Medytacje o Kościele

Człowiek Kościoła kocha jego przeszłość, rozmyśla nad jego historią, szanuje i bada jego Tradycję (...) trzyma się z dala od wszelkich koterii i intryg, nie poddaje się gwałtownym poruszeniom, które co jakiś czas wstrząsają teologicznym środowiskiem, a jego czujność nie jest podejrzliwością.

Idąc dalej za przykładem Kościoła wystrzega się błędu pospolitych fanatyków[29], koncentrujących się nadmiernie na jednej tylko idei, bowiem wie z historii dogmatyki i historii herezji, że „cała sztuka polega na zachowaniu idealnej równowagi"[30]. Nie myli także ortodoksji i doktrynalnej pewności z ograniczonością lub lenistwem umysłu. Powtarza za świętym Agustynem: „Nie dlatego coś jest dobre, że jest srogie i ciężkie"[31], i pamięta, że jednym z jego zadań jest „objaśniać
dla naszych czasów rzeczy konieczne do zbawienia"[32]. ('Jedną z jego wielkich trosk jest to, żeby jakaś ogólna idea nie zajęła miejsca należnego osobie Jezusa Chrystusa[33].

Z takim samym zaangażowaniem dba o to, by doktryna była czysta i teologicznie precyzyjna, oraz przeciwstawia się sprowadzaniu tajemnic wiary do poziomu ideologii. Jednocześnie nie pozwala, by jego całkowita i bezwarunkowa wierność przekształcała się w swego rodzaju kościelny nacjonalizm[34]. I w końcu, analizując swoją postawę, obawia się popadnięcia w podstawowy błąd owych „mądrych i rozsądnych teologów", którzy obierają Ewangelię za przedmiot badań
i chełpią się tym, że ich znajomość Pisma Świętego przerasta poziom osiągany przez ogół wiernych, podczas gdy to właśnie oni najsłabiej odczytują przenikającego je Ducha Chrystusa[35]

Człowiek Kościoła trzyma się z dala od wszelkich koterii i intryg[36]; nie poddaje się gwałtownym poruszeniom, które co jakiś czas wstrząsają teologicznym środowiskiem, a jego czujność nie jest podejrzliwością. Rozumie, że duch katolicki, równie pryncypialny co wyrozumiały, jest raczej duchem „miłości niż niezgody"[37], w przeciwieństwie do wszelkiego „ducha frakcji" czy po prostu kliki, usiłującego wyzwolić się spod autorytetu wielkiego Kościoła lub przeciwnie - zagarnąć jego prerogatywy.

Człowiek Kościoła raduje się każdą godną pochwały inicjatywą, pożytecz­ną fundacją i nowym ośrodkiem życia duchowego. Jest wrogiem sofistycznej i kłótliwej gadatliwości[38], wrogiem metod podsuwanych przez złego ducha, który „przeszywa swymi strzałami wspólne ciało Kościoła" i „chce swymi sztuczkami utworzyć sobie w nas pole działania"[39].

Obawia się fałszywego rygoryzmu zakrywającego głęboką jedność tam, gdzie jednak ona istnieje, a jednocześnie nie jest z góry wrogo nastawiony w stosunku do uprawnionych zróżnicowań. Przeciwnie - o ile tylko „zachowana zostaje jedność miłości w wierze katolickiej", uważa je za nieuniknione, „jako że nie można usunąć różnorodoności sposobów odczuwania"[40], a nawet zbawienne, „bo staje się jawna przez Kościół wieloraka w przeja­wach mądrość Boga"[41].

Przecież już „teologia świętego Pawła nie pokrywa się z teologią świętego Jana"![42]. Odrzuca więc człowiek Kościoła ciasną i powierzchowną logikę, wedle której takie zróżnicowania przeradzają się w przeciwieństwa lub sprzeczności, ale raczej dostrzega, jak złączone „więzami miłości" uzupełniają się i przeplatają na podobień­stwo „refleksów na szyi synogarlicy"[43]. Gdyby bowiem oczekiwał od swego Zwierzchnika sprowadzenia wszystkiego do jednolitości, okazałby wrogość pięknu Oblubienicy[44].

Nawet kiedy zróżnicowania przeradzają się w rozbieżności, a Kościół je wytrzymuje, człowiek Kościoła nie niepokoi się natychmiast. Po chwili zastanowienia dochodzi do wniosku, że „zawsze były i będą obecne w Kościele, a gdyby ustały, oznaczałoby to także, że ustało w nim życie duchowe i umysłowe"[45]. Zamiast więc tracić cierpliwość, stara się raczej podtrzymywać zgodę i pielęgnować w sobie samym - o co niewątpliwie najtrudniej - ducha szerszego od własnych poglądów.

Usiłuje praktykować „tego rodzaju wolność, dzięki której wykraczamy poza to, co każdego z nas najbardziej angażuje"; wolność, która jest „tajemniczym, ironicznym i uskrzydlonym sposobem wychodzenia poza nasze najbardziej usztywnio­ne stanowiska"[46]. I jeśli z góry nie można wykluczać takiej postawy wśród ludzi poważnie podzielonych, to jak można nie mieć nadziei w przypadku braci w wierze?".

Dzięki temu człowiek Kościoła unika gorszącej zarozumiałości, która kazałaby mu widzieć w sobie samym wcieloną normę wszelkiej ortodoksji. Przedkłada nade wszystko „nierozer­walną więź katolickiego pokoju"[47] i nie darowałby sobie najmniejszego rozdarcia „nieszytej Tuniki"[48]. Nawet jeśli nie jest w stanie ukrócić polemiki, to przynajmniej nie daje się jej wyprowadzić z równowagi, a działania tych, których już święty Paweł nazywał„ fałszywymi braćmi", nie skłaniają go do sięgania po taką samą broń. Pamięta bowiem, że „mądrość zstępująca z góry jest czysta, skłonna do zgody, ustępliwa", że miłość musi być wolna od obłudy i że „owoc sprawiedliwości sieje się w pokoju"[49].

Całe jego postępowanie świadczy o tym, że wypełniający go duch mocy jest jednocześnie „duchem miłości i umiaru"[50]. Choćby miał jeszcze niewiele doświadczenia, zdaje sobie sprawę, że nie należy szukać oparcia w ludziach, ale, z drugiej strony, narastający z upływem lat bagaż przykrych doznań nie jest w stanie przyćmić jego radości: albowiem w nich Bóg zachowuje jego młodość i przez nie doskonali się jego przywiązanie ślubowane świętemu Kościołowi.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11