czarny wosk po tym secie nie był w najlepszym stanie, ale za to publika w istnej euforii. Powiem wprost: to było mistrzostwo! Na backstage-u Frenchman opowiada dlaczego poparł całą inicjatywę, choć to zdaję się być z miejsca oczywiste. Ja jako katolik, nie mogę patrzeć jako moi bracia w Chrystusie cierpią. Przyjechałem na koncert, namówić ludzi by pomagali. Dlaczego rymuję o Bogu? Dostałem od Boga taką łaską. Nie sposób inaczej się odwdzięczyć. Mówię o nim, bo mnie zbawił. Afryka nauczyła mnie pokory do natury, do świata. Druga rzecz, dorastając w Afryce, ludzie może nie mają wiele – ale się tym cieszą. Szanują to. A co do całej sytuacji.... media mają to gdzieś. Zupełnie o tym nie mówią, o sytuacji uchodźców, którzy tak naprawdę mogą zostać w każdej chwili zabici.

Po występie Frenchmana na scenę zaproszono Tomasza Korczyńskiego ze Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie – wspaniałej inicjatywy, przed którą czapki z głów za to jak pomaga potrzebującym i to nie tylko w Sudanie. A obok Tomka, gość specjalny – Martin Bol Deng Aleu, jedyny Sudańczyk z Południa mieszkający w Polsce. Tomasz przeczytał fragment listu przesłanego do Polaków przez biskupa Gassisa. Wzruszające przesłanie, w którym biskup podkreśla by społeczność międzynarodowa nie zachowywała się jak Kain – by nie zapominała o Sudanie Południowym.

Martin z kolei naświetlił zgromadzonym sytuację w Sudanie Południowym, podziękował za pomoc i wezwał do dalszej aktywności w tej sprawie. W wywiadzie podkreślił: od 15 lat mieszkam w Polsce. Jestem obywatelem Polski i Sudanu Południowego (…) Cieszę się bardzo z tej akcji. Bóg zapłać. Chciałem podziękować organizatorom takiego wydarzenia. Mam nadzieję, że ta okazja to nie jest ostatnia gdzie będziemy razem pracować. Jest dużo do zrobienia. Sudan Południowy potrzebuje szkół, szpitali, dróg. Zniszczyć łatwo, budować o wiele trudniej. Co dzieje się w Sudanie Południowym? Jaka jest sytuacja? Ludzie z północy nie chcieli by południe uzyskało niezależność. Ci, którzy rządzili Sudanem przez wiele lat robili to w bardzo zły sposób - zrobili z chrześcijan ludzi drugiej kategorii. Teraz po referendum nadal są problemy. My mamy wiele tysięcy rodaków, którzy są na północy a chcą wrócić do domu – do Sudanu Południowego. A czym mają wrócić? Nie ma samochodów. Do czego mają wrócić? Nie ma takich podstaw, jak domy. To jest wielki problem, więc potrzebujemy pomocy. Choćby takiej jak namioty, logistyka, lekarstwa, jedzenie, woda na długą wyczerpującą podróż. Ze strony organizatorów formalności musiał dopełnić Michał Bru... (no dobra, to ja byłem, a nie będę pisał w 3 osobie) podziękowałem wszystkim wspaniałym ludziom, którzy pomogli ten koncert zorganizować. Jeszcze raz wielkie podziękowania dla wszystkich. A także miałem przyjemność podziękować przybyłym – bo to tak naprawdę im należą się brawa i szacunek, za to, iż wsparli akcję. Wiem, że przyszli nie tylko na muzyczną imprezę, przybyli do Dobrego Miejsca ze świadomością pomocy dla braci i sióstr chrześcijan w Sudanie Południowym. A bardzo fajnie, że przy okazji mają na tyle wyrobiony gust muzyczny, iż poszli na „Gramy dla Sudanu Południowego” zamiast na koncert Nergala. Po stronie formalnej i wyświetleniu multimediów o Afryce przyszedł czas na kolejną porcję hip-hopowego powera.

Full Power Spirit nie powinno się nazywać zespołem, o nie, to zdecydowanie za słabe określenie. To mobilna hip-hopowa filharmonia. 3 raperów, saksofonista, wokalistka, DJ, beatboxer, gościnnie Maleo, a w tle pokaz multimediów. To nie był koncert – to było słuchowisko. Choć jak na mój gust, na wstępie trochę za głośne. Zesp... to znaczy mobilna hip-hopowa filharmonia o nazwie Full Power Spirit zagrała swoje znane szlagiery, od „Światło, życie, solidarność” po „Wojownika”. Dali wiele pozytywnej energii, na wokalu świetnie płynęła Olga Szomańska a koncert osiągnął kulminacyjny moment gdy na scenę wbił Maleo, legenda sceny reggae – przywracając po Frenchmanie to gorące słońce rodem z Jamajki. Są miejsca na świecie, gdzie za wiarę można umrzeć. I Sudan jest jednym z takich miejsc. I chcieliśmy pokazać, że miłość do Pana Boga nie jest powodem do wstydu, i nie ma zgody na prześladowania. Jaka jest rola Polaków w tej akcji? Nasza piękna historia, trochę nas zobowiązuje aby dawać świadectwo dla świata, aby solidaryzować się z prześladowanymi. Pan Bóg jest w tą historię wpisany i jest to zdecydowanie powód do dumy. - podkreślił prowadzący cały koncert i zarazem jeden z raperów FPS, czyli Miras. Koncert zakończyła wspólna koronka Modlitwy za Sudan. Bless!

Koncert należy ocenić bardzo pozytywnie. Był to wielowymiarowy sukces. Po 1 udało się dotrzeć do mediów i naświetlić problem prześladowań w Sudanie i sprawę wybicia się na niepodległość Sudanu Południowego. Po 2 różne inicjatywy, które działały dotąd własnym sumptem wspierając potrzebujących i prześladowanych w Sudanie zjednoczyły swoje siły, a to na pewno zaowocuje przyszłymi akcjami. Po 3 hip-hop, jako kultura będąca głosem młodych pokoleń, głosem prawdziwym i autentycznym, okazał się być dobrą podstawą do tego rodzaju imprezy. 

Z tego miejsca chciałem podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do możliwości zagrania tego koncertu. Michał Bruszewski – inicjator koncertu

Fragmenty wypowiedzi za: Radio Wnet, audio relacja prowadzona przez Tomasza Korczyńskiego.