Mój Kościół

Komentarzy: 1

Joanna Kociszewska Joanna Kociszewska

publikacja 24.09.2011 19:59

Człowiek nie odnajduje się w strukturach, a papież znów wraca do wiary? Owszem.

Mój dom, moja rodzina, moi przyjaciele, mój Kościół… Ilu katolików mogłoby w taki sposób wymienić wspólnoty ludzkie, których czuje się członkiem? Podkreślę: wspólnoty ludzkie, nie organizacje. Ludzi, których obecności obok siebie doświadcza, ludzi, których zna, którzy jego znają, i w razie potrzeby zwyczajnie będą obok?

Wielu ludziom brakuje doświadczenia Bożej dobroci. Nie znajdują jakiegokolwiek kontaktu z oficjalnymi Kościołami z ich tradycyjnymi strukturami. Dlaczego? Myślę, że jest to pytanie, nad którym musimy zastanowić się bardzo poważnie. – mówił papież do świeckich katolików we Fryburgu. Nie chodzi o przebudowę struktur, bo nie struktura jest tu problemem. Chodzi o kryzys wiary – jedyny prawdziwy kryzys Kościoła w świecie zachodnim.

Człowiek nie odnajduje się w strukturach, a papież znów wraca do wiary? Owszem. Pierwsza myśl tego typu pojawiła się już w czasie wczorajszych nieszporów maryjnych, gdy Benedykt XVI wskazywał: tam, gdzie pozwalamy, aby miłość Boża oddziaływała całkowicie na nasze życie, tam […] możliwe kształtowanie teraźniejszości tak, aby coraz bardziej odpowiadała ona Dobrej Nowinie naszego Pana Jezusa Chrystusa. Tam małe rzeczy życia codziennego nabierają znaczenia i tam wielkie problemy znajdują swe rozwiązanie.

Małe rzeczy życia codziennego. Samotność człowieka wśród ludzi, w rodzinie, w Kościele to nie jest problem rzeczy wielkich, lecz małych spraw życia codziennego. Codziennego słowa, codziennego chleba, codziennej obecności dla drugiego człowieka. Rzeczy zapominanych i pomijanych wobec wielkich problemów świata, a ostatecznie najważniejszych.

Muszą powstać miejsca, do których mogliby przychodzić ludzie, którym brakuje doświadczenia Bożej dobroci. Potrzeba małych wspólnot, w których można by dzielić się doświadczeniem Boga – mówił papież. Ale przede wszystkim trzeba wiary – Bogu, który nie pragnie On niczego innego, jak tylko naszego prawdziwego szczęścia. Takiej wiary, która pozwoli wypuścić sekundy własnego życia z rąk, by dać je innym i samemu odzyskać.

Bez tej wiary każdego z nas żadna wspólnota nie będzie wspólnotą, a we wspomnianych miejscach można będzie co najwyżej posadzić psychoterapeutów. Ludzi, którzy będą słuchać innych za pieniądze. Któż by to robił za darmo?

 

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..