Dziecko to nie trybik maszyny

Dziecko to nie trybik maszyny

Anna Burda-Szostek

publikacja 29.01.2009 10:32

Ochronki parafialne - najliczniejsze opiekują się nawet 150 dziećmi, od maluchów po licealistów. W całej archidiecezji katowickiej, liczącej ponad 300 parafii, działa 61 ochronek.

Bardzo ważne w działalności placówek są zajęcia terapeutyczne. Jest to m.in. wychowanie przez sztukę, zajęcia sportowe, taneczne, parateatralne, rękodzielnicze, kulinarne, a nawet kabaret. Prowadzone są także prelekcje na temat różnych zagrożeń, np. narkomanii, alkoholizmu. Najstarsza grupa młodzieży, skupiona w klubie, działa na zasadzie samorządu. Młodzi co tydzień otrzymują określoną kwotę pieniędzy, którą sami musza sobie zagospodarować. Sami robią zakupy, posiłki, rozliczają się z faktur. Tak uczą się samodzielności. Pomagają też młodszym dzieciom ze świetlicy, np. w odrabianiu lekcji.

Z policji do ochronki
Kierownikiem parafialnej świetlicy i klubu jest 29-letnia Aneta Hanf. Ukończyła ona m.in. resocjalizację, zarządzanie placówkami opiekuńczo-wychowawczymi, szkołę trenerów umiejętności psychospołecznych. Teraz studiuje psychoterapię rodzin. Pani Aneta marzyła o pracy policjantki. – Zdałam już nawet testy sprawnościowe – wspomina. – Ale losy pokierowały mnie do ochronki. I ta praca mnie pochłonęła, poczułam, że to moje powołanie.

24-letnia Katarzyna Boncol w katowickiej placówce pracuje od 1,5 roku. – Czasem boli głowa, od hałasu, ale i od problemów, z jakimi zwracają się do nas podopieczni – mówi. – Ale nie zamieniłabym się na żadną inną pracę. Zawsze bardzo lubiłam dzieci. Teraz mogę im pomagać
Pracownicy katowickiej placówki mówią, że najtrudniejsza jest bezradność. Kiedy nie są w stanie pomóc dziecku, bo na przykład nie chcą z nimi współpracować rodzice. – A praca z dzieckiem to tak naprawdę praca z całą rodziną – zauważa Aneta Hanf. – Tylko wówczas można osiągnąć najlepsze rezultaty.

Pierwsza w Mysłowicach
Ochronka przy parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Mysłowicach działa od 27 lat. Jej opiekunka świecką jest Ewa Smolińska, która pracuje tu już ponad dwadzieścia lat, najpierw jako wolontariuszka, teraz kierowniczka. Kiedy powstawała mysłowicka ochronka, której początek dała Maria Garbiec, niewiele było wówczas takich miejsc w archidiecezji. Jest to ochronka katolicka więc obowiązują tu pewne reguły, np. modlitwa przed posiłkiem, modlitwa w kościele. Wśród wolontariuszy placówki są m.in. licealiści i studenci.

Ochronka, której patronuje św. Brat Albert, czynna jest od 14.00 do 17.30, od poniedziałku do piątku. – Teraz przychodzi do nas mniej dzieci niż dawniej – mówi Ewa Smolińska. – Jest ich około trzydzieścioro, ale kiedy byliśmy jedyną taką placówką w mieście, bywało i ponad sto. Teraz dzieci mogą spędzać czas w świetlicy Towarzystwa Przyjaciół Dzieci na tzw. Rymerze i w świetlicy parafialnej przy parafii Świętego Krzyża na Piasku. W mysłowickiej ochronce są dzieci od przedszkola po gimnazjum, z rodzin wielodzietnych i dysfunkcyjnych. Otrzymują ciepły posiłek, a wolontariusze służą im pomocą w odrabianiu lekcji, organizują zabawy, do dyspozycji są też komputery.

oceń artykuł Pobieranie..