Fragment książki ks. Marka Starowieyskiego "Sobory niepodzielonego Kościoła".
Ale Zachód nie przyszedł z pomocą. Nie miał siły, bo sam był rozdarty przez walki zewnętrzne o tron biskupi w Rzymie. Co gorsza jednak — nie rozumiał Wschodu. Znajomość języka greckiego staje się coraz słabsza, a wiadomości Zachodu o sytuacji Wschodu stają się coraz mniej ścisłe. A co za tym idzie porozumienie staje się coraz trudniejsze: obydwie strony nie tylko mówią, ale i myślą inaczej. Stąd też działanie na oślep mające katastrofalne skutki: papież Damazy popiera w czasie wspomnianej schizmy antiocheńskiej mało znaczącego Paulina, głoszącego dość niepewne poglądy teologiczne przeciw powszechnie szanowanemu Melecjuszowi, mądry i rozsądny Ambroży, biskup Mediolanu, udziela swego kredytu zaufania awanturnikowi i intrygantowi Maksymowi Cynikowi — o obydwu będzie jeszcze mowa. Stoimy u korzeni wielkiej schizmy wschodniej: narastają nieporozumienia, rośnie wzajemna nieufność Wschodu i Zachodu.
Bazyli i grupa ludzi wokół niego zgromadzonych organizuje episkopat Azji Mniejszej. Wobec naporu ariańskiego Bazyli, świetny organizator, próbuje stworzyć jednolity front antyariański. Nie mniej znakomity jako pisarz, zwalcza arian w swoich dziełach. Przy boku jego stają dwaj wybitni pisarze i teologowie, nie bardzo jednak zaradni życiowo: Grzegorz z Nazjanzu i Grzegorz z Nyssy. Ich pisma znajdują szeroki oddźwięk. Bazyli umiera jednak 1 stycznia 379 roku, gdy nacisk ariański już wyraźnie słabnie, jako że pół roku wcześniej zginął pod Adrianopolem cesarz Walens. Na tron zostaje dokooptowany przez cesarza Gracjana Hiszpan — Teodozjusz, świetny wódz i gorliwy katolik, któremu przyszłość nada przydomek Wielki.
Teodozjusz widzi rozbicie i pragnie za wszelką cenę pokoju religijnego, a więc jednej wiary i porządku wewnątrzkościelnego. Jednym z pierwszych jego posunięć jest ogłoszenie, 28 lutego 380 roku, dekretu, w którym żąda, by wszystkie ludy mu poddane żyły w wierze przekazanej przez apostoła Piotra, wyznawanej zaś przez biskupa Rzymu Damazego i biskupa Aleksandrii — Piotra, w jedyną boskość Ojca, Syna i Ducha Świętego w równym majestacie Świętej Trójcy. Pierwszym krokiem do realizacji tego dekretu jest usunięcie biskupów ariańskich z ich stolic, następnym — zwołanie synodu biskupów Wschodu. Wydaje się, że Teodozjusz początkowo myślał nawet o zwołaniu soboru powszechnego, co jednak w tamtych czasach było rzeczą trudną do zrealizowania. Powiadamia więc papieża Damazego o zamiarze zwołania synodu, a z początkiem roku 381 wysyła listy zapraszające biskupów na synod do Konstantynopola, w maju 381 roku.
Dlaczego jednak zwołanie synodu było konieczne?
3.
Przyczyny były liczne i poważne. Lata chaosu doktrynalnego i organizacyjnego wymagały zrobienia generalnego porządku. Należało zacząć od stolicy cesarskiej. W Konstantynopolu za czasów Walensa rezydował jedynie biskup ariański. Niewielka grupa prawowiernych katolików znalazła biskupa w osobie Grzegorza z Nazjanzu, którego wyświęcił Bazyli dla objęcia biskupstwa w zagrożonej przez arian Sazymie w Kapadocji. Ale Grzegorz nie objął przeznaczonego sobie biskupstwa i osiadł w Seleucji Izauryjskiej, przy grobie św. Tekli. Po długich wahaniach Grzegorz przyjął jednak biskupstwo w Konstantynopolu, gdzie zabrał się do pracy duszpasterskiej z niezwykłą dla siebie energią. Wkrótce malutka kaplica w domu prywatnym — nazwał ją kaplicą Zmartwychwstania, Anastasis — zapełniła się wiernymi, a co więcej — nie mogła pomieścić chętnych do słuchania wspaniałych kazań Grzegorza, które w miłującym piękno słowa i głębię teologii Konstantynopolu zrobiły furorę. Na reakcję arian nie trzeba było długo czekać: tłum napadł na kaplicę, wiernych poraniono, Grzegorzowi się też dostało, a na domiar złego został oskarżony o spowodowanie rozruchów.
Gdy dekret Teodozjusza spowodował usunięcie ariańskiego biskupa z Konstantynopola, za prawowitego biskupa cesarz uznał Grzegorza, co z kolei nie spodobało się biskupowi Aleksandrii, Piotrowi, zazdrosnemu o wpływy w stolicy, który najpierw wysłał do stolicy Maksyma Cynika, który zdobył sobie zaufanie genialnego, ale naiwnego Grzegorza — wygłosił on nawet mową pochwalną na jego cześć — a następnie grupę biskupów egipskich, którzy nocą, po kryjomu, w kaplicy Anastasis wyświęcili Maksyma na biskupa Konstantynopola. Wszystko się jednak wydało i Maksym został wygnany. Była to tragifarsa, ale stało się faktem, że Konstantynopol miał już trzech biskupów: wygnanego arianina Demofila, katolika Grzegorza i wygnanego Maksyma, który będzie jeszcze długo mącił na Wschodzie i na Zachodzie, gdzie zdobył sobie nawet zaufanie mądrego i wielkiego biskupa Mediolanu — Ambrożego.
Jeszcze tragiczniej przedstawiała się sprawa w Antiochii, gdzie trzech biskupów walczyło o stolicę biskupią, a papież popierał, wbrew biskupom Azji Mniejszej, niewiele znaczącego biskupa Paulina. Nie czas tu jednak i miejsce wchodzić tu w tę smutną historię.
Odnotowano ofiary śmiertelne, ale konkretne liczby nie są jeszcze znane.
Biskup zachęca proboszczów do proponowania osobom świeckim tego rodzaju posługi.
Nauka patrzy na poczęte dziecko inaczej niż na zlepek komórek.