Jestem, który (nie) jestem

Ks. Zbigniew Niemirski; GN 47/2011 Radom

publikacja 01.12.2011 07:00

Jeśli Boga nie ma, to skąd aż tak nieprzejednana walka z Nim?

Jestem, który (nie) jestem

To nie było łatwe sympozjum. Zostało przygotowane przez Katedrę Teologii Współczesnej Instytutu Teologicznego UKSW w Radomiu. Atmosfera gęstniała z każdą minutą, a zawiłe treści zdawały się umykać, gdy choć na moment słuchacz poddawał się dekoncentracji. Ale choć wykłady nie były łatwe, były bardzo potrzebne i co ważne – bo w debatach teologiczno-filozoficznych nie jest to niestety częste – idealnie wstrzeliły się w nurt tego, czym za sprawą debat medialno-politycznych zdaje się żyć ulica: co z tą religią, wiarą w Boga i Kościołem?

Twarde przebudzenie

– Słyszalne w ostatnich latach we współczesnej kulturze głosy o powrocie religii sprawiły, że Kościół dość łatwo zapomniał o religijnym sceptycyzmie, a tym bardziej o twardym ateizmie – mówił dogmatyk, ks. prof. Ignacy Bokwa. A ten tymczasem powrócił, i to w klasycznej, agresywnej formie, będącej powtórzeniem XIX-wiecznej krytyki religii. – Wszelkie możliwe katastrofy w dziejach ludzkości są przypisywane wierze w Boga. Przemoc i wojna, nietolerancja i prześladowanie kobiet, psychiczne deformacje i tłumienie sfery seksualnej są tu wyrywkowymi przykładami argumentów, jakimi posługują się ateistyczne publikacje. Jeśli zabroni się wiary w Boga, ludzkość będzie żyła wreszcie bez religii, a samo życie stanie się humanistyczne. Każda wiara jest z natury nietolerancyjna… Religia jest z gruntu irracjonalna, z reguły przeciwna postępowi i reakcyjna, a teologia to „uskrzydlona niewiedza”. Chrześcijaństwo jest jednym wielkim ciągiem kryminalnych przestępstw – prezentował współczesne stanowiska koryfeuszy ateizmu ks. Bokwa.

Jestem tu szczęściarzem, bo już przed sympozjum otrzymałem wydruki wszystkich referatów. Dobre sto stron treści. Nieśmiało zacząłem lekturę i ani się obejrzałem, a zobaczyłem ostatnią kartkę. Muszę przyznać, że dawno z takim zainteresowaniem nie „łyknąłem” takiej dawki naukowych dywagacji. Słuchałem więc Ignacego, starego kompana teologicznych studiów, jakoś przygotowany. Gdy dotarł do prezentacji przywołanych stanowisk Piergiorgio Odifreddiego, Christophera Hitchensa, Paula Austera, Richarda Dawkinsa, Sama Harrisa i innych, pomyślałem o Korei Północnej, Albanii i paru innych miejscach. Zrealizowano tam postulat szczęścia bez Boga i religii. O ile wiem, rezultat tego eksperymentu jest opłakany – te ateistyczne raje to najbiedniejsze i najbardziej nieszczęśliwe miejsca świata. Czyżby ci myśliciele byli aż tak słabi w dziedzinie geografii historycznej? A może przyczyna tkwi gdzie indziej – żyjąc wygodnie w zachodnich społeczeństwach, nigdy nie oglądali z bliska ateizmu materialistycznego praktykowanego w krajach realnego socjalizmu.

Bałwochwalcy wobec leniwej religijności

Ateizm nie musi być agresywną walką z religią. Te wątki prezentował kolejny z radomskich dogmatyków, ks. dr hab. Marek Jagodziński. Prezentował myśl Jürgena Habermasa, współczesnego niemieckiego filozofa, socjologa i publicysty politycznego. – Całkowicie „wolne od religii społeczeństwo”, w którym niedostępne byłyby przekazane religie jako źródła moralności i motywacji, mogłoby się okazać nawet zagrożeniem dla projektu sensownej republiki świeckiej.

Habermas opowiadał się przeciwko niesprawiedliwemu wypieraniu religii z publicznej areny. Stanowisko słuszne, oparte na zasadzie pełnej tolerancji, ale jak się to ma do niektórych elementów dzisiejszych debat? Mam wrażenie, że dla niejednego ze środowisk wrogich wierze tolerancja to poszanowanie dla wszystkich stanowisk – z wyjątkiem katolickich. Te mają po prostu zniknąć.

W sukurs wykładowi ks. Jagodzińskiego przyszła prezentacja krakowskiego filozofa, ks. dr. hab. Krzysztofa Śnieżyńskiego, który mówił o idolatrii, kulcie bożków jako zagrożeniu dla współczesnej kultury. – Autentycznych ateistów nie ma, są jedynie bałwochwalcy – mówił prelegent, powołując się na rosyjskiego myśliciela Mikołaja Bierdiajewa, który od zachwytu dla marksizmu przeszedł do głębokiego zaangażowania w chrześcijaństwo. A czym jest owo bałwochwalstwo w aspekcie ateizmu? Jest ono pochodną niewiedzy o religii, tak niestety obecnej we współczesności. – Rozwój wiedzy przyrodniczo-technicznej zbiega się z gwałtownym obniżeniem poziomu wiedzy religijnej – mówił wykładowca.

I jak tu zaprzeczać? Słucham tych słów, a moja myśl wraca do niejednego z telewizyjnych teleturniejów, gdzie kandydaci do wielkich nagród prezentują fenomenalną wiedzę z chemii, fizyki czy biologii, a odpadają, gdy przychodzą banalne pytania z dziedziny „Kościoły i religie”. Ale krakowski prelegent mówi coś jeszcze. Nawiązuje do ks. Tomáša Halika, czeskiego filozofa i teologa, księdza wyświęconego w ukryciu przed wrogością władz komunistycznych, który mówił, by rozróżniać między ateizmem obojętności i ateizmem zapału, tak jak trzeba rozróżniać między wiarą gorliwą a leniwą.

Znak mroku

Ateizm nie jest rzeczywistością, wobec której Kościół przechodzi obojętnie. Gdy Oświecenie, poczynając od Ludwiga Feuerbacha, wypracowało pierwszy argumentatywnie rozwinięty system ateistyczny, nauczanie Kościoła z jednej strony ostrzegało przed takimi stanowiskami, a z drugiej dawało na nie odpowiedzi.  Pojawiały się dokumenty, jak choćby encykliki, polemizującena przykład z filozofią marksistowską, i wypowiedzi papieży prezentujące naukę Kościoła. O tym dialogu, niełatwym, bo będącym rozmową z kimś, kto w swej wrogości po prostu nie chce rozmawiać, mówił kolejny z prelegentów – ks. dr hab. Edward Sienkiewicz.

Ateizm prezentowany przez rzeczników odrzucenia Boga i religii jako światła dla współczesnego świata jest „znakiem mroku”. Tak nazywa go ks. prof. Jerzy Szymik. Czy tak widzą go apostołowie nowego ateizmu w Polsce? Są młodzi, silni i pewni siebie. Sławomir Sierakowski, Marek Beylin, Artur Żmijewski (reżyser, nie aktor), Jarosław Makowski, Jaś Kapela i inni. Ich nazwiska nie pojawiły się na radomskim sympozjum, bo działają w węższym środowisku. Ale istnieją i mają krąg swego oddziaływania. Siedzę na sympozjum i myślę: może przesadzam, że za czasów tak zwanej komuny byliśmy bardziej czujni. Nowy czas nas nieco uśpił. Budzi nas nowy agresywny ateistyczny atak na wiarę.

Jeśli ks. Bokwa podsumowuje: „Nowy ateizm nie jest bowiem wcale nowy w wymiarze treści, jako że często nawiązuje do znanych z historii walki z wiarą i religią argumentów”, to trzeba powrotu do starej apologetyki, czyli obrony prawd wiary, tej, która w Kościele zrodziła się już II w. Póki co, czekam na książkę z pierwszego sympozjum o ateizmie i na kolejne konferencje. Warto by w nich podjąć tematykę odrzucenia Boga i walki z religią w myśli rodzimych badaczy. Przecież obok odległego Habermasa, Odifreddiego czy Hitchensa mamy znacznie bliższych – Magdalenę Środę, Józefa Hartmana i innych.

Między negacją a obojętnością

Małgorzata Lisak, dziennikarka Radia Plus Radom:

– W pracy dziennikarskiej, ale i poza nią niejednokrotnie spotykałam osoby deklarujące niewiarę. Co ciekawe, nie były to sytuacje jakiejś wrogości. raczej komuś w trakcie jego dorastania czy zdobywanego wykształcenia zabrakło argumentów za wiarą. Często były to osoby związane z naukami ścisłymi. To nie byli ludzie walczący z wiarą, a raczej poszukujący, okazujący szacunek wierzącym. Wtedy nie starałam się o to, by kogoś nawracać na siłę. Gdy w dyskusji pojawiał się temat Kościoła, przede wszystkim rozmawiałam i wyjaśniałam.

Ks. dr Jarosław Wojtkun, teolog moralista, rektor WSD w Radomiu:

– Ateizm jest często przedstawiany jako zagadnienie z przestrzeni przekonań dotyczących prawd wiary. ale jest to kwestia o wiele szersza, bo dotyka głębi całej osobowości. Ateizm jest wynikiem poszukiwań, efektem jakiegoś procesu, gdzie my, wierzący, jesteśmy odpowiedzialni za cudze wybory i odpowiedzi. Jest on także odpowiedzią całej egzystencji. Papież Benedykt XVI uczula nas na to, że rzeczą bardziej niebezpieczną od agresywnego ateizmu jest obojętność. my, wierzący, odpowiadamy za to, jak we współczesnym świecie obecny jest obraz Boga. O tym obrazie decyduje to, czy o Boga pytają ci, którzy stają wobec pytania o Jego istnienie. Obojętni nie pytają wcale, a przecież naszym zadaniem jest, by pytali i odnajdywali Chrystusa – drogę, prawdę i życie.