Europejska chrystofobia

Podczas jednej z zagranicznych pielgrzymek Jan Paweł II modląc się w intencji prześladowanych za wiarę, przemierza historię męczeństwa Kościoła i wymienia, obok więzionych, deportowanych i zabijanych, tych, którzy z powodu świadectwa wiary w Chrystusa skazywani są na śmierć cywilną.

Warto na marginesie wspomnieć, że chrześcijanie są obecnie najbardziej prześladowaną grupą religijną na świecie, co potwierdza chociażby coroczny raport organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Jednakże oprócz krwawych form prześladowania pojawiają się nowe, bardziej subtelne, metody dyskryminacji. Wyznawcy Chrystusa doznają ucisku w społecznościach, w których są mniejszością (Chiny, Indie, Sudan, Nigeria, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Indonezja…), ale coraz częściej dyskryminowani są również tam, gdzie stanowią nadal większość, np. w Europie.

W imię świeckiego charakteru państwa i jego instytucji chrześcijaństwo spychane jest do „zakrystii” lub sfery życia prywatnego. Bywa ono również redukowane do ideologii, czyli wymysłu człowieka (słynna teza Feuerbacha). „Europa rozwinęła kulturę, która w nieznany dotąd dla ludzkości sposób wyklucza Boga z publicznej świadomości” i „jest w absolutnej sprzeczności nie tylko z chrześcijaństwem, ale z religijnymi i moralnymi tradycjami ludzkości” (1). Wielu chciałoby, aby tzw. światopogląd chrześcijański pozostawał jedynie czymś osobistym i nie stawał się elementem świadomości społecznej lub czynnikiem tę świadomość kształtującym. Chodzi o to, by myśl chrześcijańska, głównie z dziedziny etyki, nie miała wpływu na toczone publiczne dyskusje czy ustawodawstwo państwowe. Modny jest ostracyzm, a nawet wyśmiewanie tego, co związane z chrześcijaństwem, oczywiście pod płaszczykiem różnych chlubnych idei i postulatów.

Na jednym z dyskusyjnych forów internetowych pewien internauta zapytał o to, co by było, gdyby grupę muzułmanów nazwano „moherowymi turbanami”, tak a propos nazwania grupy katolików „moherowymi beretami” (2). Pytanie zdaje się być groteskowe, bo nie dotyczy tego, co święte w danej religii, ale przytoczone określenia uderzają w niezwykle wrażliwą sferę, jaką jest religijność i związane z nią wyznawane zasady. Wystarczy przypomnieć sobie reakcje islamistów na karykatury Mahometa w Danii.

J. Ratzinger, mówiąc o poszanowaniu dla świętości, która jest fundamentem współżycia społecznego, powiadał tak: „U nas, dzięki Bogu, karom podlega znieważenie wiary Izraela, właściwego dla niej obrazu Boga oraz wszelkich przywódców tej religii. Karze podlega również człowiek znieważający Koran i religijne przekonania islamu. Gdy zaś idzie o Chrystusa i o to, co jest święte dla chrześcijan, lansuje się wolność opinii jako najwyższe dobro, którego ograniczanie byłoby zagrożeniem, a nawet zburzeniem tolerancji i wolności w ogóle. A przecież wolność poglądów ma swoje granice właśnie w tym, że nie wolno naruszać czci i godności drugiego człowieka; nie jest ona wolnością do głoszenia fałszu i deptania ludzkich praw” (3).

Nie trzeba być fanatykiem religijnym by, zwłaszcza w mediach, dostrzec swoistą alergię na słowa takie, jak: Bóg, Chrystus, chrześcijaństwo, katolicyzm etc. Coraz częściej w różnych wypowiedziach na temat sytuacji chrześcijan we współczesnej Europie i świecie (oficjalnie w dokumentach ONZ i OBWE) pojawia się termin chrystofobia (lub chrystianofobia, bo pojęcia te występują często zamiennie lub obok siebie).

Pojęcie to oznacza lęk przed zetknięciem z chrześcijanami, uprzedzenie, niechęć, nienawiść wobec chrześcijan lub potępianie chrześcijan z powodu ich przekonań i systemu wartości. Pojęcia chrystofobia i chrystianofobia oznaczają irracjonalny lęk (a co za tym idzie, i wrogość) wobec Chrystusa i chrześcijan. Dzisiejsza Europa, zwłaszcza na płaszczyźnie kultury i polityki, boi się Chrystusa oraz chrześcijaństwa i wszystkiego, co ono ze sobą niesie.

Za twórcę pojęcia chrystofobia można uznać J.H.H. Weilera, który chrystofobią początkowo nazywa przede wszystkim „fenomen polegający na usunięciu chrześcijaństwa z tekstów konstytucyjnych Unii Europejskiej”. Opór wobec odniesienia do religijnego dziedzictwa Europy, będący w gruncie rzeczy oporem wobec jakiegokolwiek odniesienia do Boga lub do chrześcijaństwa, autor wiąże z przyczynami socjologicznymi, psychologicznymi i emocjonalnymi. Konkretnie są nimi: niewłaściwe reakcje części chrześcijan na Holokaust, nakładanie się na siebie pojęcia kultury zachodniej i chrześcijaństwa, upadek komunizmu, który dla wielu był tragedią, za którą obarczano Kościół Katolicki, utożsamianie chrześcijaństwa z działalnością partii politycznych (Kościół traktowany jako siła polityczna), wrogość między prawicą i lewicą (chrześcijaństwo kojarzone z prawicą), przeszłość, w której Kościół zajmował inne stanowisko wobec niektórych kwestii niż obecnie, dziedzictwo rewolucji Francuskiej (przekonanie, iż postęp społeczny i naukowy jest zdobyczą uzyskaną dzięki przeciwstawieniu się Kościołowi oraz traktowanie religii jako czegoś reakcyjnego i nieliberalnego), resentyment i niechęć wobec Kościoła oraz utrata zainteresowania sprawami religijnymi jako wynik obrazu Kościoła klerykalnego, zinstytucjonalizowanego i autorytarnego w latach 50-ych i 60-ych ubiegłego stulecia. (4)

Faktem są liczne przykłady negatywnych reakcji na to, co chrześcijańskie (5). Klasycznym już wydarzeniem tego typu jest casus włoskiego polityka Rocco Buttiglione, któremu pięć lat temu zablokowano drogę do sprawowania funkcji Komisarza w Parlamencie Europejskim po tym, jak ważył się wyrazić krytyczną opinię na temat homoseksualizmu, nazywając go grzechem. Kilka lat temu w kilku włoskich szkołach wydano zakaz dotyczący wystawiania bożonarodzeniowych jasełek, które rzekomo miały obrażać uczucia religijne dzieci niewierzących lub innych wyznań, niż chrześcijańskie.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6