Skarb andyjskich Indian

– Jest nas za mało. Jeśli nie ma spowiedzi i Eucharystii, życie wiarą często umiera – przyznaje ks. Dariusz Flak, misjonarz naszej diecezji pracujący w Peru. Z dwoma innymi księżmi obsługuje około 110 wiosek.

W niedzielę z braćmi


Ksiądz przez pierwsze lata kapłaństwa pracował w Sławięcicach i w opolskiej katedrze. – Na początku żałowałem, że nie wyjechałem wcześniej na misje. Ale dzięki temu, że dziewięć lat pracowałem w naszej diecezji, mam tu wiele osób życzliwych, znajomych, które wspierają nas i modlą się – mówi misjonarz. Prosi, żeby na łamach „Gościa” podziękować wiernym w parafiach, które odwiedził w tym roku w czasie urlopu, za wsparcie andyjskich misji. – Dzięki tym pieniądzom budujemy kościoły, kaplice, plebanie. To tam zostanie. Peruwiańczycy choćby tylko z tego powodu mają dla nas szacunek. Oni są jakby skazani na te nasze pieniądze, jeśli chodzi o budownictwo sakralne. Diecezja Huancavelica nie byłaby w stanie tego sama zrobić – mówi ksiądz Flak i szczerze dodaje, że misjonarze z Polski po prostu nie daliby rady mieszkać w takich warunkach jak andyjscy Indianie. Opowiada, że siłą do pracy jest wspólnota polskich księży misjonarzy. – Nie chciałbym pracować sam. W niedzielę wieczór spotykamy się w gronie kolegów, polskich misjonarzy pracujących na tym terenie. To jest święto! Siedzimy do późnego wieczora, wygadamy się. Tam doceniłem siłę autentycznej wspólnoty kapłańskiej. A przecież każdy z nas jest inny. I każdy nienormalny, bo normalni nie wyjeżdżają – śmieje się misjonarz. – Każdy ksiądz na tym terenie jest skarbem – dodaje poważnie. 


Bieda, narkotyki, puste wioski


W Andach ludzie żyją z uprawy ziemniaków, kukurydzy, hodowli owiec, krów i świń. – To ludzie bardzo serdeczni, prości, ubodzy. Nigdy złego słowa od nich nie usłyszałem. Rodziny są liczne, ale jeśli mają krewnych w większych miastach, to po ukończeniu szkoły nastolatki uciekają z górskich wiosek.

Już w niektórych nie ma kto pracować, bo zostali tylko starsi – opowiada ks. Dariusz Flak. Teren Pampas i Salcabamba to strefa podwyższonego ryzyka, kontrolowana przez wojsko, z oddziałem szybkiego reagowania. Chodzi o przemyt narkotyków. – Chwytają tylko tych biednych Indian, którzy próbują coś przenieść w plecakach. Ale główny handel i tak idzie samolotami. Świetlisty Szlak, dawna partyzantka 
maoistyczna, dziś stał się „państwem w państwie”, ma swoje strefy strzeżone przez własnych żołnierzy, na których uprawiają narkotyki, prowadzą swoje interesy. Nikt się w to nie wtrąca – mówi opolski misjonarz. 


Misjonarz się uczy


– Praca w Peru dała mi możliwość spojrzenia na Kościół z innej perspektywy. My siłą rzeczy patrzymy z perspektywy polskiej, często opolskiej. Wyjeżdżasz tam i widzisz: Polska to nie wszystko. Tam też są ludzie wierzący, ale inaczej oceniający rzeczy, kompletnie inaczej funkcjonujący. To misjonarza otwiera. Bo nie możesz oceniać. Byłoby to nieuczciwe. Ile lat trzeba byłoby być w Peru, żeby mieć odwagę oceniania tamtejszej sytuacji? – pyta ks. D. Flak. I dodaje: – Doświadczenie tego, że jestem Ślązakiem, pomogło mi w otwarciu na inność świata, do którego pojechałem. To, że nasza historia i losy były i są tak skomplikowane, wielokulturowe, ułatwiło mi zaakceptowanie inności, pokorę wobec odmienności. Mam szacunek dla ludzi totalnie innych.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11