- powiedziała o swoim życiu Matka Teresa w jednym z wywiadów kilka miesięcy przed śmiercią. Wyznała, że to codzienne, proste wypełnianie życzenia, które jako młoda dziewczyna otrzymała od swojej mamy.
Nikt nie wątpił w jej zjednoczenie z Bogiem: już za życia uważano ją za świętą. Każdy, kto spojrzał jej w oczy, dotknął jej rąk, odchodził wewnętrznie poruszony. Zgodnie z Ewangelią, świeciła przed ludźmi światłem dobrych uczynków. Znał ją cały świat. Ludzie różnych religii prosili ją o błogosławieństwo. W pogodnym obliczu Matki Teresy nie znajdowano śladów cierpień, o których wspominała swojemu kierownikowi duchowemu. Trudno uwierzyć, że przez długie lata pogrążona była w ciemności duchowej, tak jak wielu wielkich świętych. Już na łożu śmierci została poddana modlitwom o uwolnienie od ataków złego ducha. Jeden z braci misjonarzy miłości, zgromadzenia powołanego przez Matkę Teresę, wyznał, że często zastanawiał się, ile kosztowało Matkę to, że Bóg uczynił w jej sercu miejsce dla nas wszystkich...
Jej pogrzeb przed sześcioma laty w Kalkucie (1997) zgromadził właśnie wszystkich: królów, prezydentów, bogaczy i nędzarzy. Podobnie będzie w Rzymie 19 października, choć mieszkańcy slumsów nie będą tym razem większością. Po uroczystej beatyfikacji na Placu św. Piotra, od 20 do 22 października relikwie nowej błogosławionej (tekst archiwalny - przyp. red.) będą wystawione do publicznego kultu w Bazylice św. Jana na Lateranie. Zaraz po śmierci Matki w 1997 r. relikwiami o mało nie zostały: wiadro do obmywania chorych, siennik, białe sari i modlitewnik - całe ziemskie bogactwo pierwszej misjonarki miłości.
Powołaniem zakonu jest miłość
Matka Teresa była zakonnicą od 1928 roku i uczyła hinduskie dziewczynki geografii i historii. Bardzo przeżywała codzienny widok umierających na ulicach. „Nie można już znaleźć gorszej nędzy” - pisała w korespondencji do katolickiego pisma w rodzinnym mieście Skopje, w ówczesnej Serbii. Bóg odpowiedział na jej cierpienie 10 września 1946 r. Wówczas to w zatłoczonym pociągu do Darjeeling otrzymała „powołanie w powołaniu”, czyli wezwanie do służby nędzarzom. Założone przez nią nowe Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Miłości okazało się bardzo potrzebne światu.
Siostry miały żyć jak ludzie, którym służyły: jeść, spać i mieszkać tak jak oni. Dlatego w domach sióstr nie było żadnych wygód. Misjonarki nie miały dywanów ani wykładzin, nie używały pralek, siadywały przeważnie na podłodze, a sienniki na łóżkach przykrywały wypranymi workami po pszenicy. Ich zadaniem nie było zwalczanie biedy poprzez pomoc socjalną czy medyczną, lecz dawanie miłości wszystkim odrzuconym i niekochanym: nędzarzom, alkoholikom, prostytutkom, dzieciom ulicy, trędowatym. Matka Teresa pragnęła, by każdy człowiek został obdarzony miłością i współczuciem, zanim jeszcze dostanie jedzenie i leki. Bardzo tego pilnowała, co narażało ją na krytyki, nawet ze strony życzliwych ludzi. Wiedziała jednak co robi: od początku nie zamierzała zakładać szpitali, przeczuwając, że siostry zajęte robieniem zastrzyków i prześwietleń, przestałyby przyjmować umierających z ulicy. Miłość do wszystkich ze względu na Jezusa miała cechować każdą misjonarkę. Matka Teresa sama dawała przykład: będąc już w średnim wieku i „u szczytu sławy”, jak inne siostry szorowała podłogi i myła ropiejące ciała.
Swoje siostry mierzyła własną miarą - była wymagającą, ale kochającą matką. Potrafiła zganić młode siostry, pisząc: „W wielu naszych wspólnotach powodujecie, moje siostry, wiele zmartwień i bólu. Gdybyście były w domu czy w świecie, nie śmiałybyście postępować w ten sposób. Byłybyście ostrożne z obawy, że stracicie pracę albo - gdybyście miały nadzieję na zamążpójście - że nikt nie zechce się z wami ożenić. Ledwie złożyłyście śluby, a już zwróciłyście uwagę na swoje zdrowie: »Nie mogę jeść«, »Nie mogę pracować«, »Nie mogę chodzić«, »Boli mnie w krzyżu« - oto najczęstsze dolegliwości naszych młodych sióstr. Niektóre z was robią tak niewiele, że gdyby miały otrzymać zapłatę, nie zarobiłyby nic. A ślubujecie bezinteresowną służbę, pełnioną całym sercem” (cyt. za Kathryn Spink, „Matka Teresa. Autoryzowana biografia”.)
Zgromadzenie miało coraz więcej powołań, ale też sporo rezygnowało - młode kobiety nie wytrzymywały surowych warunków życia i pracy. Z czasem Matka Teresa złagodziła niektóre punkty reguły, na przykład pozwoliła, by siostry, gdy będą w gościnie, mogły przyjąć większy poczęstunek niż tylko kubek wody.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.