Nieskuteczne a nawet szkodliwe

Sprzeciwiać się. No dobrze. Ale po co? By moje było na wierzchu czy po to, żeby zwyciężył Chrystus?

W czasach, które dawno odeszły w przeszłość jechaliśmy kiedyś w mieszanym towarzystwie autobusem. Przyczepił się do nas jakiś mocno wczorajszy jegomość. Po paru ostrych słowach, które usłyszał pod swoim adresem od naszej koleżanki zrobił się dość agresywny. Był nawet gotów do rękoczynów. Nie uśmiechała mi się bijatyka, więc przejąłem inicjatywę. Szybko znaleźliśmy wspólny język i wspomnienia dotyczące znanych nam miejsc. Autobus zmierzał do celu, a on się prawie rozrzewnił. Do czasu, kiedy koleżanka znów nie wytrzymała i z pozycji swojej mądrości skomentowała jakąś jego kolejną wypowiedź. Udało się go znowu uspokoić ale byłem zły. Trzeba się z pijanym kłócić? Przecież i tak nie przyzna racji. A chodziło tylko o to, żebyśmy spokojnie dojechali do celu.

Ta historia przypomniała mi się, gdy posłuchałem na fronda.pl wypowiedzi Tomasza Terlikowskiego na temat komentarza naszego redaktora, Janka Drzymały. Oj nie podobało się redaktorowi naczelnemu Frondy, że ktoś śmiał lekko potraktować również lekką wypowiedź księdza Puzewicza o możliwości zbawienia homoseksualistów. Wytoczył ciężką artylerię. Że to walka o pryncypia, że w Stanach kiedyś sobie odpuszczono i proszę, co z tego wynikło. Oczywiście ma redaktor Terlikowski świętą rację. Nie należy uspokajać, że praktykowanie homoseksualizmu to nic złego. Ale tego nie napisali ani ksiądz Puzewicz ani Janek Drzymała. Dla obu praktykowanie homoseksualizmu jest grzechem. Jednocześnie jednak dostrzegają - z różnych pozycji – że homoseksualiści są naszymi braćmi i siostrami. I że tak samo jak my, heteroseksualiści, są powołani do życia wiecznego. To też jest prawda. I też zagrożona. Przez ogień z jakim wypowiadają się przeciwko pomysłom środowisk homoseksualnych niektórzy katolicy. Ów ogień polemiczny łatwo zamienia się w wyobraźni z ogniem piekielnym przygotowanym dla wszystkich, którzy ośmielają się kwestionować nauczanie Kościoła.

Tymczasem naszym celem nie jest (nie powinno być) postawienie działaczy homoseksualnych pod ścianą, ale doprowadzenie ich do Chrystusa, w którym powinni też rozpoznać prawdę o swojej kondycji. Inaczej jesteśmy podobni do tej mojej koleżanki, która miała oczywiście świętą rację, ale za to najmniejszych szans, by pijanego do niej przekonać.

Wiem, mam staroświeckie poglądy, nie przystające do obecnego momentu dziejów (jak powiedzieliby pewnie marksiści).  Cóż poradzę, jestem jednak przywiązany do myśli, że każdemu człowiekowi należy się szacunek i że każdy ochrzczony, nawet wielki grzesznik, jest dzieckiem Bożym. Kołacze mi się też jeszcze w głowie, co w swoim podręczniku teologii moralnej pisał ksiądz Olejnik o upominaniu. Że powinno być podejmowane roztropnie i z taktem, a nawet z pokorą. I że inaczej nie tylko będzie nieskuteczne, ale nawet szkodliwe.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6