Wola Boga
Eugene Boylan: Jezus, w którego wierzę. Wydawnictwo PROMIC

Wola Boga

Komentarzy: 1

Eugene Boylan: Jezus, w którego wierzę.

wydawnictwo.pl

publikacja 06.12.2012 07:00

Skoro przyznajemy, iż jedyną potrzebną rzeczą jest to, co nadprzyrodzone, naturalne musi przed nim ustąpić. Trzeba odłożyć na bok naturalne standardy i cele, i osądzać oraz układać wszystko z nadprzyrodzonego punktu widzenia.

Rozważyliśmy już trzy z czterech sposobów zbliżania się do Chrystusa, mianowicie modlitwę, lekturę duchową oraz przyjmowanie sakramentów. Czwarty zasugerowany przeze mnie sposób to posłuszeństwo woli Bożej. Dość oczywiste jest jego powiązanie z ofiarą Mszy świętej, jednak zanim rozważę je bardziej szczegółowo, chciałbym kolejny raz zwrócić uwagę na fakt, o którym nigdy nie wolno nam zapominać. Oto Bóg zaplanował odnowić wszystko w Chrystusie, zaś bez Chrystusa wszystko jest jałowe i bezsilne. Nie ma dla nas innego sposobu osiągnięcia celu, jak przez Chrystusa. Jest to tak ważne, że poświęcę tej sprawie nieco miejsca:

Bóg zaplanował, aby los rodzaju ludzkiego był nadludzki, nadprzyrodzony. Wyniósł za pomocą łaski Adama i Ewę do nadprzyrodzonego stanu. Mieli oni przekazać ów stan dzieciom, lecz przez swój grzech stracili ową łaskę, tak dla siebie, jak dla swoich dzieci. Tym samym cała ludzkość z powrotem zniżyła się do tylko ludzkiego stanu i ludzi zaczęły otaczać trudności przeszkadzające osiąganiu przez nich nawet ludzkich celów, a już cel nadludzki czy też nadprzyrodzony znalazł się całkowicie poza ludzkimi możliwościami. Na przykład pierwotnie ludzie mieli być przyjaciółmi Boga, dzieląc Jego naturę niczym synowie. Stracili takiż udział w Bożej naturze. Skutki tego może nam zilustrować wyobrażenie sobie, co by się stało, gdyby nasz ukochany przyjaciel albo – co jeszcze gorsze – ukochane dziecko miało nie tylko przestać używać rozumu, ale w ogóle, radykalnie stracić rozumną naturę i zejść do poziomu dzikiego zwierzęcia. Trudno to sobie wyobrazić, ale zdajemy sobie sprawę, że taka istota nie miałaby już nadziei zaznawać szczęścia w postaci przyjaźni z nami. I właśnie coś takiego zdarzyło się, kiedy postradaliśmy łaskę Bożą.

Można spróbować wyobrazić sobie skutki upadku człowieka inaczej: ludzkość stała się jakby jałową glebą, całkowicie pozbawioną wszelkiego życia i zupełnie niezdolną do jego wytworzenia, do czasu aż nie zostanie w niej zasiane jakiegoś rodzaju nasiono. Jakiekolwiek życie w końcu na niej powstanie, będzie musiało pochodzić od owego nasiona. I oto nasionem tym jest, jak już stwierdziłem, Chrystus. My, śmiertelnicy, znajdujemy się w sytuacji owego przyjaciela czy dziecka, które nie tylko przestało używać rozumu, ale w ogóle utraciło rozumność i stało się zwierzęciem. Oba przywołane przeze mnie porównania są trafne tylko do pewnego stopnia, jednakże można powiedzieć tyle: żywa roślina nie różni się od martwej ziemi – ani człowiek rozumny od dzikiej bestii – bardziej niż nadprzyrodzone od naturalnego. Pies ma większą szansę udowodnienia piątego postulatu Euklidesa albo skomponowania symfonii niż człowiek pozbawiony łaski – dokonania działania o charakterze nadprzyrodzonym. To, co nadprzyrodzone całkowicie wykracza poza ludzkie władze, a przecież całe szczęście chrześcijanina zależy od osiągnięcia przez niego nadprzyrodzonego celu.

Skoro przyznajemy, iż jedyną potrzebną rzeczą jest to, co nadprzyrodzone, naturalne musi przed nim ustąpić. Trzeba odłożyć na bok naturalne standardy i cele, i osądzać oraz układać wszystko z nadprzyrodzonego punktu widzenia. Dalej, choć w ostatnich czterech rozdziałach pisałem o zbliżaniu się duszy ludzkiej do Chrystusa, trzeba nam pamiętać, iż nie da się do Niego zbliżyć bez Chrystusowej łaski. Owo dążenie ma charakter nadprzyrodzony i musi dotyczyć kogoś o nadprzyrodzonej charakterystyce. Nasze dążenie do Chrystusa musi zyskać nadprzyrodzony wymiar dzięki łasce, czy to aktualnej, czy uświęcającej, zaś w obecnym stanie rzeczy wszelka łaska przychodzi do nas za pośrednictwem męki i śmierci Pana Jezusa. „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5). Nawet zbliżając się do Chrystusa, musimy korzystać z Jego pomocy. Dlatego początkiem życia duchowego w chwili chrztu musi być zjednoczenie z Panem Jezusem. Wyjaśniłem już jednak, że w naszym dążeniu do Chrystusa chodzi o jeszcze ściślejszą jedność z Nim, jest ono wysiłkiem zmierzającym do rozwinięcia Chrystusowego życia, które jest w nas, dzięki czerpaniu życia Pana Jezusa z reszty Jego Mistycznego Ciała, którego jesteśmy członkami, a On – Głową i źródłem całego jego życia.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 7 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..