Zewsząd słyszymy o problemach kolejnych katolickich mediów, o zagrożeniu likwidacji poszczególnych tytułów, o ograniczaniu zatrudnienia, cięciu kosztów. – mówi w wywiadzie dla KAI abp Wacław Depo, przewodniczący Rady Episkopatu ds. Środków Społecznego Przekazu.
Jako przykład podaje „Niedzielę”. W Częstochowie sprzedaje się zaledwie 1,5 tys. egzemplarzy tygodnika.
Arcybiskup analizuje sposób w jaki media opisują misję Kościoła. Misja Kościoła nie jest opisywana w sposób obiektywny, media pokazują co prawda jakieś fragmenty, ale nie jest to pełny obraz. Skupianie się na słabościach Kościoła i pokazywanie wyłącznie jego ciemnych stron jest po prostu niesprawiedliwe. – powiedział abp Depo.
I dodaje, że bardzo często osobom prezentującym stanowisko Kościoła udziela się głosu, aby za chwilę przekazać go komuś innemu, mówiąc że wrócimy do tego tematu, przy czym w kontekście innych opinii ten głos jest już nie do końca zrozumiały. Dotyczy to wszystkich: biskupów, duchownych, świeckich.
Zauważa też, że w mediach szczególnie uprzywilejowani są przedstawiciele wszelkich mniejszości, których wypowiedzi nikt nie ogranicza, zaś dziennikarz jest stroną w dyskusji.
W obszernym wywiadzie arcybiskup porusza też sprawę Telewizji Trwam oraz wskazuje przykłady proponowanych rozwiązań, które mogłyby pomóc katolickim mediom. Jednym z nich byłoby powołanie Funduszu Medialnego.
Poniżej pełna treść wywiadu:
KAI: Co się dzieje w mediach świeckich, jaki obraz Kościoła przekazują odbiorcom?
Abp Wacław Depo: Można odnieść wrażenie, że "wzmaga się walka na froncie ideologicznym". Misja Kościoła nie jest opisywana w sposób obiektywny, media pokazują co prawda jakieś fragmenty, ale nie jest to pełny obraz. Czeka nas ogromny wysiłek i praca, żeby przedstawić Kościół katolicki, nie jako obóz sprzeciwiający się postępowi, tylko jako wspólnotę ludzi rozumnych, wolnych, biorących odpowiedzialność we własnym sumieniu za to, kim są jako wierzący i we wspólnocie współobywateli. Skupianie się na słabościach Kościoła i pokazywanie wyłącznie jego ciemnych stron jest po prostu niesprawiedliwe.
KAI: Kościół jako wróg postępu, to już zarzucał mu Wolter, a później bolszewicy, komuniści, nowa lewica. Czy część mediów wraca do antykościelnej retoryki?
- Gdy byłem dzieckiem w pierwszych latach szkoły podstawowej, usunięto lekcje religii ze szkół. Od tego momentu chodziliśmy po różnych domach. W pewnym momencie jedna z właścicielek powiedziała, że nie może nas już przyjmować, bo grozi jej wysoka kara finansowa. Ostatecznie zgromadziliśmy się w kościele, gdyż nie było dla nas innych miejsc w przestrzeni publicznej.
Dziś można ze zdumieniem zauważyć powrót do retoryki tamtego czasu, żeby religia była zamknięta jedynie w kościołach. Zaś obecne pokolenie ludzi dorosłych jest nieprzygotowane do tak szerokiego przekazu i odbioru mediów. Ludzie, którzy tworzyli i walczyli o „Solidarność” ucieszyli się, że mogą mówić własnym głosem, że zdobyli jakąś przestrzeń wolności. Uznali, że to wystarczy. A wolność trzeba zagospodarować w prawdzie, i dopiero wówczas stworzy się dobrze funkcjonujące media, które stoją na jej straży.
Gdy nie rozpoznaję prawdy także w mediach, kulturze masowej, gdy nie żyję w prawdzie w każdej chwili mojego osobistego i zawodowego życia, a człowiekiem wierzącym jestem jedynie "po godzinach" - grozi mi prawdziwe zniewolenie.
Przypomnijmy, że kiedy w roku 1980 rozpoczęły się zarówno protesty w Trójmieście i innych miastach Polski, tłumy ludzi gromadziły się na Eucharystii, która była „przestrzenią prawdy i wolności”. Przyznajmy również, że dla wielu osób oznaczało to jawny sprzeciw wobec ustroju totalitarnego. Owszem, walczyliśmy o prawdę w szkołach, zakładach pracy i mediach, ale zbyt mało uwagi poświęcaliśmy sprawom formacji sumienia, dlatego niewiele osób łączyło modlitwę z życiem sakramentalnym. My z tym bagażem i brakiem formacji, która buduje na prawdzie, weszliśmy w nowe uwarunkowania i do dziś zbieramy tego „owoce”.
Odnotowano ofiary śmiertelne, ale konkretne liczby nie są jeszcze znane.
Biskup zachęca proboszczów do proponowania osobom świeckim tego rodzaju posługi.
Nauka patrzy na poczęte dziecko inaczej niż na zlepek komórek.