Siostry bez twarzy

Każdego wieczoru idą na „berzę”. To w slangu bywalców wrocławski dworzec główny. „Ich” dziewczyny wysypują się na niego razem z nocą. Nie tak wyzywające jak w filmach o prostytutkach. Ale siostry potrafią je rozpoznać.

Tak się nimi ucieszyła, że poprosiła o nie i schowała jak skarb. Przyznała, że nigdy dotąd nikt nie świętował jej urodzin. Inna, która do nich trafiła, pierwszą noc po ucieczce z domu spędziła na grobie młodszej siostry. – W domu mnie bili, przeklinali, tylko ona mnie kochała – płakała. Jeszcze inna, w piątym miesiącu ciąży, bez środków do życia wróciła z Niemiec, gdzie wywiozła ją mama. – Kiedy nawiązaliśmy kontakt z jej pozostałym w Polsce ojcem, podczas pierwszej rozmowy telefonicznej z naszą pracownicą był pewien, że rozmawia z burdelmamą – opowiadają. Gdy przekonał się, że to zakonnice zajmują się córką, przyjechał w odwiedziny, a po jakimś czasie wziął ją do siebie. Potem wszystko ułożyło się według dobrego scenariusza. Do dziewczyny wrócił też pokiereszowany przez życie chłopak, pobrali się, są szczęśliwi.

Każdy dzień leczy
W czasie ostatnich świąt wysłuchiwały zwierzeń dziewczyn ze ściśniętym gardłem. Dla ich rodziców Wielkanoc to był pretekst do picia. Żeby dostać kawałek kiełbasy, musiały godzinami klęczeć, stać w kącie. S. Edyta: – Ulicę zafundowali im najbliżsi. Każdy z nas ma prawo do intymności, nie tylko ciała. Oni stale to naruszali. Przypinali im etykietki, że są głupie, niewydarzone. Musiały w to uwierzyć. S. Goretti: – Żeby to naprawić, powtarzamy im, że są wartościowe. Dotąd były traktowane jak przedmiot. Kiedy zaczynamy rozmawiać, okazując im szacunek, najpierw są zaskoczone, a potem się otwierają.

S. Edyta: – Kiedy im mówię coś dobrego o nich samych, zaprzeczają: „Mama uważa co innego”. „Ale ja nie jestem twoją mamą” – wyjaśniam. I zaczynam od nowa. – Gdyby ludzie poznali ich historie, nie byliby w stanie tego znieść – mówi s. Goretti. – Jeśli dziewczyna czy chłopak staje na ulicy, to znaczy, że przeszli piekło. Zostali odrzuceni, nie mają nikogo, byli molestowani, doznali przemocy. S. Edyta nocą wchodzi na czat. (Przez to zburzyła wizję życia zakonnego jednej internautce, która się dziwiła: „Siostra zakonna, a nie śpi o 23?”). Trafia tam na dziewczyny, które, jak piszą, „spotykają się z panami”.

Kiedy udaje, że też ma na to ochotę, zdecydowanie jej odradzają. Często wtedy przechodzą na gadu-gadu: „Ty masz godność, kupię ci ciuchy, dam na jedzenie, tylko nie zaczynaj” – przekonują. S. Edyta: – Chcą ratować innych. Wiele ze spotkanych przez siostry nie zmienia życia. Ale zakonnice starają się im towarzyszyć, jak mogą. Często wystarczy zwykła rozmowa i modlitwa. Z nadzieją, że kiedyś coś to zmieni. S. Goretti: – Ta praca nigdy się nie kończy. S. Edyta: – W naszym ośrodku nie ma czasu zmarnowanego. Każdy dzień leczy. W pamięci tych, które wracają na ulicę, zostaje ten kawałek życia. Dowód na to, że można inaczej.


Za: Gość Niedzielny 17/2007
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11