Stwórca i jądro atomu

O pewnym wykładzie z fizyki, pracoholizmie w zakonie i samotności jako miejscu spotkania z s. Dominiką Sokołowską, przeoryszą klasztoru sióstr dominikanek w Radoniach, rozmawia Barbara Gruszka-Zych

Niektórzy mówią, że to takie wygodne życie – bez kłopotów z dziećmi, mężem pijakiem...
– Kiedy wstępowałam do zakonu, nie musiałam myśleć o peerelowskich kolejkach, pustych półkach. Gdy chodzi o stronę techniczną, to życie za klauzurą jest wygodne. Dzielimy między siebie obowiązki – jedna siostra myśli o zaopatrzeniu, druga – skąd wziąć pieniądze, trzecia – co ugotować.

Sama na początku odpowiadałam za prasowanie. Może wygodniej nam się tu żyje, natomiast dużo trudniej to życie jest nam dobrze przeżyć. Cała trudność polega na tym, że stale dotykamy Boga, który jest niewidzialny, nieskończony. Wszystko na „nie” się zaczyna, gdy chodzi o Jego przymioty. Ciągle Go szukamy i wciąż mamy poczucie, że Go nie znajdujemy, każdego dnia próbujemy się z tym na nowo zmierzyć.

Z jednej strony dotykamy rzeczywistości nadprzyrodzonej, a z drugiej – czujemy człowieczeństwo, grzeszność. To jest ciągłe napięcie pomiędzy tym, co skończone, a tym, co nieskończone, tym, co słabe, a tym, co mocne. Pragniemy, żeby czas modlitwy był rzeczywiście czasem wołania do Boga, byśmy nie zawiodły, bo przecież tak wielu wierzy w nasze pośrednictwo.

Waszą „specjalizacją” jest wymadlanie potomstwa, pojednania w rodzinie, wyjścia z depresji.
– Dostajemy dziesiątki e-maili z intencjami i podziękowaniami. Ktoś pisze, że dziecko przyszło na świat, i to zdrowe, a było zagrożone chorobą. Ktoś wyzdrowiał. Jakiś pan przyjechał, mówiąc, że jego matka umarła, ale dzięki naszym modlitwom była spokojna, a on sam umiał to przyjąć i przeżyć. To nas podbudowuje. Trudem życia w tym zakonie jest fakt, że tu i teraz nie widać owoców naszej działalności. Efekt modlitwy jest niewidzialny, możemy tylko wierzyć w jej skuteczność.

Czy w klasztorze wyraźniej widać podział na życie aktywne i kontemplacyjne?
– W każdym jest Marta i Maria, i w nas istnieje napięcie między kontemplacją a aktywnością. Modlimy się 7 godzin na dobę, również przez 7 musimy zadbać o to, co jeść i jak żyć. I paradoksalnie, nawet w klasztorze kontemplacyjnym można wpaść w pracoholizm. Z tym, że nasza praca nie jest spektakularna – dotyczy dobrze wyplewionego ogródka czy robienia zapraw. Ale tak się siostry mogą w tym zapamiętać, że nie mają czasu na modlitwę i inne zajęcia. Dlatego ustalony rytm dnia chroni nas przed takim aktywizmem. Pozwala dozować modlitwę i pracę.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11