Nashukuka – żyć po zmartwychwstaniu

Brak komentarzy: 0

Materiały Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego

publikacja 03.04.2008 10:12

Jestem w Jerozolimie… Co prawda Jezus nie jedzie na poczciwym osiołku, ale idzie wąską, dziurawą drogą w czerwonym jak krew ornacie. Trzyma w ręku wątłą gałąź palmy, znacznie mniejszą niż otaczający go zewsząd tłum, śpiewający, tańczący, wymachujący na cześć Niewidzialnego Boga, zielonymi przymiotami Matki Natury.

Wodzący jeszcze za uciekającym Barabaszem tłum słucha, z co raz większym napięciem głuchych jęków Jezusowej kaźni. I oto jest Ecce Homo” objawia się naszym oczom, obnażony z bieli, w czerwonej i poszarpanej od uderzeń albie. I to już, tak szybko bez zbędnych gestów, tłum porywa skazańca, wielki kryz na ramionach, korona cierniowa upleciona z gałązek dzikiego krzewu, zielona brama i droga biegnąca obok misji. Jak na zawołanie, a może trochę jednocząc się z odgrywanym przez nas dramatem zaczyna grzmieć, potężny granatowy puch rozlewa się tuz nad drugim wzniesieniem gdzie wbito w ziemie dwa nagie pale. Zrywa się wiatr…tłum ciągnie i otacza ze wszystkich stron postać niosą krzyż.



Spotykam Siostrę Zofię: - popatrz jak w prawdziwej Jerozolimie - mówi. Znów to słowo zaczyna tłuc się w moich wnętrznościach wywołując dziwne napięcie i niepokój. Jest niemal identycznie. Ludzie śmieją się i rozmawiają, co niektórzy jakby oderwani plotkują z sąsiadami, dzieci plączą się i biegają w radosnym podnieceniu, jedni markotni, rozważający to co się właśnie dzieje, inni ciekawie wyciągają się i rozciągają na jakieś 20 cm, żeby zobaczyć jak Szymon podnosi z piachu cień człowieka. Idziemy do końca, a ku nam nadciąga ogromny burzowy kolos. Ukrzyżowanie obserwujemy jak w teatrze, choć zza płotu oratorium. I znów klimat Miasta Świętego daje żnąc o sobie. Żołnierze kładą specjalnie wyciosane na ta okazje drzewo, grube sznury i nie wierze własnym oczom, pierwszy raz choć bez gwoździ, to jednak krzyżują przy mnie człowieka.


Grupka dziewczyn wybucha nerwowym śmiechem.....podobno Afrykańczycy kiedy się boją zaczynają się śmiać. Jeden grzmot, szare niebo, wiatr podrywa do góry frędzle workowych strojów Jezusowej straży. Losy rzucone o bezcenne płótno, wołanie Jezusa, szum w tłumie, zdjęcie z krzyża i położenie pod Ołtarzem – ludzie już wiedza, dla mnie to zaskoczenie, że ten sam, którego dopiero co przybili będzie teraz spokojnie leżał przez cała liturgie pod zwisającą z Pańskiego Stołu citenga. I on naprawdę tam leży bite 3 godziny, udając martwego, a może rozważając raz jeszcze przywilej, jakiego dostąpił wcielając się po ludzku, w postać tak bardzo boską.

oceń artykuł Pobieranie..