Kościół świętych dziwaków

xwl

Nie tylko księżom grozi paraliż normalności i „udzielania starych odpowiedzi na nowe wymogi”.

Są w każdej diecezji. Także w mojej rodzimej. Z jednym z nich dana mi była łaska współpracy. Przypominał świętego Filipa Nereusza. Ten podobno, widząc na misjach pustą świątynię, miał ostrzyc się „na szachownicę” i wyjść na rynek. Ludzie przyszli oglądać dziwaka. Ksiądz Stanisław co prawda głowy na szachownicę nie strzygł, miał za to motor. Przywiesił sobie na plecach karton z informacją o rekolekcjach i jeździł po parafii. Słyszałeś? – pytał napotkanych. Nie. To przeczytaj. I jechał dalej.

To jedna z tysięcy historii wartych przypomnienia i utrwalenia. Wspominam przy okazji informacji o filmie, w którym zagrał Franciszek i wczorajszej homilii Księdza Prymasa na Jasnej Górze.

Zagrał to z pewnością za dużo powiedziane. Po prostu spotkał się z grupą dzieci i z nimi rozmawiał. Styl i treść nie dziwi. Robił to, co każdy mający do czynienia z małymi dziećmi ksiądz czy katecheta. Szokować może niektórych wykorzystanie tej rozmowy do telewizyjnej produkcji. Oczywiście nie wszystkich. Raczej pewną marzącą o powrocie tiary i sedia gestatoria część wierzących. Upatrującą w reliktach minionej epoki jedyny ratunek dla Ewangelii. Wbrew pozorom jest ich wielu. Pokusa by iść po wydeptanych ścieżkach była, jest i zapewne będzie wielką.

Ciekawe spostrzeżenie przy okazji. Gdy święty Jan Paweł II zaczął na wielką skalę wykorzystywać do ewangelizacji media, pialiśmy z zachwytu. Gdy we właściwy dla siebie sposób czyni to Franciszek, staje w nieustannym ogniu krytyki.

W kontekście papieskiej „roli filmowej” trudno nie zauważyć wspomnianej wyżej homilii. Co prawda jej adresatami byli księża, ale przez analogię odnieść ja można także do świeckich. Bowiem nie tylko księżom grozi paraliż normalności i – jak powiedział Franciszek do biskupów w Meksyku – „udzielania starych odpowiedzi na nowe wymogi”.

Pisząc to myślę między innymi o wielu tak zwanych parafiach tradycyjnych, gdzie od księży oczekuje się jedynie tego, by byli wyłącznie dobrymi gospodarzami, podczas gdy oni chcą być dobrymi, budującymi wspólnotę duszpasterzami. To klasyczny konflikt między tym, co niegdyś nazywało się „agricola cum potestate missam celebrandi” (rolnik z prawem odprawiana mszy) a wizją parafii, rozumianej jako skupiona wokół Chrystusa wspólnota wspólnot. Zastanawiam się też co dla Kościoła jest groźniejsze: gender i inne współczesne prądy kulturowe, czy ten coraz bardziej obezwładniający marazm, naznaczony co prawda „normalnością”, za to pozbawiony smaku, jakiego życiu i Kościołowi dodają budujący relacje wiary (czyli z Bogiem i bliźnimi) święci dziwacy.

Na koniec refleksja, jaka zrodziła się wczoraj po lekturze jednego z komentarzy, związanych z informacją o utworzeniu nowego Instytutu do spraw Studiów nad Małżeństwem i Rodziną. Jego autor napisał, że celem zmian, podobnie jak na ostatnim Synodzie, jest rezygnacja z tradycyjnego modelu małżeństwa i rodziny i zajęcie się wyłącznie związkami niesakramentalnymi, komunią dla rozwodników i homoseksualistami. Otóż trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć: Synod zajął się rodziną. O czym świadczy bogata dokumentacja, przesłanie i adhortacja. To media interesowały się wyłącznie wymienionymi problemami. Trzeba albo być ślepym, albo mieć dużo złej woli, by tego nie zauważyć. Zresztą o podobnym konflikcie mówił na ostatnim spotkaniu z duchowieństwem diecezji rzymskiej Benedykt XVI. On również oddzielał Sobór Ojców od soboru dziennikarzy.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6