Boże Narodzenie

Na początku był chaos…

Boże Narodzenie   Najbliżej Jezusa znajdują się nie ludzie i nawet nie aniołowie, ale zwierzęta. Z jednej strony, jest to nawiązanie do proroctwa z Księgi Izajasza: Niebiosa, słuchajcie, ziemio, nadstaw uszu, bo Pan przemawia: „Wykarmiłem i wychowałem synów, lecz oni wystąpili przeciw Mnie. Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela, Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie” (Iz 1,2–3). Z drugiej strony, są to jednak istoty (zwierzęta), które najmniej są obarczone grzechem (bo nieświadome) i spontanicznie ukierunkowane na źródło wszelkiego dobra, jakim jest Bóg. Zaraz za nimi znajduje się grupa trzech aniołów adorujących cud Narodzenia Pańskiego. W prawym górnym rogu umieszczona jest również grupa aniołów zwiastujących ludziom Dobrą Nowinę o Narodzeniu Jezusa. Co ciekawe, niektóre anioły skierowane są ku pasterzom, a niektóre ku trzem Mędrcom. Trzecia kategoria czcicieli nowonarodzonego Króla to ludzie: pasterze i Mędrcy ze Wschodu. Reprezentują oni dwa różne podejścia do cudu. Pasterze wpatrzeni są w aniołów (Objawienie) i, co ciekawe, przychodzą do Jezusa przez Maryję, czyli przez Niewiastę, która jest Kościołem. Mędrcy natomiast wpatrują się w gwiazdę, przez co utożsamiani są z poszukiwaniami ludzkiego umysłu, z badaczami stworzonego świata i poszukiwaczami prawdy. Gwiazda swoim promieniem wskazuje im najpierw Jezusa, który jest Panem całego świata, a następnie łono Maryi, podkreślając w ten sposób, że ten Pan i Bóg stał się człowiekiem za sprawą Niewiasty, przemieniając całą ludzkość i całe człowieczeństwo. Warto zwrócić uwagę, że i tymi dwiema parami postaci (ludzi i anioły) rządzi zasada geometrycznego piękna. Ustawione są one chiastycznie (krzyżowo), a punkt przecięcia łączących te grupy linii znajduje się w ciemniej grocie (grzesznym świecie), w którym rodzi się Bóg-Światłość. Ikona wydaje się zatem coraz bardziej zespalać w Chrystusie rozbity świat. Pierwsze zespolenie serc i misji Jezusa i Maryi promieniuje i jednoczy rozdarty świat aniołów, ludzi i zwierząt. Zespala świat adoracji (pierwsza grupa aniołów), poszukiwania (mędrcy i pasterze) i aktywnej pomocy (aniołowie wskazujący drogę). Jednoczy w jednej misji świat naturalny (gwiazda wskazująca drogę) i nadprzyrodzony (aniołowie głoszący Dobrą Nowinę). W końcu zespala światło rozumu (mędrcy) ze światłem wiary rodzącej się w sercu (pasterze). Ponadto to totalne zespolenie świata podkreślone jest przez scenerię, w której wszystko się rozgrywa. Kiedy spojrzymy na kształt góry, która jest tłem wszystkich wydarzeń, trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to Góra Przemienienia, na której przecież także doszło do spotkania i objawienia jedności świata ziemskiego i niebieskiego.

W dolnej części ikony mamy jeszcze dwie korespondujące ze sobą sceny: z prawej strony obmycie Dzieciątka przez położne Salome i Maję, natomiast z lewej – zafrasowanego Józefa.

W postaciach położnych obmywających Jezusa można odnaleźć kolejnych kilka aspektów historii zbawienia. Po pierwsze, scena obmycia nawiązuje do ikony chrztu w Jordanie, co już jest antycypacją rozpoczęcia misji głoszenia, wejścia w pełni w kondycję ludzką oraz publicznego objawienia Zbawiciela. Po drugie, scena ta wskazuje na prawdziwe człowieczeństwo Jezusa. Pomimo że jest On prawdziwym Bogiem, to jednak jest też prawdziwym człowiekiem i wymaga zwyczajnej ludzkiej opieki. To zjednoczenie natur w Jezusie jest oczywiście zawsze aktualnym wyzwaniem dla ludzkiego rozumu mierzącego się z ogromem wiary. Czy jest możliwe, żeby Wszechmogący Bóg stał się tak kruchy? Czy jest możliwe, żeby Pan Świata stał się tak bezbronny, że nie tylko najsłabszy człowiek jest w stanie Go uśmiercić, ale że może umrzeć, jeśli człowiek się Nim nie zaopiekuje? Czy to jest możliwe, żeby taki był Bóg? Bóg jako dzieciątko, które samo nie potrafi utrzymać główki prosto? Które nie potrafi w najbardziej podstawowy sposób o siebie zadbać? Salome patrzy na Nie i wątpi, co wyraża jej siedząca postawa. Walczy z własnym rozumem, starając się pojąć, jak to jest możliwe? Jak możliwe jest takie zjednoczenie?

Na przeciwległym krańcu ikony w takiej samej, siedzącej postawie widzimy Józefa. I tutaj znowu dostrzegamy ogromny kontrast z tym, co przywykliśmy oglądać w bożonarodzeniowych stajenkach. Józef walczy sam ze sobą. Czy to możliwe, żeby jego Małżonka poczęła z Ducha Świętego? Przecież to dziecko, które się narodziło, nie jest jego, dlatego zresztą sam Józef jest oddalony od centralnej sceny ikony. Dotyka go normalny ludzki ból i ludzkie wątpliwości. Do tego stoi przed nim szatan przebrany za pasterza (wilk w owczej skórze), który zasiewa w nim wątpliwości. Zatem walka, którą toczy Józef, jest bardzo trudna. Jest to dosłownie walka dobra ze złem, światłości z ciemnością. A więc, chociaż fizycznie oddalony, to w sercu Józef odczuwa dokładnie to samo, co dzieje się w grocie Narodzenia. I co jest godne podkreślenia, nie tylko to wskazuje na powiązanie tych dwóch umieszczonych niżej scen z centralnym wydarzeniem Narodzenia. Kiedy spojrzymy na postać Józefa i postać Maryi, dostrzeżemy, że są one w swoich postawach łudząco podobne: niemal identyczne ułożenie głowy, podobne ułożenie ciała, podobny gest rąk. Dostrzeżenie tej symetrii robi piorunujące wrażenie. Przecież Maryja zanurzona jest w Duchu Świętym i pogrążona w kontemplacji Syna, Józef zaś zanurzony jest w pokusach i pogrążony w dręczących go wątpliwościach. A jednak żona wydaje się idealnie współprzeżywać wszystko, co mąż. Podobieństwo ułożenia Jej sylwetki świadczy o ogromnym utożsamieniu się, jedności, współodczuwaniu z Józefem we wszystkim, co się w nim dzieje. Czy to jest możliwe, żeby dwa tak skrajnie różne światy tak bardzo ze sobą harmonizowały? Czy miłość naprawdę jest tak ogromną potęgą, że nie istnieją dla niej żadne granice? Jeśli będziemy myśleć tylko po ludzku, może to rodzić zdumienie. Logika Boża jest jednak inna. Z czysto ludzkiego punktu widzenia, ikona przedstawia chaos. Według logiki Bożej przedstawia ona zjednoczenie wszystkiego w miłości. Na tej ikonie bowiem nie istnieją granice. Nie istnieją skrajności tak odległe, której nie potrafiłaby przełamać miłość Boga do człowieka, która przekroczyła próg Boskiej transcendencji, śmierci, cierpienia, zwątpienia, ciemności, strachu czy czegokolwiek innego.

Ikona Bożego Narodzenia jest więc podobna do tygla, w którym wszystko się kotłuje w odwiecznym buncie przeciwko Bogu, ale jednocześnie jest też obrazem powszechnego zjednoczenia wszystkiego w Chrystusie – i to zjednoczenia według innej miary jedności niż znany nam uniformizm i ujednolicenie. Miłość jest jedynym sposobem pojednania, który potrafi połączyć wszystko na nowo. A rodzący się Jezus od samego początku, całym swoim istnieniem, wydaje się prosić nieustannie Ojca: „Spraw, aby byli jedno jak Ty we Mnie, a Ja w Tobie” (zob. J 17,21).

Boże Narodzenie   Nadia Miazhevich, O. Jan P. Strumiłowski OCist: Ikony Zbawienia. Słowo, światło, kontemplacja. Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11