Niewiele jest świętych kobiet, które szczycą się takim uznaniem i taką czcią. Szacunkiem darzą ją zarówno duchowni, jak i rzesze ludzi świeckich. Święta Katarzyna ze Sieny była mistyczką, przewodniczką i matką duchową, opiekunką ludzi chorych i cierpiących, ale też doradcą i powiernikiem dostojników kościelnych.
Jako nowicjuszka, nie oddaje się jak inne siostry dziełom miłosierdzia, ale usuwa się w zacisze własnej celi i godzinami modląc się poddaje się praktykom ascetycznym. Je niewiele, sypia mało, często biczuje się do krwi. W tej malutkiej domowej celi zjawia się jej Chrystus i święci. Po miesiącach odosobnienia, walki duchowej, spotkań z Bogiem i świętymi, Katarzyna staje wobec nowego wezwania swojego Oblubieńca. Oto żąda, by zerwała z samotnością, wyszła do rodziny i do tych, którzy potrzebują jej obecności i pomocy. Ta gorliwa dziewczyna początkowo nie chce o tym słyszeć, ale Chrystus nie zamierza ustąpić i w pełnych miłości perswazjach przekonuje ją do nowej drogi ku świętości. Katarzyna, nie mogąc Mu odmówić podejmuje to niespodziewane wezwanie. Rozpoczyna całkiem nowy okres w swoim życiu. Wychodzi ku ludziom pokrzywdzonym przez los, ku chorym, cierpiącym, ku ubogim i zagubionym.
Z poświęceniem udziela się w hospicjum „La Scala”. Idzie tam, gdzie już nikt nie ma ochoty ani odwagi pójść. Podejmuje się pielęgnacji trędowatych, chorych na raka w ostatnim stadium, zgorzkniałych, złośliwych i wulgarnych, którzy swoim zachowaniem zniechęcili nawet najbardziej cierpliwych. Katarzyna szybko zyskuje sławę jako miłosierna tercjarka, wspomożycielka najuboższych, wstawienniczka największych grzeszników. Skuteczność jej modlitw, liczne ekstazy, wizje, egzorcyzmy, uzdrowienia sprawiają, że staje się osobą znaną i wieść o tej niezwykłej, młodej sienence szybko rozchodzi się po świecie. Wraz z innymi tworzy grupę, w której przyjmuje rolę moderatorki. Ta nieformalna wspólnota zwana „la bella brigata” była swoistym odpowiednikiem dzisiejszych stowarzyszeń świeckich katolików. Cechą, która wyróżniła tę wspólnotę jest niezwykłe wręcz przywiązanie do Katarzyny, którą niezależnie od jej młodego wieku nazywają swoją „mamą”, a także gotowość, by uczestniczyć we wszystkich przedsięwzięciach, które proponuje, a jest ich sporo. Były i doświadczenia trudne w jej życiu.
Została oskarżona o niemoralne prowadzenie się. Potwarz ta, tak bardzo ją boli, że prosi Jezusa, by zsyłając na nią największe nawet cierpienia, tego jej oszczędził. W wieku lat 20, jest już w pełni ukształtowaną osobą, w dodatku mistyczką. Podczas gdy inni bawią się w karnawale, ona 1 kwietnia 1375 roku, podczas nocnej modlitwy otrzymuje stygmaty, które ukrywała przed światem aż do śmierci. Nie były one w postaci ran, lecz krwawych promieni. Po stygmatyzacji działalność Katarzyny przybiera na sile. Pełna wewnętrznej odwagi zabiera śmiało głos w sprawach Chrystusa. Przemawia i pisze listy do najznamienitszych osób ówczesnej Europy, tak duchownych jak i świeckich. Sformułowanie „pisze listy” jest pewnym uogólnieniem, Katarzyna bowiem jest niepiśmienna. Dyktuje ona po prostu swoje listy wykształconym zakonnikom. Skupia też przy sobie spore grono uczniów – elitę Sieny. Wspierana nadzwyczajnymi darami Ducha Świętego i posłuszna Jego natchnieniom łączy w swym życiu duchową kontemplacje Boga w „celi swego serca” z różnorodną działalnością apostolską. Z duchowych przeżyć rodzi się jej wielkie zaangażowanie w sprawy Kościoła i świata.
Zanim jednak Katarzyna weszła na arenę wielkiej polityki wydarzyło się coś bardzo znaczącego, co odcisnęło piętno na jej dalszym postępowaniu. To spotkanie z Rajmundem z Kapui. On to został ojcem duchownym i spowiednikiem świętej i do końca pozostał najbliższym przyjacielem i powiernikiem oraz doradcą, a po śmierci Katarzyny stał się głównym postulatorem jej kultu.. Ten roztropny, pobożny i wykształcony dominikanin towarzyszył jej we wszystkich przedsięwzięciach. Z perspektywy czasu trudno dziś nawet ocenić, kto z nich był uczniem, a kto mistrzem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).